Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

RECENZJA: "Gdzie jest Dory" [ZWIASTUN]

Dariusz Pawłowski
Dariusz Pawłowski
Film będący kontynuacją animowanego hitu, „Gdzie jest Dory”, wszedł na ekrany kin. Mniej wyrazista od pierwowzoru, ale udana opowieść z rybką o zaniku pamięci w roli głównej

Przebijanie się z drugiego planu do głównej roli bywa zadziwiające. Historia ujmującej rybki Dory, błękitnego cyrulika, cierpiącej od narodzin na zanik pamięci krótkotrwałej, jest dużo głębsza, dramatyczniejsza, mroczniejsza i mająca większy potencjał niż groźna przygoda Nemo. Tymczasem opowiedziana w „Gdzie jest Dory” z mniejszą swadą, zanadto uproszczona i rozbita na poskładane z niewielkim polotem fragmenty robi skromniejsze wrażenie i wywołuje uboższe emocje niż hitowy pierwowzór z.

W „Gdzie jest Nemo” wątek Dory został rozegrany komediowo, z dużym ciepłem i lekkością. W nieco zwodzącej tytułem „Gdzie jest Dory” (bo poszukiwania nie dotyczą pogodnej rybki, tylko jej rodziny) poznajemy przeszłość bohaterki, sięgamy do jej dzieciństwa i początku dramatu. Utrata pamięci krótkotrwałej nie jest już tylko pocieszną, czasem nieco irytującą przypadłością, ale źródłem wstrząsających kolei dojrzewania i będącego ich konsekwencją wyparcia. Mająca od urodzenia kłopoty z pamięcią malutka i słodka Dory jest bezgranicznie kochana przez rodziców, którzy chronią ją przed niebezpieczeństwami wynikającymi z choroby. Czule i cierpliwie ucząc ją unikania zagrożeń, znaczą muszelkami drogę do domu, wbijając młodziutkiej rybce do głowy, że widząc taki szlak, zawsze do nich trafi. Rodzinny spokój zakłóca prąd głębinowy, który porywa zagubioną Dory. Rybka dorasta w samotności, wypytując mieszkańców toni o rodziców, nieustannie zapominając kogo i dlaczego szuka, rok po roku coraz mocniej wymazując z pamięci posiadanie jakiejkolwiek rodziny. Wszystko zmienia, jak pamiętamy, spotkanie z błazenkiem Marlinem, który musi przemierzyć ocean, by odnaleźć synka, Nemo. Dory zyskuje przyjaciół, którzy stają się jej nową rodziną. Rok po tamtych wydarzeniach w pamięci Dory odzywa się jednak wspomnienie o niewidzianych od dzieciństwa rodzicach. Znana z natychmiastowego przystępowania do działania Dory postanawia odnaleźć swą przeszłość. I tym razem to Marlin i Nemo jej pomogą. Mimo wrodzonej ostrożności i niechęci do powtórnego przepłynięcia wielkiej wody.

Razem z bohaterami wydobywamy się jednak z największego akwenu globu. Dorosła Dory co rusz przywołuje z niepamięci refleksy chwil spędzonych w domu rodzinnym, a podążanie za nimi doprowadza ekspedycję do ratunkowo-rehabilitacyjnego Instytutu Oceanografii (wprowadza nas do niego dowcipnie wykorzystany głos Krystyny Czubówny), gdzie rozgrywa się większa część akcji filmu. Nowe miejsce nie posiada tajemnicy oceanu, umożliwia za to ucieczki i pościgi rodem z kina akcji pomiędzy poszczególnymi segmentami Instytutu oraz wprowadzenie postaci przez życie w nienaturalnych warunkach udziwnionych. Wśród nich są ośmiornica (właściwie „siedmiornica”) Hank, o zdolnościach kameleona, marzący o spędzeniu reszty życia w luksusowym akwarium w Cleveland; rekin wielorybi o gołębim sercu i imieniu Nadzieja - krótkowidz o trudnościach z orientacją przestrzenną, czy wal biały Bailey, przekonany o swoim braku umiejętności echolokacji i w zaparte unikający stosowania techniki wyrażanej dźwiękiem „uuuuuu”... I choć typy to bardzo interesujące, pozostają nie w pełni wykorzystane, potraktowane zbyt schematycznie, ich cechy nie mogą dostatecznie wybrzmieć. Tym bardziej, że scenarzysta stawia im niezbyt precyzyjnie uzupełniające się zadania: gdy nie popłynęła nam jeszcze łza związana z przedsięwzięciem rodzinnym, morskie stworzenia nagle zaczynają walczyć o wyzwolenie zniewolonych przez człowieka pobratymców.

Twórcy filmu z jednej strony starali się uniknąć sentymentów i łatwego odwoływania się do pierwszej części, z drugiej, dążąc do uniwersalizmu i rozrywkowości, zbyt zdecydowanie uprościli wszystkie refleksyjne elementy opowieści. Słowa uznania należą się za rodzinny humor i nienachalne wprowadzanie motywów edukacyjnych - ekologia i zanieczyszczenia oceanów, zwracanie uwagi na traktowanie postaci dotkniętych niepełnosprawnością jako pełnoprawnych członków społeczności, odnoszenie się do takich wartości, jak więzy rodzinne, współpraca, opiekowanie się słabszymi. Szkoda, że zarazem zniwelowano dziecięcemu widzowi możliwość zmierzenia się z poważniejszymi treściami poruszającego przecież życia Dory.

Największym zwycięzcą pozostaje sama rybka i jej pozytywne, pełne wiary w świat nastawienie. Dory, poszukując rodziców, odbywa również podróż w głąb siebie, do całkowitego zaakceptowania swojej osobowości, zalet i słabości. W pewnym momencie radzi nawet, by w życiu nie przesadzać z planowaniem, pozwolić sobie na popłynięcie z falami oceanu. W czasach nieustannej wojny szczurów lądowych dobrze robią słowa z morskich głębin.

OCENA: 4/6

Gdzie jest Dory
USA, animacja,
reż. i scen. Andrew Stanton,
głosy: Joanna Trzepiecińska, Rafał Sisicki

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki