Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

"Białe baloniki", czyli o życiu, które nie może nie boleć

Łukasz Kaczyński
Dla Michała Jarmoszuka (po prawej) "Białe baloniki" są spektaklem dyplomowym
Dla Michała Jarmoszuka (po prawej) "Białe baloniki" są spektaklem dyplomowym fot. materiały teatru
Zdziwieni mogą być ci, którzy oczekując beztroskiego przedstawienia wybiorą się na "Białe baloniki" do Teatru Lalki i Aktora Pinokio w Łodzi. "To nie jest spektakl, po którym dzieci opanuje radosne szaleństwo" - powiedział dyrektor teatru, Konrad Dworakowski. A po premierze podniesiono także dopuszczalny wiek młodego widza. Słusznie.

Nowa pozycja repertuarowa Pinokia jest realizacją tekstu młodej dramatopisarki Magdaleny Fertacz. Laureatka pierwszej edycji Gdyńskiej Nagrody Dramaturgicznej, specjalizuje się w analizowaniu patologii współczesnej rodziny (ze spektaklem bazującym na jej "Absyncie", historią samobójstwa dziewczyny molestowanej przez ojca, łódzki Teatr Soliloquium zdobył pierwsze nagrody minionego Łódzkiego Przeglądu Teatrów Amatorskich i Łódzkich Spotkań Teatralnych).

"Białe baloniki" w reżyserii Agaty Biziuk to opowieść o dramacie, który rozgrywa się, gdy rodzinę opuszcza ojciec, ukazanym z pozycji dziecka, z właściwą mu wrażliwością i naiwnością, i tym dotkliwiej odczuwalnym. Akcja spektaklu dzieje się w dwóch do pewnego momentu nakładających się na siebie światach. Szary pokój Piotrusia (przekonujący Piotr Szejn) wypełniają papierowe samoloty, które składa bez opamiętania, wypatrując w błękicie nieba powrotu ojca. "Straciłem grawitację [...] Zrobiłem to specjalnie, bo czułem, że muszę odnaleźć sam siebie" - pisze tata do syna w kolejnych listach. W tych poszukiwaniach pomaga mu "bardzo miła pani". Porzucona mama Piotrusia (Anna Sztuder-Mieszek) popada w otępienie i dla synka "zapada się pod ziemię". Drugi ze światów to barwna kraina niekończącej się radości i zabawy, do której Balonikarz Mamma ("panakleksowaty", dystyngowany Marek Niemierowski) wyławia dzieci porzucone i zapomniane (Michał Jarmoszuk, Żaneta Małkowska i Łucja Grzeszczuk).

To nie jest spektakl, po którym dzieci opanuje radosne szaleństwo

Briekolażowa, przesłodzona scenografia (dzieło Katarzyny Proniewskiej-Mazurek) jednocześnie nieodparcie kusi i niepokoi nachalną dwuwymiarowością. Tak jak na realny świat nie składają się jedynie porażki i przykrości, tak kraina dobrodusznego Balonikarza ma drugie oblicze. Kamyki wystrzeliwane przez krnąbrną Dziewczynę z procą (Aleksandra Wojtysiak), która jako jedyna chce żyć prawdziwie, i inne psoty przypominają Krzysiowi, Werci i bliźniaczkom Hani i Helence, o "bolesnej" stronie życia. O złych wspomnieniach wpompowanych przez Mammę w białe baloniki niepamięci. Do świata fantazji trafia w końcu Piotruś i jego najbliższy, wyimaginowany przyjaciel - równie jak on porzucona Skarpeta Taty (świetny Włodzimierz Twardowski). Czy dadzą się porwać w narkotyczny wir dziecięcych uciech?

"Białe baloniki" opierają są głównie na grze aktorskiej. Sporadycznie zjawiają się na scenie pacynki gadającego kota oraz Skarpety Taty (rozczulający duet z animującym ją Piotrusiem). Jarmoszuk, Małkowską i Grzeszczuk wyposażono w nieduże szmaciane lalki, miniatury granych przez nich postaci. O ile niekiedy nieco monotonne wizyty w smutnym "ziemskim" świecie mogą rozproszyć uwagę młodego widza, inscenizatorskie pomysły szybko skupią ją na nowo. Regał stanie się najwyższym na osiedlu budynkiem. Szary pokój opanują marzycielskie projekcje pogodnego nieba i wizje ojca-astronauty przemierzającego kosmos (autorstwa Michała Zielonego). Papierowy teatrzyk prowadzony przez Piotrusia, Skarpetę i Dziewczynkę z procą przywróci pamięć Balonikarzowi, jak i jego podopiecznym.

"Białe baloniki" mówią dzieciom o konieczności cierpienia, o rezygnacji z konformizmu i wędrowania pozornie prostymi ścieżkami. I mówią o tym pięknie, część przekazu kamuflując. A jeśli już trzeba porównywać, to ową subtelnością bliskie są prozie Antoine'a de Saint-Exupery'ego. "Fantazja jest od tego, aby bawić się na całego" - śpiewały kiedyś "Fasolki". W infantylizującym się świecie prawdziwą wartością jest zaakceptowanie życia takiego, jakim jest. Zmaganie się z nim, kształtuje w nas człowieka. W czasie spektaklu jednego na widowni nie słyszałem - otwieranych torebek z popcornem, szeleszczących cukierków podawanych z ręki do ręki. Przypadek? Nie. Duży sukces Pinokia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki