Takimi obawami dzielą się między innymi mamy skupione wokół łódzkiej fundacji KiDs z Łodzi, która pomaga w odzyskiwaniu alimentów.
- Zagrożenie jest widoczne, otrzymujemy zapytania ze strony rodziców dotyczące zatorów płatniczych, które niedługo się zaczną - mówi Dorota Herman, wiceprezes fundacji. - Dużo osób obawia się utraty pracy przez byłych mężów i partnerów i tego, że w tej sytuacji, nie będą mieli z czego płacić alimentów.
Dorota Herman zwraca uwagę na jeszcze jedno zagrożenie: część mam boi się, że ojcowie ich dzieci, którzy prowadzą niewielkie firmy i z nich się utrzymują, potraktują epidemię koronawirusa jako pretekst do zlikwidowania legalnej działalności i przeniosą się do szarej strefy. Wówczas ściąganie alimentów może się okazać niemożliwe.
Obawy matek podsycają ogromne zmiany, jakie zaszły w działalności sądów. Odwoływane są bowiem posiedzenia jawne do końca marca, z wyjątkiem spraw pilnych, a przesuwane kwietniowe rozprawy i posiedzenia przynajmniej do 20 maja.
- Droga do dochodzenia roszczeń alimentacyjnych przed sądem stałą się obecnie nierealna, a nawet gdy epidemia się skończy, to nie wiadomo, jak długo potrwa przywrócenie normalnego funkcjonowania sądów - zaznacza Dorota Herman. - Najbardziej przestraszone są te samotne mamy, które wynajmują mieszkania. Nikt nie zwolni ich z takich opłat, tylko dlatego, że nie otrzymują alimentów.
Na zmiany zarówno w funkcjonowaniu sądów jak i samych kancelarii komorniczych zwraca uwagę Andrzej Ritmann, rzecznik Izby Komorniczej w Łodzi.
- Kancelarie bardzo ograniczyły kontakt w biurze z interesantami - mówi Andrzej Ritmann. - Większość kancelarii jest zamknięta dla odwiedzających, pozostaje kontakt telefoniczny lub mejlowy. Część pracowników kancelarii pracuje zdalnie, by ograniczyć możliwość zachorowania. W dużej części wstrzymane zostały wizyty terenowe, w związku z zagrożeniem.
Jeszcze większym problemem jest wstrzymanie licytacji nieruchomości i tzw. ruchomości, czyli np. samochodów i maszyn należących do dłużników, też alimentacyjnych. To właśnie pieniądze z ich sprzedaży trafiały m.in. do samotnych mam.
- Licytacje odbywały się w sądach, a ich działanie bardzo się zmieniło i teraz nie można organizować licytacji - tłumaczy Andrzej Ritmann. - Utrudnia to ściąganie wszelkich długów, także alimentacyjnych. Kolejnym zagrożeniem jest ryzyko utraty pracy przez dłużników, wówczas nie będzie możliwości dochodzenia roszczeń.
Tymczasem już przed epidemią koronawirusa długi alimentacyjne rodziców z województwa łódzkiego były ogromne. Rodzice z województwa łódzkiego są winni swoim dzieciom ponad 741 mln zł. Zdecydowana większość z nich to mężczyźni, ale w gronie alimenciarzy są także kobiety. Panie z Łódzkiego stanowią ok. 5 procent rodziców, którzy unikają płacenia na swoje dzieci.
Do rejestru firmy BIG InfoMonitor trafiły dane blisko 18,5 tys. ojców i mate z naszego regionu, którzy nie płacą alimentów, a ich łączne zobowiązania przekroczyły już 741 mln zł. Średni dług to 40,5 tys. zł.
W całym kraju alimentów od rodziców nie dostaje nawet milion dzieci, a coraz mniej może liczyć na pomoc państwa.
WIRUSY I BAKTERIE – PRODUKTY DO DEZYNFEKCJI >> Sprawdź w naszym sklepie <<
Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?