Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kotras o Grabarczyku: U polityków coraz częściej zaciera się kontakt z codziennością

rozm. Marcin Darda
Marcin Kotras: Grabarczyk to kolejna eksponowana osoba, która traci stanowisko nie wskutek oceny za prowadzenie polityki ministerstwa, ale za podstawowe zaniechanie typu niewpisanie zegarka do oświadczenia majątkowego czy rozliczenie kilometrówek
Marcin Kotras: Grabarczyk to kolejna eksponowana osoba, która traci stanowisko nie wskutek oceny za prowadzenie polityki ministerstwa, ale za podstawowe zaniechanie typu niewpisanie zegarka do oświadczenia majątkowego czy rozliczenie kilometrówek archiwum Polska Press
O przyzwoitości w polityce i dlaczego nie można przejść do porządku dziennego nad sprawą byłego ministra, opowiada Marcinowi Dardzie dr Marcin Kotras, socjolog z Uniwersytetu Łódzkiego

Cezary Grabarczyk, najpotężniejszy w ostatnich latach łódzki polityk, złożył dymisję, nie jest już ministrem sprawiedliwości. Czy tło tej dymisji, czyli z jednej strony ewentualne sfałszowanie protokołu z egzaminu praktycznego pozwolenia na broń bez wiedzy Grabarczyka, lub też niepodejście do egzaminu praktycznego i otrzymanie tego pozwolenia jest tylko "nieistotnym niedopatrzeniem", jak niektórzy sugerują, czy istotną kwestią niedotrzymania standardów prawa?
Bezwzględnie nie jest to "nieistotne niedopatrzenie". Kiedyś Leszek Miller otrzymał w prezencie pistolet i chwilę potem pojawiły się pytania o pozwolenie na broń. Wówczas rzecznik MSW odpowiedział, że "co za problem, bo przecież minister to nie jakiś Jaś Kowalski". Takie postawienie sprawy to sygnał wysłany w stronę społeczeństwa, że są ci, którzy muszą bezwzględnie prawa przestrzegać, i ci, którzy w niektórych sytuacjach mogą sobie pozwolić na jego omijanie. Dlatego kwestią drugorzędną jest to, czy to było świadome zachowanie ministra Grabarczyka, czy też wynikało z nadgorliwości tych, którzy to pozwolenie chcieli ministrowi załatwić. Chodzi o sam efekt tego zdarzenia i jak ono może zostać publicznie odebrane.
O samej sprawie wciąż nie wiadomo więcej, niż się pojawiło do czasu dymisji, za to mówi się więcej o dymisji niż o jej tle.
Fakt, więcej się dyskutuje o tym, czy to była decyzja ministra, czy też wymusiła ją premier Ewa Kopacz. Ale i tak mamy niedobry sygnał a propos standardów przestrzegania prawa, konkretnie tego, kto i w jaki sposób ma go przestrzegać. Druga sprawa to szeroko rozumiane kwestie etyczne. Wszystko jedno, czy minister Grabarczyk do snu czyta Immanuela Kanta, czy wczytuje się w Etykę Arystotelesowską, ponieważ każdy z nas ma tzw. przedrozumienie etyczne, czyli wie, które rzeczy w życiu są przyzwoite, a które nie. Od osoby piastującej publiczne i specyficzne stanowisko - bo fakt, że sprawował akurat funkcję ministra sprawiedliwości dodaje tej sprawie pikanterii - wymagalibyśmy jednak bycia poza wszelkimi podejrzeniami. Przecież on ma być tym, który standardy dotyczące regulacji prawnych i legislacyjnych wytycza. W tej sytuacji czegoś takiego nie było, dlatego też żadna odpowiedź ministra nie byłaby satysfakcjonująca. Jeśli powiedziałby, że miał tego świadomość, byłoby to dla niego dyskwalifikujące natychmiast, jeśli zaś odpowiedziałby, że odbyło się to poza jego wiedzą, wówczas stawia pod znakiem zapytania możliwość nadzoru, jaki powinien nad przestrzeganiem prawa sprawować. Obserwując jednak drogę polityczną ministra, obserwując jego samego oraz część jego środowiska w PO, trudno mi sobie wyobrazić, że może być osobą aż tak dalece nieświadomą.

Czy to sugestia, że "władza deprawuje, a władza absolutna deprawuje absolutnie"?
Akurat ta XIX-wieczna maksyma lorda Actona nie traci na aktualności w kontekście większości spektakularnych dymisji ostatnich lat. U polityków coraz częściej zaciera się kontakt z codziennością, pilnowanie przyzwoitości w banalnych sprawach, by nie stanowiły one przedmiotu żadnych dociekań, spekulacji i podejrzeń, tak abyśmy mogli oceniać polityków za to, do czego są powołani, jakimi są ministrami. Tymczasem jest to kolejna eksponowana osoba, która traci stanowisko nie wskutek oceny za prowadzenie polityki ministerstwa, ale za podstawowe zaniechanie typu niewpisanie zegarka do oświadczenia majątkowego czy rozliczenie kilometrówek. To potwierdza, że nasza klasa polityczna nie odrobiła jeszcze lekcji obywatelskiej, mimo że w formalnym przekazie do nas, obywateli, często sama o tym mówi. Wracając do Cezarego Grabarczyka: nie należy bagatelizować tej sprawy, ponieważ przejście nad nią do porządku dziennego obniżałoby nasze standardy na jeszcze niższy poziom. Powiedzielibyśmy tym samym oficjalnie, że politykowi wolno więcej niż tym, którzy nie piastują eksponowanych stanowisk. Sprawa ministra Grabarczyka ma również inne ciekawe wątki, bo przecież tzw. prasa niepokorna pisała o jego problemach z pozwoleniem na broń już na początku marca, zapewne dzięki przeciekowi z prokuratury, właściwie przez dwa miesiące nic się nie działo, a zaczęło się dziać na finiszu kampanii.

CZYTAJ DALEJ NA NASTĘPNEJ STRONIE

Sam Cezary Grabarczyk w oświadczył, że ma nadzieję na szybkie wyjaśnienie sprawy. Tylko co, jeśli tak się nie stanie? Za chwilę układanie list wyborczych do Sejmu. Czy PO powinna wystawiać Grabarczyka na pierwszym miejscu listy, czy powinna wystawiać go w ogóle, jeśli sprawa się nie wyjaśni?
W tej chwili to jest najciekawsza rzecz. Ciekaw jestem, jak zachowa się sam Cezary Grabarczyk, bo jeśli iść torem wewnętrznych rozgrywek w PO, to decyzja o tym, że nie jest on nr 1 na liście w okręgu łódzkim, byłaby dowodem na to, że jego frakcja słabnie, a rośnie rola Grzegorza Schetyny. Pytanie jest dobre, ale trudno na nie jednoznacznie odpowiedzieć, bo przecież zawsze podkreśla się, że dopóki komuś winy się nie udowodni, trzeba tę osobę traktować jako niewinną. Oczywiście, od tego rodzaju osób powinniśmy oczekiwać więcej, dlatego sam Cezary Grabarczyk, jak i zarząd Platformy powinni dwa razy się zastanowić, czy rzeczywiście dobrym pomysłem byłoby eksponowanie tej osoby jako lokomotywy mającej przyciągać wyborców do tej listy.

To byłby prezent dla PiS?
Oczywiście, bo element rywalizacji politycznej między PO a PiS jest silny i umiejętnie podtrzymywany przez obydwa ugrupowania, zatem PiS wykorzystałoby to bez wątpienia, ale nie tylko PiS. Mam wrażenie, że pojawienie się tego tematu w kampanii parlamentarnej uznane byłoby przez sztaby inne niż PO za temat najlepszy do rozstrzygania o tym, jak ma wyglądać pełnienie mandatu przez posła i funkcjonowanie parlamentu. Zajmowalibyśmy się problemem pozwolenia na broń, wzajemnymi oskarżeniami itd. Ale tego tematu nie rozstrzygniemy, rozstrzygnąć go powinna sama Platforma, jeśli chce te wybory wygrać lub przegrać jak najmniej. Jakiś sygnał już został wysłany, bo decyzja o dymisji zapadła dość szybko, ale o tym, czy to oznacza jego czasową, czy w ogóle eliminację z życia politycznego, przekonamy się zapewne, kiedy te listy wyborcze będą gotowe. Mnie tylko dziwi, że ta sprawa nie została wcześniej rozwiązana przez samego ministra, a PO nie odniosła się do niej wcześniej, skoro tzw. niepokorna prasa informowała o niej już w marcu. Gdyby to dotyczyło mnie, a miałbym czyste sumienie, to od razu zaprezentowałbym wszystkie możliwe dokumenty z kalendarza, które by to potwierdziły. Tymczasem nie było tego rodzaju otwartej polityki komunikacyjnej w tej sprawie, co rodzi pewnego rodzaju domysły osób nieżyczliwych PO i samemu Grabarczykowi, że oto jest zamieszany w jakąś sprawę, gdzie wchodzić w grę może łamanie prawa, a w kampanii przedstawia się go jako osobę, która ma być godna uzyskania mandatu poselskiego.

Są też domysły polityczne, choćby takie, że po osłabieniu Grabarczyka, to Ewa Kopacz przejmie spółdzielnię, czyli jego frakcję, bardzo mocną zresztą, bo przecież i drugi lider, Andrzej Biernat, też może mieć kłopoty...
Rozgrywki wewnątrzpartyjne często są niedoceniane, a przecież my jako wyborcy nie mamy wpływu na to, kogo partia w wyborach nam podsunie. Ale Ewa Kopacz tę sytuację może wykorzystać właśnie w taki sposób, bo przecież chce być premierem także po wyborach. Teraz układ sił sprzyja pani premier, bo drugi szereg spółdzielni jest na tyle spolegliwy, że w prosty sposób za udzielenie poparcia może być nagrodzony dobrymi miejscami na listach wyborczych i zapomnieć o tych, którzy dotąd dyrygowali tym środowiskiem.

Ewentualna zmiana dyrekcji spółdzielni w PO osłabiłaby łódzką Platformę i prezydent Hannę Zdanowską chyba też...
Prezydent Zdanowska jest silnie kojarzona z Grabarczykiem, więc byłoby to większe lub mniejsze osłabienie łódzkiego środowiska, ale nie byłbym zdziwiony, gdyby po czymś takim ono szybko odbudowało się w innej konfiguracji, pod większym wpływem Ewy Kopacz. Pytanie, jak do tego podszedłby sam Cezary Grabar-czyk. On moim zdaniem jest doskonale zorientowany jak takie rozmowy o nowym podziale wpływów mogą wyglądać. Tym bardziej że gruszek w popiele zapewne nie zasypia Grzegorz Schetyna, który w dymisji Grabarczyka zobaczył szansę na jeszcze większe wzmocnienie swojego skrzydła. A przecież o tym, że Schetyna jest politykiem konsekwentnym i cierpliwym mogliśmy się przekonać nieraz. Przecież Grabarczyka w roli ministra zastąpił człowiek kojarzony właśnie z Grzegorzem Schetyną...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki