Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Korupcja w piłce nożnej. Byli piłkarze GKS Bełchatów na ławie oskarżonych

Maciej Wiśniewski
26 piłkarzy, dwóch trenerów i sędzia mieli w sumie ustawić lub próbować ustawić wynik 31 meczów GKS Bełchatów w rundzie wiosennej sezonu 2003/2004, kiedy bełchatowski klub bezskutecznie walczył o awans do ekstraklasy, oraz w sezonie 2004/2005, kiedy ten awans wywalczył. Liczący 215 stron akt oskarżenia w aferze korupcyjnej trafił z Prokuratury Apelacyjnej we Wrocławiu do Sądu Rejonowego w Bełchatowie.

Wśród oskarżonych piłkarzy są m.in. byli reprezentanci Polski - łodzianin Radosław M., który zakończył już karierę, Łukasz G., obecnie gracz Wisły Kraków, czy obecny zawodnik Podbeskidzia Bielsko-Biała Dariusz P. Wszyscy piłkarze mieli składać się na łapówki dla sędziów i obserwatorów piłkarskich. W zamian za pieniądze arbitrzy mieli ułatwiać bełchatowianom wygrywanie meczów, a obserwatorzy przymykać na to oko i wystawiać sędziom wysokie noty.

Z napisanego przez wrocławskich śledczych aktu oskarżenia wynika, że organizatorem zbiórek pieniędzy na łapówki był ówczesny trener GKS Mariusz K. (dziś już nieobecny w wielkiej piłce), któremu pomagał asystent Marek P. (dziś pracownik kopalni Bełchatów). Pośrednikiem w tym procederze był znany łódzki sędzia piłkarski Krzysztof Z.

Mechanizm wyglądał tak, że trener po każdym meczu sporządzał listę piłkarzy, którym za udział w wygranym pojedynku należy się premia. Druga, nieoficjalna lista zawierała kwoty, które gracze mają wpłacić. Zebrane pieniądze przekazywano sędziom. Nigdy nie zdarzyło się, aby któryś z piłkarzy odmówił, a kwota nie zgadzałaby się z tym, co wcześniej było uzgodnione z arbitrem. Pieniądze na łapówki trener Mariusz K. miał przekazywać Krzysztofowi Z. lub jego pośrednikowi Grzegorzowi G., którzy dawali pieniądze sędziom i obserwatorom.

To właśnie były już sędzia Z., który zdecydował się na współpracę z prokuraturą, miał przekonać trenera K. do udziału w korupcji. GKS miał się włączyć do tego procederu wiosną 2004 roku. Łódzki arbiter w rozmowie z trenerem wyraził zdziwienie, że GKS zajmuje wysoką lokatę w tabeli II ligi po rundzie jesiennej, choć nie opłacał sędziów. Po tej rozmowie Mariusz K. miał zaproponować swoim piłkarzom składki na sędziów, bo jak wynika z jego zeznań, obawiał się, że bez łapówek GKS nie awansuje do ekstraklasy.

Za pomoc arbitrów GKS miał płacić od 5 tys. do 10 tys. zł za mecz. Wyższą stawkę miał mecz z Zagłębiem Lubin z czerwca 2004 roku, za który GKS miał zapłacić 25 tys. zł. Ten mecz jednak przegrał, awans wywalczyło Zagłębie, a GKS zajął dopiero czwarte miejsce.

W nowym sezonie piłkarze i trener kupowali już mecze od początku. Trener Mariusz K. w czwartek nie odbierał telefonu.
Spośród 29 oskarżonych trzynastu, w tym obaj trenerzy, przyznało się do winy i jest gotowych poddać się karze. Nie ma wśród nich największych ówczesnych gwiazd zespołu.

"Bardzo się cieszę, że po tak długiej przerwie sprawa trafiła do sądu, ponieważ wiem, że jestem niewinny" - napisał w oświadczeniu Łukasz G. "Powództwo sądowe pozwoli mi ostatecznie oczyścić się ze stawianych mi przez prokuraturę zarzutów" - czytamy.

Żadnego z oskarżonych piłkarzy nie ma już w GKS Bełchatów. Klub odciął się także od tych, którzy po wybuchu afery grali w Bełchatowie, i wyrzucił ich z drużyny.

- To było dekadę temu, dziś klub jest zarządzany w zupełnie inny sposób, nikogo z ludzi z tym związanych z tym procederem w klubie już nie ma i nie chcemy mieć z tą sprawą nic wspólnego - mówi Marcin Szymczyk, prezes GKS Bełchatów.

Na razie nie ma jeszcze wyznaczonego terminu rozpoczęcia procesu. Jak mówi sędzia Aneta Świtalska-Forenc, przewodnicząca wydziału karnego bełchatowskiego sądu, w pierwszej kolejności rozpatrywane będą sprawy tych, którzy przyznają się do winy i chcą dobrowolnie poddać się karze.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki