Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Krzysztof Kosior, prawnuk Witolda Pileckiego: Będę starał się zachować pamięć o rotmistrzu [WYWIAD]

rozm. Anna Gronczewska
Krzysztof Kosior
Krzysztof Kosior fot. Paweł Łacheta
Krzysztof Kosior, prawnuk rotmistrza Witolda Pileckiego, opowiada nam m.in. o tym, jak bohatera zapamiętała rodzina.

Spotkał się Pan z łódzkimi studentami w przededniu 25 maja, a więc kolejnej rocznicy śmierci Pana pradziadka, rotmistrza Witolda Pileckiego. Ta data to w Pana rodzinie szczególny dzień?

Na pewno. Zawsze zamawialiśmy i zamawiamy mszę świętą w intencji pradziadka Witolda. Z opowieści babci wiem, że co roku 25 maja przychodziła pod bramę więzienia przy Rakowieckiej w Warszawie. Dokładnie o godzinie 21.30, więc wtedy, kiedy w roku 1948 wykonano na pradziadku wyrok śmierci, a w zasadzie dokonano mordu sądowego. Ta godzina jest podana w akcie zgonu. Pamiętam czasy, gdy pod tę bramę chodziła sama babcia Zosia lub towarzyszył jej brat Andrzej. Zapalali znicz, odmawiali różaniec. Ale od kilku lat to się zmieniło. Wydarzenie trwa co najmniej godzinę, w oprawie Rajdu Katyńskiego, jest asysta policji. Przychodzi też wielu ludzi, którzy chcą uczcić pamięć pradziadka Witolda. Są pochodnie, flagi, ksiądz, który odmawia krótką modlitwę.

Pan jest prawnuczkiem rotmistrza ze strony jego córki Zofii...

Tak. Wszystko poszło po kądzieli. Dzieci rotmistrza mają po dwie córki.

Kiedy Pan się dowiedział, że jest potomkiem bohatera?

Przez całe dziesięciolecia była silna blokada medialna. Nie wolno było mówić o rotmistrzu Pileckim. Świadomość, że był moim pradziadkiem i wyjątkową postacią miałem od dziecka. Ale z racji wieku inaczej do tego się podchodzi. Zwłaszcza, gdy ktoś nie ma własnego doświadczenia i punktu odniesienia. To tak, jakby komuś opowiadać, że jego przodek brał udział w Powstaniu Listopadowym. Oczywiście to bardzo chwalebne, ale nie ma bezpośredniego przełożenia, człowiek nie jest tego w pełni świadom. Miałem szczęście, że mnie wychowywała prababcia Maria, żona Witolda Pileckiego, która cieszyła się niezłym zdrowiem. Byłem za mały, by o pewne rzeczy pytać. Miałem jednak bezpośredni kontakt z żoną Witolda, co bardzo sobie cenię. Była niesamowitą kobietą, nauczycielką z powołania. Świadomość, że miałem pradziadka bohatera, była w relacjach rodzinnych. Nie karmiono mnie jednak przeświadczeniem, ani sam sobie takiego przeświadczenia nie wyrobiłem, że ja przez to jestem osobą znakomitą, wyróżnioną. Żadnej manii wielkości z tego powodu nie mam do dziś. Wiedziałem, że miałem w rodzinie ważną osobę. Ale też sam musiałem zdobywać o niej informacje.

Co prababcia opowiadała o swoim mężu?

Od prababci nie słyszałem wiele o Witoldzie. Nie opowiadała mi o tym jaki był, bo trudno o takich sprawach rozmawiać z siedmio czy ośmioletnim dzieckiem. Natomiast odczułem wielką miłość, jaka musiała łączyć prababcię Marię i Witolda. Prababcia nie wyszła powtórnie za mąż, a łatwo jej w życiu nie było. Prababcia nie mogła nigdzie znaleźć pracy. Babci uniemożliwiono studia. Byli bowiem rodziną "wroga ludu". Przypuszczam, że gdybyśmy żyli w sowieckiej Rosji, to mnie by pewnie nie było. Rodzinę by rozstrzelano pod jakąś ścianą. U nas zaś trwała intensywna walka o umysły. Tak było do 1989 roku.

Czytaj dalej na drugiej stronie...
W szkole mógł Pan chwalić się pradziadkiem na lekcjach historii?

Bardzo dobrze wspominam nauczycielkę historii z liceum. Temat dziadka się przewijał. Ale nie czułem potrzeby chwalenia się, że Witold Pilecki jest moim krewnym.

Ale na pewno wiele o swoim ojcu opowiadała Pana babcia?

Dla babci misją jej życia jest zachowanie pamięci o ojcu. Ten wzrost zainteresowania rotmistrzem Pileckim babcię na pewno spełnia i popycha do przodu. Ma już ponad 80 lat i moim zdaniem chwilami zbyt intensywnie się spala w różnych wydarzeniach. To jednak ukoronowanie jej życia. Ona nawet w najgorszych, najpodlejszych czasach próbowała pamięć o ojcu utrzymać. Podobnie jak jej brat Andrzej.

Obraz jakiego człowieka wyłania się z opowieści babci?

Uderza mnie to, jak wiele udało się Witoldowi przekazać dzieciom w tak krótkim życiu. Oni mieli tylko kilka lat szczęśliwego dzieciństwa. Potem wybuchła wojna. Ojciec pojawiał się na jakiś czas, znikał, przesłał jakiś list. Wprowadzał trochę dryl wojskowy. Śniadanko miało być zjedzone, posprzątane. Kładł silny nacisk na to, by mówić prawdę. W naszych czasach byłoby wskazane, by tak dzieci wychowywać. Ze wspomnień babci wyłania się wzór do naśladowania, kochający ojciec, nauczyciel. Kiedyś o mało co nie rozdeptała by biedronki. Ojciec ją zatrzymał. Powiedział, żeby uważała, bo nie można niszczyć żadnej istoty bez powodu, bo każda jest potrzebna.

Babcia pewnie nie wiedziała, że w czasie wojny celowo dał się zatrzymać i uwięzić w Auschwitz...

Pewnie nie za dużo. Po wojnie, kiedy ojciec częściej się pojawiał, a potem zniknął, bo okazało się, że jest "wrogiem ludu", "szpiegiem" i trafił do więzienia, to babci się to trochę zwaliło na głowę. Nie było jej łatwo żyć z takim piętnem. Ale nigdy się swego ojca nie wyrzekła. Zawsze starała się świadczyć, że była to postać pozytywna, chwalebna, a nie taka, jaką przedstawiano. Jestem za to babci wdzięczny i podziwiam ją.

Zachowało się wiele pamiątek po rotmistrzu Pileckim?

Nie, a te które ocalały dziadkowie oddali do muzeów. Pozostał grzebyk, babcia ma broszkę w kształcie ryby symbolizującą znak zodiaku, którą dostała od ojca. Zostały listy z czasu wojny, kilka napisał z więzienia. Wszystko jest dostępne w aktach IPN.

Jest Pan dumny z pradziadka?

Tak, ale wewnętrznie. To z jednej strony dla mnie rodzaj kompasu życiowego, który mnie bardziej lub mniej trzyma. Gdy podejmuję decyzje, to staram się przyjrzeć, jak życie pradziadka wyglądało. To mi pomaga. A z drugiej strony wiem, że nie powinienem zboczyć z dobrej ścieżki.

Teraz Pan przejmuje pałeczkę od babci i zostaje kustoszem pamięci rotmistrza Pileckiego?

Babcia mówiła, bym starał się zachować pamięć rotmistrza w jej imieniu. Ona sobie na razie świetnie radzi. Ja mam tylko problem, że jestem daleki pokoleniowo. Na wiele pytań nie umiem odpowiedzieć.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki