18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Azjatyckie lwy prosto z Łodzi

Anna Gronczewska
Ryszard Topola, dyrektor łódzkiego ZOO.
Ryszard Topola, dyrektor łódzkiego ZOO. Krzysztof Szymczak
Rozmowa z Ryszardem Topolą, dyrektorem łódzkiego Ogrodu Zoologicznego.

Nie pochodzi Pan z Łodzi. Jak więc znalazł się Pan w naszym mieście?

Pochodzę z Dolnego Śląska. Dawno temu, kiedy kończyłem studia, podjąłem pracę na Uniwersytecie Wrocławskim. Miałem też dziewczynę pochodzącą z innego końca Polski. Kiedy zastanawialiśmy się gdzie zamieszkać, złotym środkiem okazała się Łódź i region łódzki.

Od razu dostał Pan propozycję z łódzkiego zoo?

Nie. Szukałem zajęcia na zasadzie podobieństwa do poprzedniego miejsca pracy. Pracowałem bowiem w Muzeum Przyrodniczym we Wrocławiu. Niestety, w Łodzi w takim muzeum nie było wolnego miejsca. Inne oferty nie były też atrakcyjne. A, że chciałem pracować z żywymi zwierzętami, zahaczyłem się w łódzkim zoo. Jako robotnik transportu, ładowacz. Nie było bowiem w tym czasie pracy dla biologa.

A wcześniej pomyślał Pan choć przez chwilę, że trafi z Dolnego Śląska do Łodzi?

Nigdy! Kiedy się tu przenosiliśmy, były zupełnie inne realia. Myśleliśmy, że może jeszcze coś w życiu się zmieni. Przyjdzie taki czas, że pomyśli się o jakimś lepszym zatrudnieniu. I to lepsze zatrudnienie znalazło się w końcu w łódzkim ogrodzie zoologicznym. Otrzymałem awans, pokonywałem kolejne szczeble, w końcu zostałem tu dyrektorem.

Jakie wrażenie zrobiła na Panu pierwsza wizyta w Łodzi?

Zastraszające! Na Dolnym Śląsku nawet małe miasteczka miały wodę, kanalizację, gaz, kryte były dachówką. A ja przyjechałem do miasta, w którym dachy domów sięgały mi do ramion, a papa, która je kryła, była tak intensywnie smołowana, że smoła ściekała i kleiła się do chodników. Pierwsi znajomi, którzy zaprosili mnie do siebie do domu, mieszkali w okolicach Rynku Bałuckiego. Przeraziłem się, gdy szedłem do nich wzdłuż ulicy, którą płynęły ścieki. Zdziwiłem się, że niemal w centrum takiego wielkiego miasta, jak Łódź, nie ma kanalizacji. Muszę zaznaczyć, że było to ponad 30 lat temu. Miasto było dla mnie jak z innego świata.

W jakim rejonie Łodzi Pan wtedy mieszkał?

Zamieszkałem w Zgierzu. Powód był prosty. Żona dostała w Zgierzu ofertę pracy. Komunikacja nie była najgorsza, bo mieszkałem w pobliżu dworca kolejowego w Zgierzu, a z kolei zoo znajduje się przy Dworcu Kaliskim. Do pracy jechałem pociągiem 15 minut.

Jak wyglądało łódzkie zoo?

Podobnie jak dzisiaj. Była inna kolekcja, choć te same gatunki zwierząt. Niektóre żyją do dziś lub są tu ich potomkowie.

Które zwierzęta z czasów, gdy zaczynał Pan pracę w łódzkim zoo, jeszcze żyją?

Chociażby słonica Magda, orły, marabut.
Może Pan dziś powiedzieć, że dobrze zna Łódź?

Staram się Łódź poznawać. Nie jest to łatwe. Bardzo pochłania mnie praca. Poza tym mam punkty zaczepienia w innych miejsca kraju, więc często wyjeżdżam w weekendy.

Pracuje Pan w pięknym miejscu Łodzi...

Ogród zoologiczny znajduje się w parku na Zdrowiu. Ten teren bardzo mi się podoba. Ale ma jeden mankament: jest płaski.

Ukształtowanie terenu w przypadku ogrodu zoologicznego ma duże znaczenie?

Tak. W porównaniu z innymi ogrodami zoologicznymi tracimy trochę na tym, że nie mamy pagórków, wąwozów, skarp i innych zboczy. Brak takiego terenu automatycznie uszczupla możliwości ekspozycyjne.

Ma Pan jakieś ulubione miejsca w Łodzi oprócz zoo?

Pewnie! Zwykle, gdy odwiedza mnie rodzina czy znajomi, to oczywiście idziemy do zoo, ale w planie jest wizyta w znajdującym się obok ogrodzie botanicznym, w Muzeum Kinematografii. Oglądamy łódzkie pałace. Idziemy też do Palmiarni.

Ogród zoologiczny to jedno z ulubionych miejsc łodzian i mieszkańców regionu...

Bardzo się z tego cieszę. Nie raz widzę rodziców, którzy przychodzą tu specjalnie, by dzieci pobawiły się na naszym placu zabaw. Ogród ma swoisty mikroklimat. Jest sporo zieleni, nie ma terenów otwartych i nawet w upały pod drzewami nie dokuczają komary.

Czy łodzianie są zdyscyplinowanymi zwiedzającymi zoo?

Myślę, że tak. Plagę stanowi tylko karmienie zwierząt. Myślę, że to nasza wada narodowa. Nawet, gdy znajduje się tabliczka, by nie karmić zwierząt, to ludzie i tak to robią. Rozmawiałem na ten temat z dyrektorami ogrodów zoologicznych w innych krajach. Na przykład w Jersey, na wyspie brytyjskiej u wybrzeży Francji, zdziwiono się, że o coś takiego w ogóle pytam. Stwierdzili, że przecież są informacje zabraniające tego, więc nie ma problemu. Każdy tam to respektuje. Kiedyś osobie, która złamała zakaz i karmiła zwierzęta, powiedziano, że jest to karane grzywną. A ta osoba sama z siebie poszła do kasy i grzywnę zapłaciła.

Pojawiły się w łódzkim ogrodzie nowe zwierzęta?

Tak. Wiosna i początek lata to okres porodów, wykluć. Wy-kluły się na przykład muszkatele, biało-czarne gołębie. Po kilku latach posuchy para postanowiła się znów rozmnożyć. Jakby stwierdziła, że należy się postarać o kolejne pokolenie.
Dumą zoo mogą być żyrafy...

Tak. Mamy trzy młode żyrafy, czystej krwi Rotszylda. Nie tak, jak było z naszym Sandokanem. On nie był czystej rasy. Potem okazało się, że jego przychówki powinny być trzymane w jednopłciowych grupach, by się nie rozmnażały. By ta linia żyraf, nie mająca naturalnych genów, nie wywodząca się z określonego miejsca w Afryce, dalej nie funkcjonowała. Nowe badania genetyczne wykazują, że wśród żyraf jest kilka gatunków. Znacznie różnią się od siebie, geograficznie są tak rozdzielone, że nie jest możliwe, by w naturze przedstawicieli różnych form się spotkały. Są różnice w umaszczeniu, budowie kośćca.

Zwierzęta z zoo dobrze czują się w Łodzi?

Sądzę, że tak. Rozmnażają się, niektóre gatunki są naszą chlubą. Przykładem łódzkiej wizytówki mogą być lwy azjatyckie. Około 10 procent obecnej po-pulacji tych lwów urodziło się w Łodzi. To potomkowie naszej pary. Teraz zostawiliśmy młodą lwicę, która niedługo powinna się zacząć rozmnażać.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki