Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Śladami nieuchwytnego wampira z Gałkówka

Anna Gronczewska
W Gałkówku do dziś stoi krzyż postawiony jednej z ofiar "wampira"
W Gałkówku do dziś stoi krzyż postawiony jednej z ofiar "wampira" fot. Krzysztof Szymczak
Przez kilkanaście lat terroryzował mieszkanki Łodzi i okolicznych wsi. "Wampir" zamordował siedem kobiet, kolejnych sześć próbował zabić. Przez prawie 15 lat był nieuchwytny. Reżyser Maciej Żurawski nakręcił serię filmów dokumentalnych "Paragraf 148, kara śmierci". Jeden z odcinków poświęcił "Wampirowi z Gałkówka'.

- Był to typowy seryjny zabójca, zabijający na tle seksualnym - mówi Maciej Żurawski. Stanisław Modzelewski, bo tak nazywał się "Wampir", swoje przezwisko zawdzięcza temu, że większość swoich makabrycznych zbrodni popełnił w Gałkówku, niewielkiej wsi położonej przy trasie kolejowej łączącej Łódź i Koluszki.

Mieszkańcy Gałkówka wciąż pamiętają o historii wampira. Pan Andrzej, mężczyzna po sześćdziesiątce, wie dużo z opowieści swoich rodziców. Sam zapamiętał moment, gdy Modzelewskiego przywieźli na wizję lokalną. Widział wampira. Był zakuty w kajdany. Chronili go milicjanci, bo gdyby nie to, to ludzie by go rozszarpali.

- W tej sprawie zatrzymano wielu mężczyzn z okolicy - twierdzi pan Andrzej. - Wystarczyło, że ktoś szedł samotnie, jakoś podejrzanie się rozglądał. Milicja brała od razu takiego na komisariat.
Zbrodniarz czyhał w lesie

Przy ulicy Konstrukcyjnej stoi stary, pokruszony pomnik poświęcony pamięci jednej z ofiar "Wampira z Gałkówka", 24 -letniej Irenie Bernadetcie Dunajskiej. Nie była pierwszą ofiarą zwyrodniałego zabójcy. 67-letnią Józefę Pietrzykowską zamordował w lipcu 1952 roku. Udusił ją w lasach koło Gałkowa. Kolejnej zbrodni dokonał zaraz po świętach Bożego Narodzenia 1952 roku. To jedno z dwóch zabójstw Modzelewskiego, których nie dokonał w okolicy, Gałkówka. Jak potem zeznawał, pojechał tramwajem w okolice Tuszyna. Wysiadł we wsi Modlica. Tam na leśnym dukcie prowadzącym do wsi Rydzynki spotkał 32-letnią Marię Kunkę. Pochodziła z Rydzynek. W tej niedużej, dziś letniskowej wiosce, mieszkali jej rodzice. Spędzała z nimi święta, ale zachorowały jej kilkuletnie dzieci. Poszła przez las do tramwaju, by kupić leki. Już nie wróciła. Jej ciało znaleziono po trzech dniach.

21-letnią Teresę Piekarską "Wampir" udusił szalikiem, też koło Gałkówka. Na przełomie stycznia i lutego 1955 roku zamordował Irenę Dunajską. Kolejną ofiarą stała się 18-letnia Helena Walos, uczennica jednego z łódzkich techników. Szła od stacji w Gałkówku do siostry, mieszkającej w pobliskiej Borowej. Niosła wyprawkę dla nowo narodzonego dziecka siostry.

W sierpniu 1956 roku zamordował 22-letnią Helenę Klatę. Krystyna Stawiana mieszka w Borowej, koło Gałkówka Dużego. Jeszcze dziś wskaże dokładnie miejsca, gdzie wampir zamordował cztery kobiety. Wszystkie pochodziły z Borowej. Twierdzi, że widziała mordercę. Opowiada, że była w kościele na niedzielnej mszy. Tam spotkała swoją koleżankę, Helenę Klatę. Szły razem, dołączyła się do nich jeszcze jedna kobieta. W pewnym momencie zauważyły, że idzie za nimi jakiś mężczyzna, który wysiadł z pociągu.

- Niewysoki był, ale przystojny - wspomina. Po pewnym czasie rozstała się z koleżanką. Ten mężczyzna podążył w jej kierunku. Pani Krystyna wróciła do domu. Po jakimś czasie dowiedziała się, że Helenę znaleźli zamordowaną.

- Zabił ją w krzakach dzikiej róży, a potem zwłoki ukrył w starej, częściowo przysypanej studni - dodaje Krystyna Stawiana. - Sąsiad zauważył, że wystaje z ziemi noga.
Dużo później, kiedy Stanisław Modzelewski został zatrzymany, milicja wezwała ją do Łodzi, na komendę. Pokazali czterech mężczyzna, od razu wiedziała że ten drugi z brzegu to wampir...
Powrót po 10 latach

Po zabójstwie Heleny Klaty "Wampir z Gałkówka" zamilkł. Śledztwo w sprawie sześciu morderstw umorzono w 1957 roku. Do sprawy powrócono 10 lat później...

Antoni Michałowski w "Problemach Kryminalistyki" z 1969 roku opisuje dokładnie jak trafiono po latach na trop "Wampira". 87-letnia Maria G. utonęła w wannie - takie zgłoszenie 14 września 1967 roku przyjęli milicjanci z Warszawy. Podczas sekcji zwłok na ciele staruszki zauważono i rany cięte na pośladkach, zadane żyletk. Szybko jako mordercę wytypowano sąsiada Marii G. Był to 38-letni Stanisław Modzelewski, pochodzący z okolic Łomży, z podstawowym wykształceniem, z zawodu kierowca. Był trzy razy karany - za kradzieże i spowodowanie wypadku drogowego.

"Interesując się bliżej osobą Modzelewskiego, ustalono że najprawdopodobniej cierpi on na niemoc płciową" pisał Antoni Michałowski. "Jednemu z sąsiadów jego żona zwierzyła się, że mimo przeżycia z mężem 18 lat nigdy nie miała z nim normalnego stosunku płciowego. Ojcem dziecka, które urodziła przed kilkoma latami, był inny mężczyzna, o czym Modzelewski wiedział i na co uprzednio wyraził zgodę. Dalej sąsiedzi zwrócili uwagę na brutalność Modzelewskiego. Wiadomo było powszechnie, że bił on nierzadko swą żonę."

Modzelewskiego zatrzymano w okolicach Łasku, gdzie jego żona miała rodzinę. Przyznał się do zabójstwa sąsiadki. Wytłumaczył, że wieczorem wypił i chciał zabawić się z kobietą. Jak pisze Michałowski, "ponieważ nie odczuwał nigdy żadnego pociągu do własnej, dużo młodszej odeń żony, a pociągała go prawie 90-letnia sąsiadka Maria G., poszedł do staruszki, która żyła samotnie. Wypił z nią herbatę. Po wstaniu od stołu rzucił się na Marię G., przewrócił na tapczan i zaczął ją dusić...

Maciej Żurawski rozmawiał ze śledczymi prowadzącymi tę sprawę. Zwrócili uwagę, że Modzelewski choć pochodził spod Łomży, w latach 50. był w wojsku w jednostce w Gałkówku, a później przez jakiś czas mieszkał w Łodzi. Zaczęli kojarzyć to z niewykrytymi zabójstwami.

"Chciałem tylko zrobić psotę"

"Dziennik Łódzki" relacjonując proces Modzelewskiego, który rozpoczął się przed Sądem Wojewódzkim w Łodzi w styczniu 1969 roku pisze, że "wszystkich zabójstw dokonał z sadystycznych pobudek, dla zaspokojenia zboczonego popędu seksualnego: Modzelewski odpowiada bardzo szybko, operuje dużym zasobem słów, chętnie popisuje się elokwencją. Od początku uderza charakterystyczny szczegół. Ten człowiek dysponuje wręcz fenomenalną pamięcią. Pamięta zajście z każdą swą ofiarą w najdrobniejszych szczegółach..."
- Przyznaję się do winy - mówił przed łódzkim sądem Modzelewski. Twierdził, że nie pamięta najbardziej gwałtownych momentów swych brutalnych napaści. Mówił, że robił się wtedy "dziki" i nie wiedział co się z nim dzieje.

"DŁ" donosi, że odczytano zeznania sąsiada Modzelewskiego z ul. Dumnej w Łodzi. Był świadkiem, że Modzelewski często "niemiłosiernie bił swoją żonę".

Jedną z ofiar, 21-letnią Teresę Piekarską Modzelewski udusił jej własnym szalikiem. Tłumaczył, że tak jak w innych przypadkach napadł na nią, by mieć z nią stosunek. Zaznaczył, że nie wie czy do niego doszło. Gdy kobiety były słabe, odstępował od swojego zamiaru. Szukał u ofiar oporu, chciał je poskramiać.

W czerwcu 1953 roku, koło ul. Dumnej w Łodzi, gdzie mieszkał, napadł na kobietę w zaawansowanej ciąży. Związał Wandę 0. i bił kablem. Krzyki usłyszał strażnik z fabryki obok. Dwa razy strzelił w powietrze, czym odstraszył napastnika. Kiedy sąd zapytał Modzelewskiego dlaczego zabrał tej kobiecie obrączkę, ten odpowiedział: "Chciałem jej zrobić jakąś psotę."

Zimą 1955 napadł na kobietę w podłódzkim Ksawerowie. Opowiadał przed sądem, że gdy związana leżała na śniegu zapytał czy bije ją mąż. Odpowiedziała, że nie. - Wtedy rzekłem: to masz ode mnie, żebyś pamiętała, że dla mnie masz być uległa - zeznawał przed sądem "Wampir z Gałkówka".

Zofia B. została napadnięta w Justynowie, tuż przed swoim domem. Szedł za nią od stacji. Nagle zawołał: Stój, bo strzelam! Rzucił się na nią i zaczął dusić. Ostatkiem sił krzyknęła. Modzelewski wystraszył się i uciekł.

Na Stefanię J. napadł w czerwcu 1955 roku, gdy wracała z pracy w aptece. Dusił ją, związał, bił. Kobieta udała, że traci przytomność. To uratowało jej życie...

W sprawie Stanisława Modzelewskiego biegli wydali dwie wykluczające się opinie. Jedna twierdziła, że był niepoczytalny. Druga, że w trakcie popełniania swych zbrodni znajdował się w pełni sił umysłowych. Sąd oparł się na tej drugiej opinii. 5 lutego skazał go na karę śmierci.

- Ja tam nikogo nie przekonam, duszy nie pokażę - mówił w ostatnim słowie "Wampir z Gałkówka". - Nie ma więc sensu. Niech sąd sam zarządzi...

Sąd Najwyższy podtrzymał wyrok łódzkiego sądu. Rada Państwa nie skorzystała z prawa łaski. 13 listopada 1969 roku w Centralnym Więzieniu w Warszawie Stanisław Modzelewski został powieszony.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki