Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

RECENZJA: „BFG: Bardzo Fajny Gigant” [ZWIASTUN]

Dariusz Pawłowski
Dariusz Pawłowski
Duży i mała - znakomity aktorski duet: Mark Rylance jako Bardzo Fajny Gigant oraz Ruby Barnhill w roli Sophie. Oboje świetnie się uzupełniają i pięknie oddają rodzącą się pomiędzy nimi przyjaźń
Duży i mała - znakomity aktorski duet: Mark Rylance jako Bardzo Fajny Gigant oraz Ruby Barnhill w roli Sophie. Oboje świetnie się uzupełniają i pięknie oddają rodzącą się pomiędzy nimi przyjaźń Monolith Films
Serdeczna, podszyta nutą smutku, opowieść dla młodych widzów wyreżyserowana ręką mistrza. „BFG: Bardzo Fajny Gigant”, nowy film Stevena Spielberga, wszedł na ekrany kin.

Steven Spielberg potrafił zachować wrażliwość dziecka i uczynił ze swego życia baśń, baśnie często i chętnie opowiadając. Pozostając dużym dzieckiem, stał się zarazem perfekcjonistą w swoim dorosłym zawodzie. Dzięki połączeniu tych dwóch elementów zrobił film, który wszystkim wielkim, dojrzałym, ale posiadającym ogromne serce przyznaje rację w tym, że pielęgnowali swą naiwność. Nawet jeśli musieli znosić nie najlepsze traktowanie przez innych.

„BFG: Bardzo Fajny Gigant” to ekranizacja powieści „Wielkomilud” niezwykle popularnego brytyjskiego pisarza Roalda Dahla, która ukazała się w 1982 roku. Książki Dahla, do których zaliczają się takie tytuły jak „Charlie i fabryka czekolady”, „Kuba i ogromna brzoskwinia”, „Matylda” oraz „Fantastyczny pan lis”, są obecnie dostępne w 58 językach, a ich łączny nakład przekroczył 200 milionów egzemplarzy. To autor o wspaniałej wyobraźni, nic dziwnego, że sięgnął po niego filmowiec, którego cieszy stwarzanie na ekranie niemożliwego. Obaj szukają inspiracji w dziecięcej nieograniczoności i niezachwianej wierze w to, co wymyślone. Obaj też nie ukrywają, że dzieciństwo to nie tylko słodycz Disneya, ale również mrok Dickensa. Kreując światy fantastyczne, nie fałszują rzeczywistości, nie kolorują relacji, nie tworzą iluzji bezpieczeństwa i braku nieszczęść.

Co ciekawe, spotkanie obu panów w kinie nie zaowocowało tym, na co prawdopodobnie wielu widzów liczyło: spektakularnością, zapierającym dech rozmachem i fajerwerkiem efektów specjalnych. Nawet tempo nie przyprawia tu o zawrót głowy. Mamy raczej do czynienia ze stonowaną historią, z niewielką liczbą bohaterów, niespiesznie przeprowadzającą widza przez tajemniczą krainę. Ale dzięki temu twórcy produkcji mogli się skoncentrować na związku głównej pary bohaterów i rodzeniu się przyjaźni.

Na przygodę zabiera nas rezolutna, dziesięcioletnia Sophie, która straciła rodziców i jest pensjonariuszką londyńskiego sierocińca. Czuje się wyobcowana, ale potrafi sobie radzić ze swoją samotnością; cierpi na bezsenność, więc nocami pożera książki przy świetle latarki i włóczy się po uśpionym budynku. Wie już, bo wielokrotnie to sprawdziła, że godzina złych duchów wcale nie zaczyna się o północy. Nie śpi o tej porze i nigdy nic się nie wydarzyło. Dziewczyna przypuszcza, że mroczne istoty mogą się pojawiać około godziny trzeciej nad ranem, gdy dzieci i dorośli śpią w najlepsze. Powtarza jednak sobie, że wystarczy przestrzegać kilku zasad: nigdy nie wstawać z łóżka, nigdy nie odsuwać zasłony i przenigdy nie wyglądać przez okno - tej konkretnej nocy jednak wygramoliła się z łóżka, założyła na nos okulary i wychyliła przez okno. Przy niepokojącej poświacie księżyca w głębi dobrze znanej ulicy zauważyła coś ogromnego. To, że został odkryty, dostrzegł też BFG: Bardzo Fajny Gigant. Nie mógł pozwolić, by dziewczynka „rozpaplała” wieść o jego istnieniu. Wykradł więc Sophie z sierocińca i porwał ją do odległej Krainy Olbrzymów. A tam nie wszystkie olbrzymy są takie fajne...

W świecie, w którym łatwo stracić życie, Sophie szybko dojrzewa, ale i pozbywa się lęków, BFG zaś zyskuje bliskość, jakiej się już w swoim samotnym życiu nie spodziewał. Okazuje się przy tym, że w Krainie Olbrzymów on sam jest uważany za karła i przez swoich rodaków bywa poniewierany. Przyjaźń da mu siłę, by się temu przeciwstawić. Bo moc, którą zyskujemy dzięki drugiemu człowiekowi, rozbija to, co wydawało się nieprzekraczalne.

Spielberg świetnie inscenizuje poszczególne sceny, umiejętnie rozkłada wzruszenie i humor (świetnie to widać w sekwencji rozgrywanej w pałacu królowej, gdzie z ryzykownej sytuacji wybrnął zwycięsko pomysłowością i inteligencją). Daje też duże pole dla wyobraźni młodego widza, pozwalając mu nie tylko biernie śledzić rozgrywające się wydarzenia, ale dopowiedzieć sobie szczegóły świata olbrzymów i tego, co działo się, zanim pojawiła się tam Sophie - nie jest pierwszym człowiekiem w jaskini BFG. Reżyser nie „cukierkuje” przy tym, traktuje młodego widza z powagą i szacunkiem. Proste, a przecież dla wielu twórców kina familijnego nieosiągalne.

Spielberg ma dar znakomitego dobierania obsady, i tym razem jego wyczucie w tej kwestii w pełni się potwierdziło. Mark Rylance, wspaniale operując mimiką, nadał BFG rys wynikającej z doświadczenia szlachetności oraz wytrwałość pragnienia naprawiania świata podszytą nutą smutku. Doskonale partneruje mu młodziutka Ruby Barnhill - naturalna, a jednocześnie z cudowną emfazą wygłaszająca swoje kwestie. Bardzo udany jest też polski dubbing, szczególnie Paweł Wawrzecki mistrzowsko przekazuje językowe łamańce BFG.

I jest też wielkie serce - BFG i samego Spielberga. I choć dziś tak często bywa niewygodne, obyśmy nigdy nie zaczęli się wstydzić jego posiadania.

Ocena: 4/6
BFG: Bardzo Fajny Gigant,
USA/ Wlk. Brytania, fantasy,
reż. Steven Spielberg,
wyst. Mark Rylance

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki