Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

„Nędznicy” - premiera w Teatrze Muzycznym w Łodzi

Dariusz Pawłowski
Dariusz Pawłowski
Teatr Muzyczny w Łodzi zaprezentował premierę słynnego musicalu „Les Misérables. Nędznicy”. Efektowne widowisko w reżyserii Zbigniewa Maciasa powinno stać się hitem łódzkiej sceny.

Jedni powiedzą musical nad musicale, inni - samograj, jeszcze inni - dzieło, które trafia do widza pod każdą szerokością geograficzną. Nie da się jednak ukryć, że na premierę „Les Misérables. Nędzników” w Teatrze Muzycznym w Łodzi czekaliśmy w napięciu, z dużymi nadziejami, ale i niepokojem. Po pierwszych pokazach wiemy już, że Teatr Muzyczny ma w swoim repertuarze hit i produkcję, jakiej jeszcze na swojej scenie nie prezentował.

Musical Claude’a-Michela Schönberga i Alaina Boublila składa się z niemal samych przebojów, ale przede wszystkim niezwykle poruszającej, zachwycająco opowiedzianej historii wywiedzionej z powieści Wiktora Hugo. Licencja na wystawienie musicalu narzuca realizatorom liczne obwarowania i na szczęście w Teatrze Muzycznym nie próbowano iść jej wbrew. Reżyserujący przedstawienie Zbigniew Macias (wykorzystując bardzo dobre polskie tłumaczenie libretta autorstwa Daniela Wyszogrodzkiego) wyakcentował wszystkie najbardziej emocjonalne elementy historii, narzucił energetyczny rytm i tempo - które może nie wszystkim scenom (szczególnie w początkowych sekwencjach przedstawienia) pozwala wybrzmieć i się w nich rozsmakować (co wynika też m.in. ze skrótów dokonanych w partyturze). Inscenizacja podkreśla świetną konstrukcję musicalu, szuka ubogaceń i dodatkowej atrakcyjności przekazu w nowoczesności - głównie w licznych projekcjach multimedialnych, sumiennie przygotowanych, choć nierównych: od udanych sekwencji samobójstwa Javerta czy skręconej w łódzkiej „Dętce” przeprawy Jeana Valjeana i Mariusa przez paryskie kanały po infantylizujące niektóre sceny obrazy, jak np. budowa miasta szczęśliwości w finale). Finezyjne, doskonale podkreślające charakter postaci, a zarazem ich nie przerysowujące kostiumy zaprojektowała Zuzanna Markiewicz; płomiennie, a zarazem z dużą wrażliwością dopełniającą wydarzenia na scenie scenografię przygotował Grzegorz Policiński (scena z obracającą się barykadą usłaną ciałami zastrzelonych rewolucjonistów zapiera dech w piersi). Plastykę poszczególnych odsłon podnosi reżyseria światła Tomasza Filipiaka i Grzegorza Policińskiego, więcej natomiast choreografii niż jedynie ruchu scenicznego należałoby oczekiwać od Emila Wesołowskiego.

Jednak siłą łódzkiej inscenizacji „Nędzników” są wykonawcy i mistrzowskie przygotowanie muzyczne całości. Michał Kocimski z dużą elegancją i subtelnością poprowadził orkiestrę, wydobywając całe piękno, pomysłowość i emocjonalność kompozycji Schönberga, dokładając mocy, kiedy było to niezbędne, a zarazem nie pozwalając muzyce zdominować śpiewaków, świetnie przy tym z nimi współpracując.

W łódzkich „Nędznikach” mamy kilka porywających wykonań, nieco za mało aktorskich kreacji. Kompletną budową postaci i pierwszorzędną warstwą wokalną wyróżniły się Beata Olga Kowalska jako Mme Thénardier i Agnieszka Przekupień w roli Fantine. Pierwsza rozsadzała swoją obecnością scenę, bawiła, ale zarazem idealnie wydobyła żywiołowość, przewrotność i bezwzględność charakteru bez skrupułów walczącej o swoje kobiety; druga stworzyła rozdzierającą serce kreację, bez nachalności, prostymi, czystymi środkami i cudownym śpiewem.

Wyśmienicie, mocno oddał Javerta Piotr Płuska, który udowodnił, że z każdym sezonem śpiewa coraz lepiej. Z lekką manierą, ale pięknym, potężnym, szerokim głosem przygotował Jeana Valjeana, wspaniale w tej roli także wyglądający, Marcin Jajkiewicz, któremu chwilami trochę dokuczał fakt, iż nie będąc tenorem śpiewał partię przeznaczoną dla tenora właśnie. Bardzo solidnie wypadły Monika Mulska jako Éponine i Ewa Spanowska w roli Cosette, więcej niż rzetelnie Mateusz Deskiewicz jako Thénardier. Dużą przyszłość ma przed sobą Michał Dudkowski (Marius), wykorzystali w pełni rolę Enjolrasa Łukasz Zagrobelny, a księdza - Andrzej Orechwo. Bohaterem zaś wieczoru został Paweł Szymański jako Gavroche.

Dobrze przygotowana orkiestrą z precyzją, ale i odczuwalną przyjemnością zagrała premierowe przedstawienie, słowa pochwały należą się również chórowi, przygotowanemu przez Romana Paniutę. Doskonale wymyślony musical, tak dobrze wykonany musi zatem na finał poderwać publiczność z miejsc do oklasków na stojąco. I jak sądzę, będzie się tak działo po każdym z wystawień tego przedstawienia...

Bo przecież nic bardziej trwałego i poszukiwanego niż młodzieńcza miłość, rodzicielskie oddanie i poświęcenie dla losu dzieci oraz pragnienie walki o lepszy świat. Teatr Muzyczny przed kilku laty zamarzył sobie realizację „Nędzników” i to marzenie spełnił z sukcesem, wprowadzając do repertuaru widowisko, które z pewnością będzie cieszyć widzów. A skoro marzenia się czasem spełniają, to pozostaje razem z „Muzycznym” wino pić, także za przyszłe dni, do dna...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki