MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Krzysztof M. Maj, youtuber i doktor AGH w Krakowie o polskiej edukacji: „Moim marzeniem jest to, żeby matura była prestiżowa”

Emilia Ratajczak
Emilia Ratajczak
Dr Maj prowadzi również kanał na YouTube, gdzie nie tylko gra w gry komputerowe, ale również prowadzi satyryczną serię "Dla każdego coś przykrego", gdzie skupia się na mankamentach polskiej edukacji.
Dr Maj prowadzi również kanał na YouTube, gdzie nie tylko gra w gry komputerowe, ale również prowadzi satyryczną serię "Dla każdego coś przykrego", gdzie skupia się na mankamentach polskiej edukacji. mat. prywatne
Krzysztof M. Maj jest doktorem na Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie. Uczy studentów na Wydziale Humanistycznym, ale także gra w gry i prowadzi serię „Dla każdego coś przykrego” na swoim kanale na YouTube. W rozmowie opowiedział o tym czego nie lubi w polskiej szkole, dlaczego rankingi szkół szkodzą oraz czemu matura powinna być prestiżowa.

Spis treści

Krzysztof M. Maj o przyszłości polskiej edukacji. "Nie chciałbym, żeby edukacja była płatna"

Czego pan nie lubi w polskiej szkole?

Najbardziej koncentruję się na dezindywidualizacji. Dużo nauczycieli uważa, że nie da się indywidualizować kształcenia, natomiast najlepiej nauczyciele potrafią indywidualizować kształcenie nawet w 40-osobowej sali. Po prostu są do tego stosowne metody dydaktyczne. Nie metody podające, wykładowe, tylko warsztatowe i przede wszystkim kształtujące prace w grupie. Myślę, że każdy kto ukończył polską szkołę może przyznać mi tutaj rację, że praca w grupie u nas sprowadzała się do tego, że i tak jedna osoba wszystko robiła, a cała reszta siedziała i patrzyła. Nie uczyliśmy się w ten sposób pracować.

Wykorzystanie alternatywnych metod w szkolnictwie mogłoby wesprzeć ten wysiłek indywidualizacji, a oprócz tego wdrażanie metod tutorskich i indywidualnego kontaktu, które sprawdzają się w innych sektorach. Nieprzypadkowo korepetycje działają dzięki kontaktowi jeden na jeden. W szkole widzę to szczególnie w obszarze konsultacji zawodowych, które nie istnieją wskutek czego ludzie często idą na studia. Kształci nas taki profesorsko-akademicki dryl, że wydaje nam się, że każdy musi po szkole pójść na studia i zostać naukowcem. Z perspektywy wykładowcy akademickiego mogę powiedzieć, że im mniej osób idzie na studia, tym lepiej dla wszystkich, a przede wszystkim dla studentów, którzy nie będą marnować czasu na zorientowanie się, że idą gdzieś gdzie nabędą umiejętności, które nie przydadzą się na rynku pracy czy gdzieś, gdzie po prostu bardzo się rozczarują. Obszar indywidualizacji jest naprawdę bardzo szeroki.

Czyli pana zdaniem polska szkoła powinna przejść dużą reformację?

Te reformy, które są teraz, są naskórkowe. Przykładem są te nieszczęsne zadania domowe. Ministerstwo jest teraz niesamowicie dumne z tego, że pod naciskami ZNP zwinęło swój projekt likwidacji zadań domowych do „delikatnej” sugestii, żeby tych zadań to może nie oceniać, a w odniesieniu do nauczania początkowego mają być całkowicie zlikwidowane z wyjątkiem tych, które kształtują umiejętności motoryki małej, które i tam dominowały. Zatem nic się nie zmienia.

Mądra zmiana dotyczyłaby raczej tego, że „nie wolno liczyć średniej arytmetycznej ocen”. Automatycznie wtedy nauczyciele skończyliby zadawać zadania domowe. Nie musimy im tego zakazywać, po prostu sami dojdą do wniosku, że to nieopłacalne. Co więcej – automatycznie nie będą robić takich dużej liczby kartkówek i testów, bo skoro nic z nich nie wynika, to i tak ludzie nie będą ich traktować poważnie. W taki sposób nie zakazujemy nauczycielom, żeby czegoś nie robili, a uniemożliwiamy jedynie wyciąganie średniej arytmetycznej. Co i tak jest już zapisane w ustawach – nigdzie nie ma powiedziane, że to ma być średnia arytmetyczna, to nauczyciele sobie dośpiewali. Wystarczy jedna cyfrowa ocena na koniec. Pozostałe mają być w formie feedbacku, czyli oceny kształtującej, której nie ma w polskim systemie.

Co jest źródłem tego problemu?

Naskórkowa zmiana nie pomoże. Może pomóc zmienienie czegoś, co jest jądrem tego systemu: przekonanie, że jesteśmy w stanie zmienić ludzi na liczby, w systemie je do siebie dodać, zrachować, zrobić z tego wzór, później przekazać go fundacji „Perspektywy”, żeby mogła nasze licea zrankingować, a jeszcze najlepiej, żeby na podstawie tego wzoru zrekrutować ludzi na studia. To jest absolutna aberracja, która nie kończy się na studiach, bo zmagamy się z tym na poziomie oceny pracowniczej czy punktowania artykułów naukowych na uczelniach. Rdzeniem tego problemu jest to, że ktoś stwierdził, że można ludzi punktować i numerycznie oceniać i sprowadzać do wartości liczbowej.

Punkty, punkciki i rankingi, czyli jak zrobić z ucznia liczbę

Czyli punkty i liczby to również nie jest pana ulubiona rzecz w polskiej szkole?

Udowodniłem już dawno, przeprowadzając własne egzaminy, że bynajmniej jeśli ludziom da się wszystkie możliwe źródła: internet, telefon czy notatki z wykładów i nieograniczony czas na egzamin, to wciąż nie zdadzą wszyscy, a typowe 60-70% osób. Nie mamy podstawowej umiejętności jaka powinna być wykształcona w dzisiejszych czasach czyli wyszukiwania źródeł, ale przede wszystkim – łączenia ich ze sobą. To są problemy, które możemy obserwować wszędzie, rozpoczynając od dziennikarstwa i skończywszy na pracach naukowych i niestety na nauczaniu naszych pedagogów. Sprowadzanie do liczb ma takie pozory obiektywizmu, ale to są wyłącznie pozory. Wydaje nam się, że możemy oceniać obiektywnie, a tymczasem ocena zawsze jest subiektywna. Nieważne czy to jest recenzja filmu czy recenzja umiejętności ucznia. Patrząc na to od kuchni widać, że za tymi wszystkimi pseudoobiektywnymi punktami i procentami jest tabela, w której są konkretne umiejętności, które ktoś musi mieć, więc nauczyciel chcący i tak „obiektywnie” oceniać, będzie musiał zaglądać do tej tabeli i sprawdzać czy wszystko się zgadza. To powoduje, że myśli według schematu.

Rozwiązania systemowe nie są dla ludzi zdolnych. Rozwiązania systemowe są dla przeciętnych, tak, żeby przeciętny nauczyciel wiedział jaka jest ścieżka postępowania. Wybitny nauczyciel nie będzie potrzebował żadnej reformy, poradzi sobie w systemie złym, kiepskim i wybitnym. Przeciętny – nie poradzi sobie w systemie, który jest dla ludzi wysoko wykwalifikowanych, więc będzie musiał automatycznie podnosić swoje kompetencje, żeby przetrwać. Skoro nauczyciele mogli się dostosować do głupoty obecnego systemu, to są w stanie dostosować się do każdego innego.

Czy rankingi szkół i oceny wnoszą cokolwiek pozytywnego do edukacji?

Rankingi na pewno ułatwiają ludziom podejmowanie decyzji, które powinni podejmować w sposób, który nie jest łatwy. Prawda jest taka, że żeby podjąć mądrą decyzję o pójściu na daną uczelnię, należy iść na zajęcia i zobaczyć jak wyglądają, albo poczytać opinie ludzi w internecie. Rankingi układane przez hegemona na polskim rynku, czyli fundację Perspektywy, są układane na podstawie wyników matur i wyników olimpijczyków z czego każdy może wyprowadzić wniosek jak te rankingi są bezsensowne – są przypadki szkół, które nie dopuszczają do matury, żeby utrzymać wysoką pozycję. Już pomijam fakt, że fundacja po roku umożliwia szkołom kupienie za 600 złotych tej „śmiesznej” tarczy, którą umieszcza na swojej stronie. Przez rok po otrzymaniu nagrody jest to bezpłatne a później fundacja na tym zarabia.

Fundacja rankinguje również polskie uczelnie i niestety robi to na podstawie danych jednej korporacji, co zakrawa o lobbing, bo wyłącznie dane z jednej firmy (Elsevier) są brane pod uwagę, jeśli chodzi o rankingowanie tekstów naukowych. Pokazuje to tylko jak zamknięte jest to środowisko. Alternatywą jest powołanie ministerialnego rankingu, który będzie uwzględniał inne aspekty, np. procent zadowolenia uczniów z nauki w jakiejś szkole, co wydaje się bardziej istotne. Tak samo głos rodziców powinien być brany pod uwagę. Dzisiaj bardzo łatwo jest zbierać takie dane i aż szkoda z tego nie korzystać, bo w tym momencie dostępu do takich statystyk nie mamy. Jestem gorącym przeciwnikiem wszelkich rankingów.

Dr Maj prowadzi również kanał na YouTube, gdzie nie tylko gra w gry komputerowe, ale również prowadzi satyryczną serię "Dla każdego coś przykrego", gdzie skupia się na mankamentach polskiej edukacji.
Dr Maj prowadzi również kanał na YouTube, gdzie nie tylko gra w gry komputerowe, ale również prowadzi satyryczną serię "Dla każdego coś przykrego", gdzie skupia się na mankamentach polskiej edukacji. mat. prywatne

Szansa na zmianę? Konkretne zmiany w polskiej edukacji

Czy reszta propozycji pani ministry nadaje się do tego, by zreformować ten system? Pan uważa, że to może zmienić jakoś sytuację?

Jeśli będziemy się upominać chociażby o to, żeby było przestrzegane prawo oświatowe z 1999 roku z nowelą z 2017, to już będzie dobrze. Mnie osobiście jednak bawi, że Ministerstwo Edukacji Narodowej w swoim własnym rozporządzeniu mówi o tym, że nie należy oceniać zadań domowych, skoro to jest powiedziane we wcześniejszej ustawie, definiującej ocenę kształtującą, czyli feedback. Jeżeli ministerstwo musi powtarzać prawo, które zostało sformułowane x lat wcześniej, to świadczy o tym, że ma ono słabą moc sprawczą i sami sobie zdają z tego sprawę. Potrzebujemy albo wzmocnienia tego głosu ministerstwa, by był bardziej radykalny i instruktażowy, natomiast wiem, że duża część środowiska nauczycielskiego będzie przeciwna.

To jest grupa zawodowa, której obrywało się w ostatnich latach tyle, że przydałoby się ich wysłać na jakieś 5-letnie urlopy, żeby wypoczęli i dopiero wtedy wznowili pracę. Teraz wszyscy będą mówili, że nie chcą zmian czy reform, bo będą chcieli, żeby wróciły czasy sprzed różnych zmian, czasami bardzo szkodliwych. I nic nie będziemy w stanie zrobić. Edukacja dziś nie może opierać się na modelu stagnacyjnym, na którym opiera się od ‘99 roku, z tego względu, że rok w rok wprowadzane są nowe rzeczy, które całkowicie dekonspirują bezwład tego systemu i równocześnie stawiają wyzwania, którym nie są w stanie podołać zarówno nauczyciele jak i uczniowie. Brakuje takiej refleksji w ministerstwie, a równocześnie – siły sprawczej.

Czyli jakie konkrety powinniśmy wprowadzić?

Taka jedna z najważniejszych rzeczy, która powinna być wprowadzona, to wysiłek sprawdzenia statutów i ich legalności na poziomie ogólnopolskim. Druga rzecz za którą się bardzo opowiadam i z tego co wiem, to są pozytywne głosy w ministerstwie to jest przygotowywana przez Stowarzyszenie Umarłych Statutów ustawa o rzeczniku praw ucznia, która również wspomoże te wysiłki. Dobrze by było, żeby rząd rozwijał ten projekt, który miał na uwadze na początku, czyli Komisję Edukacji Narodowej i włączył do niej nie tylko nauczycieli jako jedyny głos, ale również uniwersyteckich ekspertów z zakresu pedagogiki oraz głosy reformatorskie, które pokazują, że takie rozwiązania da się przeprowadzać.

Fundacja Budząca się szkoła sprawdza, ile szkół jest w stanie wdrożyć np. kognitywne metody w ocenianiu czy inne alternatywne metody pedagogiczne. W Polsce, w realiach takich, w jakich żyjemy, czyli w sytuacji przepełnionych klas, dużego rozwarstwienia ekonomicznego, są w stanie. Mamy dowody, że da się to zrobić, więc musimy to skalować na większą grupę i sprawdzić czy możemy to zrobić w innych. Jedyną, moim zdaniem, organem, który może to zarządzić jest ministerstwo. Jeżeli nauczyciele będą wiedzieć, że mogą coś takiego robić i to działa – to dlaczego by tego próbować. Jedyną przeszkodą jest tutaj blokada psychiczna.

Łamanie praw ucznia i przyszłość szkoły w Polsce

Czy w Polsce są przestrzegane prawa ucznia?

Odpowiedź brzmi bardzo prosto: nie. Są przestrzegane tyle, o ile nie wchodzą w konflikt z obowiązkami ucznia. Problem polega na tym, że nie jest to symetryczna relacja – zawsze prawa są ważniejsze od obowiązków. Jeżeli prawa ucznia nie są przestrzegane w Polsce a obowiązki ucznia są, to znaczy, że 50% postanowień statutowych jest realizowanych, a odpowiedzialni za realizowanie tych postanowień są nauczyciele, a nie uczniowie. Sam fakt, że istnieje Stowarzyszenie Umarłych Statutów i są takie alarmująco wysokie procenty szkół, których statuty są nielegalne, jak również przedostające się do prasy skandaliczne zachowania niektórych nauczycieli, powinno budzić niepokój.

Pojawiają się również badania w różnych środowiskach niepokojące dane dotyczące zdrowia psychicznego młodzieży, które nawet jeśli nie wykazują bezpośrednio, że przyczyną takiego stanu rzeczy jest szkolnictwo, to pokazują, że szkoła na pewno w tym nie pomaga. To są dwie rzeczy, które powinny nas zaalarmować i doprowadzić do wnikliwych kontroli szkół. Żeby można było mówić o przestrzeganiu praw – powinniśmy wprowadzić systematyczny rodzaj kontroli. Mamy takie rozwiązania na uniwersytetach – robi to Państwowa Komisja Akredytacyjna. Musimy wypracować taki mechanizm, żeby dyrektorzy szkół musieli wyegzekwować, żeby zostały przestrzegane zasady, które nas obowiązują.

Więc nie przestrzega się praw ucznia. A co jeśli chodzi o technofobię? Panuje ona w polskiej szkole?

Jak powiedział kiedyś mądry mag, Albus Dumbledore: „Strach przed imieniem wzmaga strach przed samą rzeczą”. Wydaje mi się, że strach przed smartfonem i technologią wynika głównie z niewiedzy. Nie dość, że rodzice i nauczyciele nie wiedzą jak działa technologia, to nie wiedzą jak bardzo ona działa. Jedno i drugie jesteśmy w stanie wyeliminować w bardzo łatwy sposób – wdrażając technologię w nauce tak, aby pokazywać alternatywy. Ludzie muszą mieć świadomość wyboru.

Jeżeli w szkołach wyegzorcyzmujemy całkowicie smartfony, to doprowadzi to do wytworzenia bardzo prostej asocjacji w mózgu – szkoła i książki to nauka a smartfon to zabawa. Skutek tego jest taki, że ludzie wracają ze szkoły całkowicie „na głodzie” smartfonowym i sięgają po niego. Jest to tylko potwierdzenie tezy rodziców. Ten problem byłby mniejszy, gdyby ludzie wykorzystywali ten sprzęt na inne sposoby. Młodzi ludzie bardzo dobrze zdają sobie sprawę, że są mechaniki uzależniające i na pewno nie pomaga jak mówimy, że technologia uzależnia. Musimy mówić o mechanikach, a następnie zastanowić się jak zapewnić strzały dopaminowe, które z tego smartfona pochodzą, uczniom np. poprzez zabawę – wykorzystywane są do tego różnego rodzaju techniki. Musimy zapewnić jak największą jakość interaktywnych materiałów edukacyjnych od zaraz.

Jak zatem wyobraża pan sobie polską szkołę w przyszłości?

Chciałbym, żeby dalej była bezpłatna. Wydaje mi się, że dużo ludzi, którzy chcą dobrego dla polskiej edukacji mówi, że rozwiązaniem jest to, żebyśmy poszli i wzmacniali sektor prywatny. Ja uważam, że konkurencja sektora publicznego i prywatnego jest absolutnie krytyczna dla powodzenia jakichkolwiek misji edukacyjnych i chciałbym, żebyśmy mieli dużo przypadków szkół publicznych, które eksperymentują z modelami walfdorskimi, demokratycznymi itd.

Chciałbym, żeby konkurencja nie była tylko pomiędzy dużym i małym kapitałem, ale także między rozwiązaniami publicznymi, rządowymi i dla wszystkich, niewykluczających z prywatnymi, które mogą inspirować. Życzyłbym sobie również, żeby była większa współpraca między środowiskami akademickimi a nauczycielskimi. Moim marzeniem jest to, żeby matura była prestiżowa, żeby fakt, że ktoś w Polsce zdawał maturę, był tożsamy z jakimikolwiek innymi osiągnięciami. Jest wiele zawodów, które tego akademickiego drylu nie wymagają. Myślę, że zyskają na tym wszyscy – przede wszystkim uczelnie, bo będą tam przychodzić osoby, które chcą się uczyć, a nie tylko ci, którzy chcą zdobyć papierek. Opowiadałbym się za wolnością, ale dobrze rozumianą wolnością – przy zachowaniu wszystkich tych systemów, które mamy, przy rygorystycznym przestrzeganiu prawa i równocześnie zapewnieniem wsparcia osobą, które nie mogą pozwolić sobie na to, żeby kształcić się tam samo efektywnie jak ludzie z bogatych domów.

Jesteś świadkiem ciekawego wydarzenia? Skontaktuj się z nami! Wyślij informację, zdjęcia lub film na adres: [email protected]

od 7 lat
Wideo

Polacy badają kosmos

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski