- Podejrzewamy, że ktoś dosypuje do kociego jedzenia trutkę na szczury lub żrący preparat - mówi Łucja Przycka, inspektor TOnZ. - Mieszkańcy zgłaszali nam podobne przypadki z różnych ulic: Podgórnej, Dąbrowskiego, Tetmajera, Deotymy. Obserwujemy miejsca karmienia kotów, ale na razie złapaliśmy tylko złodzieja karmy.
Ani pracownicy Administracji Nieruchomościami "Chojny" ani policja nie otrzymały jednak zgłoszeń w tej sprawie.
- Wiosną przyniesiono do nas kilka kotów z objawami zatrucia. Niestety, nie udało się ich uratować - mówi dr Katarzyna Maciejewska z przychodni weterynaryjnej przy ul. Siemiradzkiego. - Ostatnio przeprowadziłam sekcję zwłok kota, który nie przeżył zabiegu kastracji. Miał niski poziom płytek krwi, co mogło być odłożonym w czasie efektem podania trutki. Nie ma jednak stuprocentowej pewności - dodaje.
Jaromir Młynarski, lekarz weterynarii z kliniki "Bernard" tłumaczy, że objawy zatrucia są podobne do tych, które występują przy wirusowym zapaleniu jelit.
- W obu przypadkach występują biegunki i wymioty, dochodzi do odwodnienia. Z tego powodu trudno mi powiedzieć, ilu miałem ostatnio pacjentów po zatruciu - twierdzi Młynarski. I dodaje, że koty pełnią ważną rolę w miejskim ekosystemie, zwłaszcza teraz, gdy w miastach pojawia się coraz więcej zwierząt dzikich, takich jak lisy czy łasice.
Zgodnie z ustawą o ochronie zwierząt, za trucie kotów można trafić nawet na 2 lata do więzienia.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?