Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ivo Pogorelić - najgorszy wśród najlepszych

Marta Śniady
Ivo Pogorelić (pierwszy z prawej) sprawiał wrażenie zadowolonego z łódzkiego występu
Ivo Pogorelić (pierwszy z prawej) sprawiał wrażenie zadowolonego z łódzkiego występu fot. Jakub Pokora
Ponownie nazwisko wzbudzającego kontrowersje pianisty sprowadziło w piątkowy wieczór do Filharmonii Łódzkiej rzesze ciekawskich. Dla jednych Ivo Pogorelić to synonim mistrzostwa, dla innych przeciwnie, ale jedna rzecz pozostaje niezmienna dla podzielonej publiczności - postać pianisty znanego z przegranej w Konkursie Chopinowskim jest zawsze gwarancją przeżycia niezwykłych emocji.

Na wstępie Orkiestra Symfoniczna Filharmonii Łódzkiej pod batutą Daniela Raiskina wykonała bardzo rzetelnie Uwerturę do opery "Don Giovanni" Wolfganga Amadeusza Mozarta. Publiczność jednak trwała w oczekiwaniu na główny punkt wieczoru. Nikt się nie spodziewał typowego wykonania Koncertu fortepianowego f-moll op. 21 Fryderyka Chopina, jednak dźwięki docierające ze sceny w najmniejszym stopniu nie przypominały wymienionego dzieła. Pogorelić wykonał pierwszą część wręcz topornym dźwiękiem, wprowadzając ostre akcenty w najdziwniejszych miejscach. Część druga przefiltrowana przez koncepcję Pogorelića straciła zupełnie poetyckość i płynność fraz, które zostały brutalnie podzielone ciężkimi uderzeniami w klawisze. Pianista z nieznanej nam przyczyny postanowił przedstawić Larghetto jako rozdzierający dramat, który nie znajduje uzasadnienia w partyturze. Czułam się, jakbym spacerowała po cyrkowym gabinecie osobliwości, i mimo iż oglądany wypaczony eksponat mnie przeraża, to nie mogę oderwać od niego wzroku. Z mojej reakcji na dziwaczne postępowanie Pogorelića wnioskuję, że podobnie jak większość publiczności muszę być masochistką, skoro słucham wykonania dzieła Chopina, mimo rosnącego we mnie uczucia niezrozumienia, a myśl o wysłuchaniu kolejnego koncertu z udziałem Pogorelića nadal budzi we mnie ciekawość, a nie odrzucenie.

Z przyjemnością zaś można było słuchać będącej w bardzo dobrej kondycji orkiestry, po której było widać i słychać, że włożyła dużo pracy w przygotowanie utworu. Piękne "wejścia" zespołu, świetny kontakt z dyrygentem i pełna świadomość brzmienia zasłużyły na podziw.

Po trudnej pierwszej części koncertu Symfonia c-moll Beethovena zabrzmiała kojąco. Jasne tematy, wykończone frazy i znajomy motyw losu w zestawieniu z f-moll Chopina nigdy chyba nie brzmiały tak konwencjonalnie, co wyjątkowo stało się atutem wykonania.

Koncert w wykonaniu tego najgorszego spośród najlepszych (lub odwrotnie) pianistów na długo pozostanie w pamięci łódzkiej publiczności, złożonej zarówno sympatyków, jak i oponentów. Tylko czy rzeczywiście na tego typu popularności powinno mu zależeć?...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki