Marie Noëlle, autorka międzynarodowej produkcji (do której duża część zdjęć powstała w Łodzi) „Maria Skłodowska-Curie”, zapowiadała, że pragnie pokazać „niewidoczną zza pomnikowej fasady kobietę z krwi i kości”. Mam wrażenie, że Maria Skłodowska-Curie, wbrew pozorom, godnego jej pomnika jeszcze nie posiada. Przynajmniej u nas.
Do rzeczywistości, w której przyszło żyć i pracować dwukrotnej laureatce Nagrody Nobla (jako jedynej kobiecie), Marie Noëlle przykłada współczesne spojrzenie. Paryż przełomu XIX i XX wieku to kraina koszmaru dzisiejszego feminizmu. Kobieta myśląca o karierze jest źle widziana, wykształceni panowie o jej dokonaniach mówią z lekceważeniem, dodając, że wszystko, co osiągnęła, zawdzięcza małżeństwu, temperament seksualny utrzymujący się po śmierci małżonka jest niemoralnością, a Francuska Akademia Nauk nie przestrzega parytetów w najdrobniejszym stopniu, nie posiadając w swoim gronie żadnej kobiety. Noëlle buduje obraz „kobiety walczącej”, świadomej swej wartości i zdeterminowanej, by osiągnąć postawione sobie cele. Zgrabnie kreśli tło, w którym porusza się główna bohaterka, wyraziście rysuje męskich bohaterów, rozstawiając ich szeroko po planszy rozmaitych typów: od zamkniętego na zmiany intryganta i seksisty profesora Emile’a Amagata (najbardziej wiarygodny z polskich aktorów grających tu cudzoziemców, m.in. dlatego, ze biegle posługuje się językiem francuskim) po otwartego na świat Pierre’a Currie (świetny, naturalny Charles Berling) czy zasadniczego Eugene’a Curie (majestatyczny Andre Wilms), z rozchwianym Paulem Langevinem pomiędzy nimi (energetyczny Arieh Worthalter). Rzuca w to środowisko Marię Skłodowską-Curie (wyśmienita, w dużej mierze „robiąca” film Karolina Gruszka), dając jej rys teraźniejszości, ponadczasowy apel o nieocenianie według schematów i oddzielanie w relacjach płci od rozumu, nie zawsze jednak ze świadomością, jak konsekwentnie przeprowadzić tę postać przez całą opowieść.
Film łamie się na dwie historie, które niestety sobie nawzajem nie pomagają. Gdy w pierwszej, bardziej interesującej części, kibicujemy bohaterce w zmaganiach z przeciwnościami oraz zaczynamy doceniać jej moc i wyjątkowość, w drugiej nagle wpadamy w „objęcia” dość kiepskiego romansu, który jako wątek uzupełniający obraz Skłodowskiej-Curie był potrzebny, niepotrzebnie jednak Noëlle pozwoliła mu zdominować swoje przedsięwzięcie. Nagle to, co najbardziej porywające i znaczące w tej historii, co zarazem mogłoby stanowić najsilniejsze przesłanie. rozpływa się w dość standardowym konflikcie emocjonalnym. Noëlle „dopuszcza do głosu” seksualność Skłodowskiej-Curie, co samo w sobie jest piękne, ale nie działa jako uzasadnienie robienia filmu o tej osobowości. Romans Skłodowskiej-Curie z żonatym i posiadającym trójkę dzieci Paulem Langevinem przybiera tu postać udręczenia osób publicznych medialną nagonką i odarciem z prywatności, a wynikający z niego słynny list Marii Skłodowskiej-Curie do komitetu noblowskiego, w którym zwraca uwagę na konieczność oddzielania w ocenie człowieka życia osobistego od zawodowego, jest tu potraktowany marginalnie, choć i dziś mógłby on brzmieć doniośle i znacząco. Takich ucieczek w przeciętność (jak rozumiem, z zamiaru „odbrązowienia” postaci noblistki) jest tu zbyt wiele.
Wspaniałą decyzją okazał się wybór wspomnianej już Karoliny Gruszki do tytułowej roli. Aktorka nie tylko przybliżyła swoja postać współczesnemu widzowi, ale przede wszystkim wyposażyła ją w cały arsenał znaczeń, emocji, niuansów charakteru. Jest słaba, gdy ulega swoim namiętnościom, silna, gdy musi zawalczyć o poważne traktowanie i swoją pracę. Bardzo precyzyjne aktorstwo prezentują też zachodnioeuropejscy aktorzy - obok już wymienionych warto zwrócić uwagę na dokładnych i trafnych w każdej scenie Malika Zidiego jako Andre Debierne i Marie Denernaud w roli Jeanne Langevin.
Nie zawsze pomagają narracji zdjęcia Michała Englerta. Idyllicznością podkreślają chwile szczęścia w życiu bohaterki, innym razem mienią się chaosem, przejmują inicjatywę, wpadają w eksperyment, wybijając z rytmu opowiadania i to nie w sposób ożywiający dla widza. Dobrze zaś się spisali scenografowie i autorzy kostiumów - łódzkie wnętrza prezentują się w tym antourage’u znakomicie.
CZYTAJ TEŻ: Film "Maria Curie" powstaje w Łodzi. Zobacz zdjęcia z planu
Maria Skłodowska-Curie, zanim ją zaczniemy „uczłowieczać”, chyba jednak najpierw potrzebuje efektownego filmu-pomnika, bo ciągle nie zdajemy sobie sprawę z jej wielkości i znaczenia, nadal za słabo istnieje ona w powszechnej świadomości bez męża, jako samodzielna jednostka. Kobieta, która nie bała się mężczyzn, a jednocześnie poddawała się swojej do nich namiętności. Na dorównujące jej kino musimy jeszcze poczekać.
OCENA: 4/6
Maria Skłodowska-Curie,
Polska/ Niemcy/Francja/Belgia,
dramat,
reż. Marie Noëlle
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?