18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kościoły w Łodzi: jezuici z Sienkiewicza

Anna Gronczewska
Kościół przy ul. Sienkiewicza należał kiedyś do łódzkich ewangelików.
Kościół przy ul. Sienkiewicza należał kiedyś do łódzkich ewangelików. Krzysztof Szymczak
Kościół Jezuitów przy ulicy Sienkiewicza należy do łódzkich symboli walki o wolną i niepodległą Polskę. To dziś także najmniejsza z łódzkich parafii - pisze Anna Gronczewska.

Dla wielu osób kościół Jezuitów pod wezwaniem Najświętszego Imienia Jezus kojarzy się z odprawianymi tu w latach 80. minionego wieku mszami za ojczyznę, podczas których płomienne kazania wygłaszał ojciec Stefan Miecznikowski. Wcześniej duszpasterzem akademickim był tu ojciec Tomasz Rostworowski, który w pierwszych latach po wojnie ściągał na ul. Sienkiewicza tysiące łódzkich studentów.

O łódzkich świątyniach czytaj więcej w dziale KOCHAM ŁÓDŹ
- Po ogłoszeniu stanu wojennego nie opuściłem żadnej mszy za ojczyznę - mówi Sławomir Mamiński, inżynier budowlany z Łodzi. - Mieszkałem wtedy na Karolewie, ale nie wyobrażałem sobie niedzieli bez mszy w kościele Jezuitów. Pamiętam kazania ojca Stefana. A potem to jak wszyscy śpiewając: "Ojczyznę wolną racz nam wrócić panie" - trzymali w górze ręce złożone w literę V.

Ale historia tego kościoła sięga końca dziewiętnastego wieku. Zbudowano go jako kościół ewangelicko-augsburski pod wezwaniem świętego Jana Ewangelisty i na nabożeństwa przychodzili tu łódzcy ewangelicy. Był on drugim kościołem ewangelickim w Łodzi, po świątyni świętej Trójcy na placu Wolności.

Starania o budowę drugiego łódzkiego kościoła ewangelickiego rozpoczęły się w 1864 roku. Wtedy to władze miasta przekazały na ten cel ewangelikom działkę przy ul. Dzikiej (dziś ul. Sienkiewicza), leżącą pomiędzy ulicami Nawrot a Główną (dziś al. Piłsudskiego).

Jednak na rozpoczęcie budowy trzeba było poczekać ponad dziesięć lat. W 1876 roku odbyło się zebranie łódzkich ewangelików. Karol Scheibler zadeklarował na nim, że da na budowę kościoła 50 tysięcy rubli. Jednocześnie stanął na czele komitetu budowy świątyni. Jej projekt sporządził Ludwik Schreiber z Kolonii. W 1878 roku uzyskano zgodę na budowę. Dwa lata później, 1 lipca 1880 roku poświęcono kamień węgielny. Kościół budowała firma Roberta Nestlera. W 1883 roku był już w stanie surowym. W 1884 roku drugi kościół ewangelicki w Łodzi, pod wezwaniem Jana Ewangelisty był już gotowy. 4 października dokonano poświęcenia świątyni. Jej pierwszym proboszczem został pastor Wilhelm Piotr Angerstein.

Ojciec Jacek Granatowski, pracujący dziś w parafii przy ulicy Sienkiewicza 60, duszpasterz akademicki, opowiada że ewangelicy zbudowali kościół z bardzo dobrym zapleczem. Stanowiły je trzy budynki. W jednym, tym w którym jest dziś jezuicki dom zakonny, mieszkał proboszcz protestancki z rodziną. W drugim - wikarzy z rodzinami. A trzeci, z salą teatralną, był przeznaczony na cele duszpasterskie.

- Ciekawe jest to, że dach kościoła budowali górale z Tyrolu - dodaje ksiądz ojciec Jacek Granatowski. - Nie zachowały się żadne plany dachu. Widać górale budowali go po swojemu. Ale zrobili to dobrze.

Do dziś z ewangelickich czasów pozostał na przykład transept, czyli podwieszany dach, z olbrzymią polichromią przedstawiającą ornamenty roślinno--geometryczne. Pozostało część witraży, ale ołtarz został sprowadzony już po wojnie.
W czasie remontu wież, w kuli pod krzyżem znaleziono list, datowany na 20 września 1883 roku: Tak, jak my świadomi wielu trudności, podjęliśmy trud budowy tego Domu Bożego, tak niech nasi następcy otaczają go gorliwą troską i w dziele swym nie upadają na duchu.

Podobno we wrześniu 1939 roku na placu przed kościołem pod wezwaniem św. Jana Ewangelisty łódzcy Niemcy witali wkraczających do Łodzi żołnierzy Wehrmachtu.

- Nie wiem jednak czy to prawda - mówi ojciec Granatowski. - Takie informacje pojawiły się po wojnie. Nie ma żadnych dokumentów, które by je potwierdzały. Należy pamiętać, że wielu łódzkich fabrykantów niemieckiego pochodzenia w czasie wojny zachowywało się bardzo przyzwoicie.

W 1945 roku większość łódzkich Niemców uciekło z Łodzi. Kościół św. Jana stał pusty. Tu jego historia zaczyna się łączyć z historią jezuitów.

Przed wojną pełnili oni posługę duszpasterską w kościele Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Łodzi. Potem decyzją księdza biskupa Wincentego Tymienieckiego przenieśli się na dzisiejszą ul. Marii Skłodowskiej-Curie. Rozpoczęli pracę w kościele Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny (obecnie kościół środowisk twórczych).

Ojciec Jacek opowiada, że jeszcze przed wojną jezuici otrzymali od pewnego darczyńcy plac przy ul. Rzgowskiej w Łodzi. Przed laty w tym miejscu była restauracja "Lajkonik", a dziś stoi tam wieżowiec. Na ul. Rzgowskiej jezuici mieli wybudować dobrą szkołę dla synów ludzi tworzących łódzki przemysł, a także kaplicę. Wojna pokrzyżowała te plany. Nigdy już ich nie zrealizowano.

W 1945 roku superiorem łódzkich jezuitów został ojciec Franciszek Przybylski. Jednocześnie prowincjał zakonu nakazuje podjąć działania mające uchronić wszystkich jezuitów współpracujących z Armią Krajową przed prześladowaniami władz komunistycznych. Był wśród nich ojciec Tomasz Rostworowski, w czasie Powstania Warszawskiego naczelny kapelan powstańców z AK. Ojciec Rostworowski miał się ukrywać w Łęczycy. Tam uczyć religii w szkole i przeczekać najgorsze czasy. Z Warszawy do Łęczycy udał się przez Łódź. Tu zatrzymał się u ojca Przybylskiego, swego przyjaciela jeszcze z czasów nowicjatu. Podróż z Warszawy do Łodzi zajęła mu miesiąc.

- Ojciec Franciszek stwierdził wtedy, że skoro już tak długo jechał z Warszawy, to może zostanie w Łodzi - dodaje ojciec Jacek Granatowski.

I ojciec Tomasz został w Łodzi. Któregoś dnia idąc ulicą z ojcem Franciszkiem głośno rozmawiali o tym, że jezuitom przydałby się większy kościół. Rozmowę tę usłyszał stróż. Podszedł do zakonników i powiedział, że jest taka świątynia. To poewangelicki kościół pw. św. Jana przy ul. Sienkiewicza.
Jezuici przejęli ten kościół, a wraz z tym otrzymał nowe wezwanie - Najświętszego Imienia Jezus. Ojciec Tomasz Rostworowski został duszpasterzem akademickim.

W grudniu 1945 roku w parku Staszica, blisko szpitala żołnierzy Armii Radzieckiej została zamordowana Maria Tyrankiewiczówna, studentka pierwszego roku stomatologii Akademii Medycznej w Łodzi. Do dziś nie wyjaśniono kto był zabójcą. Ale podejrzenia padły na żołnierzy radzieckich. Zwłoki Marii Tyrankiewiczówny zostały przyniesione do kościoła Jezuitów przy ulicy Sienkiewicza. 19 grudnia odbył się pogrzeb studentki, który zgromadził tłumy łodzian.
- Urząd Bezpieczeństwa zarzucił ojcu Rostworowskiemu, że to on zorganizował tę manifestację, a przecież była to spontaniczna reakcja mieszkańców Łodzi - mówi ojciec Granatowski.

Ojciec Tomasz Rostworowski gromadzi tysiące studentów w duszpasterstwie akademickim. Rekolekcje wielkopostne organizowane były w trzech turach. Ojciec Gerard Piliński w ramach tego duszpasterstwa prowadził cieszącą się wielką popularnością Wyższą Szkołę Wiedzy Religijnej. Ale w 1950 r. Urząd Bezpieczeństwa aresztował ojca Rostworowskiego. Za rzekomą działalność antypaństwową został skazany na 12 lat pozbawienia wolności. Z więzienia wyszedł po sześciu latach.
- Ojciec Rostworowski przez 11 lat był duszpasterzem akademickim w Łodzi, najdłużej ze wszystkich duszpasterzy - mówi ojciec Jacek. - Z tego sześć lat kierował duszpasterstwem z więzienia.
Także w 1950 r. kościół Jezuitów stał się parafią. Została ona erygowana przez biskupa Michała Klepacza, ówczesnego ordynariusza łódzkiego.

- Kardynał Stefan Wyszyński otrzymał informację, że władze komunistyczne chcą zabrać wszystko co nie jest parafią - wyjaśnia ojciec Jacek Granatowski. - Wydał więc decyzję, że wszystkie kościoły stają się parafiami.

Tak kościół pw. Najświętszego Imienia Jezus stał się parafią, ale najmniejszą w Łodzi. Tak jest do dziś. Liczy ona około 500 wiernych.

W 1960 r. rekolekcje dla inteligencji, odbywające się tradycyjnie w Wielkim Tygodniu prowadził młody biskup z Krakowa - Karol Wojtyła. Zachowały się nawet zdjęcia późniejszego papieża Jana Pawła II drugiego mówiącego kazanie rekolekcyjne z ambony jezuickiego kościoła.

Kościół Jezuitów w Łodzi to też ojciec Stefan Miecznikowski. Pierwszy raz pojawił się tu w 1967 r., a wyjechał w połowie roku 1970. Potem wrócił na ul. Sienkiewicza w 1978 r. Był tu superiorem, duszpasterzem akademickim, proboszczem, duszpasterzem środowisk robotniczo-inteligenckich. W latach 8 XX w. odprawiane przez ojca Miecznikowskiego msze za ojczyznę gromadziły tłumy łodzian.
W latach 90. minionego wieku przy kościele Jezuitów przy ul. Sienkiewicza powstał Ośrodek Odnowy w Duchu Świętym. Jego powstanie wiąże się z osobą ojca Józefa Kozłowskiego. Do dziś odprawiane są msze o uzdrowienie, które ściągają ludzi z całej Polski.

Dziś kościół Najświętszego Imienia Jezus może pochwalić się wyremontowanymi wieżami. Naprawy można było dokonać dopiero po 1989 r. kiedy świątynia została wykupiona od ewangelików.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki