Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

RECENZJA: „Pokot” w reżyserii Agnieszki Holland [ZWIASTUN]

Dariusz Pawłowski
Dariusz Pawłowski
Agnieszka Mandat jako Janina Duszejko i Miroslav Krobot w roli Borosa Sznajdera. Praca i prowadzenie aktorów należą do najlepszych elementów filmu Agnieszki Holland
Agnieszka Mandat jako Janina Duszejko i Miroslav Krobot w roli Borosa Sznajdera. Praca i prowadzenie aktorów należą do najlepszych elementów filmu Agnieszki Holland Next Film
Na ekrany kin wszedł film „Pokot” w reżyserii Agnieszki Holland, zrealizowany na podstawie powieści Olgi Tokarczuk „Prowadź swój pług przez kości umarłych”

Powstanie zwierząt przeciwko ich oprawcy - człowiekowi? Może jest już za progiem, a raczej czai się za leśnymi chaszczami. Niewątpliwie za to, co poczyniliśmy naszym „braciom mniejszym”, kiedyś odpokutujemy. Jednak nawołujący ludzi do opamiętania film „Pokot” Agnieszki Holland pozostanie głosem wołającego na puszczy (lub pustyni, jak kto woli). Nie tylko dlatego, że o metodach produkcji kotleta nie chcemy słuchać.

Paradoksalnie, właśnie silne zaangażowanie szkodzi nowej produkcji znakomitej reżyserki chyba najbardziej. Zbyt często przeradza się ono bowiem w zacietrzewienie, operowanie piłą elektryczną na polu truskawek. By uwypuklić światopogląd, co do którego Agnieszka Holland i Olga Tokarczuk (której głośnej powieści „Prowadź swój pług przez kości umarłych” film jest adaptacją) mają pełne przekonanie, świadomie to, co jemu przeciwstawne, ciosa się tu toporem, odrzucając wszelkie niuanse. Tylko, że to sposób przemawiania trafiający wyłącznie do przekonanych, powtarzający wszystkie te parametry komunikacji z rzeczywistością i postawy, które zarzuca się drugiej stronie, i z którymi chciałoby się walczyć. W sztuce ten rodzaj przekazu zbyt często kończy się nieznośnym spłyceniem, trywializowaniem tematu, sprowadzeniem go do zbyt łatwego podziału. Tak jak to się stało w „Pokocie”.

Film zabiera widzów w Sudety (wyśmienicie, magicznie i o różnych porach roku sfotografowane przez Jolantę Dylewską i Rafała Paradowskiego), a energia skoncentrowana jest na skonstruowaniu postaci Janiny Duszejko, która z pozycji outsidera interweniuje w zastały świat prowincji. To samotna kobieta, emerytowana inżynierka, miłośniczka astrologii, wegetarianka, entuzjastka porannego wstawania i naturalnych związków z przyrodą. Kiedyś budowała mosty na Bliskim Wschodzie, teraz odnajduje poczucie bycia potrzebną w nauczaniu angielskiego dzieci w szkole podstawowej i walce z wnykami zastawionymi przez kłusowników. Pewnej zimowej nocy odnajduje ciało jednego z nich, swojego sąsiada. To jednak dopiero pierwszy z tajemniczych zgonów w okolicy. A jedyne ślady, które znajdują się wokół ofiar, to tropy zwierząt... Duszejko energetyczna, bezkompromisowa, to osobowość najbardziej w filmie afirmatywna, otwarta, odwołująca się do naszych tęsknot za życiem prostym i serdecznym, dalekim od udręk pełnej trosk i kłopotów codzienności miast i miasteczek. Holland od pierwszych scen robi wszystko, byśmy Duszejkę (bohaterka woli używać nazwiska) polubili i jej kibicowali, między innymi po to, by łatwiej przyszło nam zaakceptować dwuznaczne moralnie i nieco absurdalne zakończenie.

Znakomicie w tej postaci odnalazła się odtwarzająca Duszejkę Agnieszka Mandat, dopełniając ją swoją naturalnością i autentycznością. Gorzej Holland potraktowała pozostałych bohaterów, szczególnie tych, którzy mają dla Duszejki stanowić przeciwwagę. Źli są wyłącznie źli, i to głównie dlatego, że uczestniczą w polowaniach i są niedobrzy dla swoich kobiet (które i tak ich nie opuszczają). Czarne charaktery namalowane zostały jednowymiarowo, bardzo grubą krechą, reżyserka nie dała im żadnych szans. Najwięcej w tym gronie udaje się jeszcze „ugrać” Borysowi Szycowi, ale i on nie miał łatwego zadania, ponieważ w portretowaniu podłości Holland używa wyłącznie ostrych, najbardziej narzucających się schematów: jeśli mężczyzna chce zaspokoić swoje pragnienie dominacji, to zmusza partnerkę do seksu oralnego w samochodzie, jeśli nie akceptuje odmienności, to reaguje wyśmiewaniem lub agresją (a najlepiej jednym i drugim), itd. Jest też grono osób „pomiędzy”, trochę dobrych, trochę złych, nieco zagmatwanych - tutaj najciekawsza rola, Matogi, „dostała” się Wiktorowi Zborowskiemu i aktor wykonał swoje zadanie jak należy.

Niestety, większość zachowań bohaterów i sytuacji, w których się znajdują ma mizerne lub żadne uzasadnienie, wątek kryminalny i jego rozwiązanie są wręcz kuriozalne, znajdziemy w filmie wiele scen zadziwiająco infantylnych, zaskakująco nieprecyzyjnie wplecionych w opowieść (np. nocna wyprawa do lasu Duszejki z dziećmi wyposażonymi w latarki, w poszukiwaniu zaginionych psów nauczycielki - ładne w obrazku, ale gdzie rodzice, którzy tak powszechnie się na to zgadzają?).

Przydałoby się nieco więcej tła dla prezentowanej historii, zabrakło też fabularnego nerwu. Mimo że Agnieszka Holland okłada tę Polskę, której nie lubi, równo i na rozmaitych poziomach. Drapie zaściankowość, prymitywno-wódczany patriarchalizm, Kościół, bierność, zastraszenie, układy i układziki rządzące każdym „wygwizdowem”. Poniewiera hołdowanie wszelkiej tradycji, nawet niedobrej i w dzisiejszych czasach nie znajdującej dostatecznie silnych argumentów na swoje istnienie. Sprzeciwia się hipokryzji, nietolerancji, bezwzględności, miałkości. Szkoda, że tak nietolerancyjnym, napastliwym i miałkim filmem.

OCENA: 3/6**
_
Pokot**,
Polska, dramat,
reż. Agnieszka Holland,
wyst. Agnieszka Mandat,
Wiktor Zborowski_

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo

Materiał oryginalny: RECENZJA: „Pokot” w reżyserii Agnieszki Holland [ZWIASTUN] - Dziennik Łódzki

Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki