Już przed pandemią sytuacja taksówkarzy nie była zbyt dobra. Łódzcy kierowcy skarżyli się m.in. na konkurencję ze strony osób, które nie muszą wydawać pieniędzy na licencje, zdawać egzaminu, a mogą wozić pasażerów. Koronawirus przyniósł jednak kolejne kłopoty.
- Przed wirusem wydawało się, że gorzej być nie może, ale jednak do tego doszło - mówi pan Marek, łódzki taksówkarz z 25-letnim stażem. - Przed pandemią zarabiałem dziennie od 150 do 200 zł "na czysto", czyli po opłaceniu firmie dziennej stawki za wynajem taksówki i za paliwo. W okresie największych ograniczeń w poruszaniu się, czyli w kwietniu ledwo udawało mi się zarobić na wynajem auta i paliwo, o zysku niemal nie było mowy. Teraz to się zmienia na lepsze, ale bardzo powoli.
Pan Marek nie jest przekonany, czy jego zarobki w tym roku wrócą do poziomu sprzed pandemii. Mężczyzna zainwestował 300 zł w pleksi, kupił maseczki, rękawiczki ochronne, ale wozi niewiele osób. Niektórzy boją się korzystać z przewozów, inni ograniczają wydatki tego typu.
Tymczasem pod koniec kwietnia zadłużenie taksówkarzy w kraju - jak wynika z danych Krajowego Rejestru Długów - przekroczyło 119,5 mln zł, a problemy z regulowaniem należności na czas miało niespełna 2.450 taksówkarzy w Polsce. W tym gronie jest 134 taksówkarzy z Łodzi i województwa łódzkiego, a ich finansowe zaległości zbliżają się do 2 mln zł. I choć w naszym województwie średni dług taksówkarza oscyluje wokół 14,6 tys. zł, to rekordzista ma do oddania aż 148,5 tys. zł.
Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?