Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Baśń aż nazbyt klasyczna

Łukasz Kaczyński
Miłość Żołnierzyka i Baletnicy pozbawiono głębi
Miłość Żołnierzyka i Baletnicy pozbawiono głębi materiały Teatru Arlekin
"Cynowy żołnierzyk" Teatru Lalek Arlekin w Łodzi w reżyserii Jacka Pietruskiego powstał z połączenia fabuł "Dzielnego ołowianego żołnierza" oraz "Pasterki i kominiarczyka", baśni Hansa Christiana Andersena. Mariaż, który mógł być udany, pozostawia pewien niedosyt.

Porcelanowa Baletnica, która już nie bawi swym tańcem jaśniepaństwa, przygarnięta przez Kucharkę i majstra Florka (w żywym planie Maria Sowińska i Tomasz Pieczątkowski), wzbudza zainteresowanie dotychczasowych "mieszkańców" kuchni. Chińska Waza, podając się za wujka primabaleriny, chce wyswatać ją jako siódmą żonę Imbryka. W obronie dziewczyny staje Cukiernica. Pośród żartobliwych sporów do kuchni trafia oddział cynowych żołnierzyków - prezent Florka dla panicza - z których jeden z wzajemnością zakochuje się w Baletnicy. Lecz miłość tancerki i chromego wojaka wystawiona będzie na próbę, którą przejść można jedynie będąc wiernym prawdziwym wartościom.

Brzmi to dość klasycznie, na tle utworów Andersena może aż nazbyt. Charakterystycznej dla nich niejednoznaczności i różnicowania treści na różnych poziomach odbioru jest spektakl w Arlekinie niestety pozbawiony. Trudno, by ją miał, jeśli brak już ewidentnego czarnego charakteru, sprawcy wszelkiego zła, który również zdynamizowałby akcję i przykuł uwagę wychowanych na szybko zmieniającym się obrazie filmowym dzieci. Nie tak jasno ukazano też narodziny uczucia między Żołnierzykiem i Baletnicą, które i w pierwowzorze ma w sobie coś tragicznego.

Pochwalić należy pomysł oswojenia najmłodszej części publiczności z muzyką Piotra Czajkowskiego. Choć akurat utwory z "Jeziora łabędziego" i "Dziadka do orzechów" użyte w chwilach miłosnych wzruszeń i wyznań przydają spektaklowi aury klasycznej, ciężkostrawnej, bo melodramatycznej, a dzieciom nieznanej, operetki. Natomiast całą paletą barw zaistniało na scenie to, czemu w baśni Andersen poświęcił tylko kilka zdań, jak czarująca scena podmorskiej wędrówki, w czym niemała zasługa scenografii Iwony Brzezińskiej. Pochwały za animowanie sznurkowych lalek należą się Aleksandrze Gałaj (Kochanica Herszta Szczurów) i Małgorzacie Wolańskiej (Baletnica). Ciekawie wypadła rozpisana na bliższe i dalsze plany bitwa oddziału żołnierzy ze sztućcami, w której sprawdziło się uwydatnienie myśli i spostrzeżeń Żołnierzyka o Baletnicy przez wyciszenie odgłosów bitwy. Szkoda tylko, że w pojedynku aktywnie uczestniczyły jedynie widelce i łyżki.

Napotkana w kanałach szajka materialistycznie usposobionych szczurów, na czele z zaciągającym z rosyjska Hersztem, wprowadza na scenę rejwach, za którym nie zawsze idzie dziecięcy śmiech. Komiczne przejęzyczenia przygłuchego szczura, nie zawsze należycie akcentowane, nie dynamizują farsowej sceny, giną gdzieś pośród zwierzęcego pisku.

Taniec i piosenka Imbryka i jego czterech żon - filiżanek, uwrażliwia dzieci na problem szeroko rozumianej odmienności. O wartości uczuć przekonuje też rozmowa Żołnierzyka z Hersztem Szczurów. "On nie jest gorszy od innych. Może nawet jest lepszy" - powie Florek po powrocie Żołnierzyka do domu. Wydaje się jednak, iż niepozorny, lecz treściowo bogaty materiał literacki duńskiego autora w tej opowieści o wartościach ważniejszych niż powierzchowna ułomność, nie został w pełni spożytkowany.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki