Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

„Przygody misia Rymcimci” w Teatrze Arlekin [RECENZJA]

Łukasz Kaczyński
Łukasz Kaczyński
„Przygody misia Rymcimci” w Teatrze „Arlekin”: klasyczny teatr parawanowy w najlepszym wydaniu

Teatr Lalek „Arlekin” im. Henryka Ryla w Łodzi kończy sezon artystyczny przedstawieniem, które czyni repertuar łódzkich scen bogatszym i bardziej różnorodnym. „Przygody Misia Rymcimci” to powrót do tradycji swoich i tradycji teatru lalkowego, pokazujący jak dużą siłę oddziaływania mają klasyczne formy.

Spektakl wyreżyserował Stanisław Ochmański, dyrektor tej sceny w latach 1974-91, specjalista od kukieł, pacynek-pyskówek, jawajek i spektakli parawanowych, jakoś rzadko ostatnio oglądanych. Ale nie chodzi tylko o piękny gest, który dyrektor Waldemar Wolański wykonał zapraszając do współpracy niegdysiejszego szefa i osobę, która namaściła go na następcę. Po prostu blisko 87-letni reżyser jest wciąż w świetnej formie artystycznej i jak mało kto wie, jak tchnąć życie w przedmiot. Bo tym, przez swą prostotę, są wywodzące się z polskiej szopki kukły, którymi posłużył się w nowym spektaklu. Wraca w nim do twórczości Jana Wilkowskiego, wybitnej postaci polskiego lalkarstwa, którą zgłębiał od 1960 roku i przygotował kilkadziesiąt jej realizacji w kraju. Teraz połączył dwie z sześciu sztuk o Rymcimci: o przygarnięciu Psiuńcia (Wojciech Kondzielnik), co jest efektem wyprawy do sklepu Kury (Małgorzata Wolańska) po jajko, i o grzybobraniu, które kończy się opieką nad Zajączkiem (Katarzyna Pałka) zaszczutym przez Lisa (Waldemar Presia). Lis łączy zresztą rozdzielone antraktem opowieści, a widz poznaje go najpierw jako nocnego rabusia, który kradnie misiom spodenki, miodek i majteczki.

Czytaj:O diasku i dochtórze, czyli ślůnsko godka w Teatrze Lalek „Arlekin” [ZDJĘCIA, FILM]

Może brzmi to prosto (i takim w istocie jest), ale za prostymi zdarzeniami Wilkowski skrył głębię wiedzy o dziecięcej emocjonalności. „Rymcimci” działa przez utożsamienie się dziecka z postaciami, które znalazły się w nieobcych mu sytuacjach, np. przygarnięcie Psiuńcia wiąże się z zaznaczeniem swej odrębności od woli Taty, ale przy zrozumieniu także jego racji i nie zrywaniu z nim więzi.

Czytaj:„Pastorałki dla wołu i osła” w Teatrze "Arlekin"

Spektakl adresowany jest do dzieci powyżej trzeciego roku i ma wszelkie walory zachęcające do dalszego kontaktu z teatrem. Pokazuje, że to po prostu świetne miejsce (może dzieci rozumieją to nawet lepiej niż ci ich opiekunowie, którzy niedzielny pokaz pomylili z piknikowym pojadaniem?). Scenografia Joanny Hrk wypełnia, a nawet nieco wykracza poza okno sceny - bujny las tworzą formy z małych i dużych obłych „poduszek”, podobnych do rozwałkowanej plasteliny - widz czuje, że to przestrzeń mu bliska, przy tym fantazyjna i nieoczywista. Dwa z trzech podciąganych parawanów to kolejne plany akcji. Lalki są proste, ale wyrafinowane w wykonaniu i dostatecznie szczegółowe w poziomie detali. Pracownie plastyczne „Arlekina” to w końcu niezawodna marka. Aktorzy dostali kukły (z czempurytami, którymi porusza się rękami kukieł), w które już wpisana jest pewna osobowość. Ożywiają je tak prowadzeni przez reżysera, że każda scena z Rymcimci (Marcin Sosiński), Tatą czy Lisem to lekcja pracy z kukłą, etiuda rozpisana na szereg gestów i ruchów, tworzących podszyte serdecznością i humorem relacje między postaciami. Aktorzy znakomicie też pracują głosem, kolejne frazy różnią się tonami jak kolorami. To istotne, gdy aktora nie widać, a akcję przeplatają melorecytacje i piosenki (Michał Makulski dał im oprawę eklektyczną, bardzo współczesną, chwilami pozwala sobie na drobne ilustracje ruchów postaci, np. biegu kurczaczka). „Przygody...” wiele potrafią wykrzesać z tradycyjnych form teatru, które co jakiś czas przełamują. Łamana jest zasada parawanu przez wyjście ku widzowi narratorki (Katarzyna Pałka), „czwartą ścianę” przełamują interakcje z młodą, poddaną niewidocznej dyscyplinie widownią, np. wykłócanie się o gatunki grzybów - Rymcimci zbiera oczywiście muchomory biorąc je za prawdziwki i rydze. W sferze ruchu spektakl dynamizuje zjawienie się wśród kukieł lalki żyworękiej, czyli Lisa, który wszak z pracy rąk żyje - drugiej obok Rymcimci kluczowej postaci spektaklu, drugiej po Sosińskim najlepszej w nim roli.

Czytaj:Teatr Arlekin drukuje lalki w technice 3D [ZDJĘCIA]

Z okazji Dnia Lalkarza, w marcu, Złoty Medal „Zasłużony Kulturze Gloria Artis” Stanisław Ochmański odebrał od ministra kultury. Dla widzów cenniejsze od złota byłoby nie jedno jeszcze takie spotkanie z Rymcimci.

Wydarzenia tygodnia w Łódzkiem. Przegląd wydarzeń 23-29 maja 2016 roku

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki