MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Lanie na własne żądanie. "Spowiedzi masochisty" w Teatrze Nowym w Łodzi [RECENZJA]

Łukasz Kaczyński
Aktorzy są jednym z mocniejszych elementów najnowszej premiery łódzkiego Teatru Nowego im. Kazimierza Dejmka
Aktorzy są jednym z mocniejszych elementów najnowszej premiery łódzkiego Teatru Nowego im. Kazimierza Dejmka Maciej Stanik
Premiera "Spowiedzi masochisty" Romana Sikory w Teatrze Nowym im. Kazimierza Dejmka. Groteskowe oskarżenie wyzyskującego systemu i człowieka, który dał sobie wmówić masochizm.

"Są to praktyki rzadko stosowane / By dostawać lanie na własne żądanie / Co ja mam z tym zrobić, że czuje się wspaniale / Gdy gnieciesz moje kości, a potem je łamiesz" - śpiewał punkowy zespół The Bill, popularny w latach 90. Zacytowana piosenka "Masochista" trafia w istotę metafory, na której swą przewrotną sztukę oparł czeski dramatopisarz Roman Sikora. Jego "Spowiedź masochisty" wprowadził na scenę łódzkiego Teatru Nowego im. K. Dejmka reżyser skrywający się pod pseudonimem Greg Schwalbe. Wyposażył on tekst w punkową właśnie radość ekspresji i tchnął powiew świeżości w kończący się sezon.

Tekst Sikory to nieczęsto spotykana społeczna satyra, która posługuje się karykaturą i groteską, nie stroni od humoru absurdalnego i obscenicznego, ze skatologicznym włącznie. Ale u Sikory ton i celowość tych środków są zachowane, trudno więc o zgorszenie widza. Im bardziej "rani się" go słowem, tym większą wzbudza się w nim wesołość.

"Lanie na własne żądanie"- toż to synonim ideologii neoliberalizmu i systemu kapitalistycznego. Zwłaszcza wobec spowiedzi, którą odbywają obecnie architekci gospodarczych przemian w Polsce, by wskazać na Marcina Króla i jego wywiad "Byliśmy głupi". Stworzony przez Sikorę Masochista zdaje się tworem owych "głupców". Na scenie widzimy go w czymś na kształt celi, przesadnie wypełnionej narzędziami tortur: koło do łamania kości, krzesło inkwizytorskie, pręgierze, zestaw batów i rózg. Dla masochisty wszystko to mało, bo, jak przyznaje, poziom jego środowiska jest niski. Pan M. udaje się więc do świata "normalsów" - i odnajduje tam nieograniczone możliwości znalezienia się w stanie poniżenia. Wytworzył je system ekonomiczny. Perfidny kolega z pracy, który umie przekonać szefa do cięcia kosztów, cwaniak, który zmienia związki zawodowe w narzędzie represji wobec pracowników, poplecznik brutalnego kierownika hipermarketu, który śle obraźliwe litanie do tyrających za grosze ukraińskich sprzątaczek. Każdą z tych postaci staje się pan M. - trudno przecież jego wędrówkę w poszukiwaniu "przyjemności" traktować jako rzeczywiste peregrynacje od pracodawcy do pracodawcy.

Adam Mortas jako pan M. tworzy postać będącą duchem dzisiejszego czasu. Wędrującym przez kraj i inicjującym podkręcanie "śruby" pracownikom. Papieżem masochizmu, który przekonuje, że poddanie się to jedyna możliwa droga. Jak bowiem inaczej przystać na odbieranie sobie godności? Pan M. jest na lewą stronę odwróconą jaźnią współczesnego człowieka. Sikora oskarża bowiem i wyzyskujący system, i człowieka, który daje wmówić sobie masochizm.

ZOBACZ TEŻ: Masochista wyspowiada się na scenie Teatru Nowego w Łodzi [ZDJĘCIA]

To, co w "Spowiedzi masochisty" zdawać się może banalne lub w złym guście, jest konsekwencją narzucanej przez tekst zabawy konwencjami - na wzór przebieranek Latającego Cyrku Monty Pythona i purnonsensu celowo przaśnego. Właściwy im dystans wskazuje już pierwsza scena - niekończące się razy, jakie pan M. dostaje, gdy do kazamatów wchodzi para chłostających się mnichów. Tym są pojawiająca się na zawołanie mgła, przywołanie nieujętego w obsadzie "lubianego aktora serialowego" czy odkrywające cechy (preferencje) postaci kostiumy, podobne do tych, jakie nosiły rozkoszujące się bólem demony z cyklu horrorów gore "Hellraiser", ale też niewolne od średniowiecznych inklinacji (wg projektu Zuzanny Markiewicz).

Tym też miało być zapraszanie publiczności do śpiewania brechtowskiego z ducha songu "Bójcie się nas, podłe skur....ny / Bójcie się naszych łez" oraz (już mniej udany) finałowy szlagier disco polo "Auć". Ten ostatni choć pasuje do wymowy przedstawienia, jest pomysłem dość już zgranym. Rozwiązanie konstytuuje koncepcja postaci M. jako narratora zwracającego się do publiczności i uczestnika opowiadanych wydarzeń, które komentuje.

Ominięcie tego cudzysłowu rodzi zabawne nieporozumienia, np. traktowanie "Spowiedzi..." jak kabaretu lub windowanie wobec niej oczekiwań. Tymczasem "Spowiedź..." nie jest typowym przykładem teatru społecznego. Nie proponuje wymachiwania szabelką niezgody i oburzenia, ale gorzką konstatację stanu rzeczy. Sikora pokazuje, że nie widzi roli teatru naiwnie.

Jeśli to mało, warto wybrać się dla aktorów, którzy są tu jednym z mocniejszych elementów. Kilka scen Schwalbe poprowadził świetnie, więc i kapitalnych, choć niedużych ról nie brakuje. Taki jest Konrad Michalak jako Skinhead na koncercie i jako Minister-Król - złotousty jak były polski premier, wdziękiem przebijający byłego ministra transportu. Ma nawet komplet zegarków - nie tworzy się z tego jednak satyra na konkretną postać, ale na system en bloc. Wiele dobrego wprowadza na scenę Michał Kruk (zwłaszcza jako mało rozgarnięty Szef korporacji i Szef marketu). Podobnie Magdalena Kaszewska jako krzyżówka Moniki Olejnik i Teresy Jaworowicz oraz Wojciech Bartoszek jako Szef związków zawodowych. Z założenia, że każdy z aktorów gra po kilka postaci wyprowadzona została milcząca scena w konwencji teatru masek.

Obsada dobrze czuje konwencję, ale temperatura gry spoczywa na Adamie Mortasie, na Festiwalu Szkół Teatralnych w 2012 r. uznanego za najbardziej elektryzującego aktora. Mortas wie jak intonować tekst, by trzymał on uwagę widowni, z którą ma niezły kontakt. Z większą swobodą i różnorodnością winien wprawdzie grać ciałem, co jest konieczne, gdy stale jest w bliskim kontakcie z publicznością. Masochizm? Czemu nie, ale - jak kusi "sieciówka" - nie dla idiotów.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki