Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lekarka ze szpitala im. Konopnickiej skazana za spowodowanie śmierci dziecka

Wiesław Pierzchała
Wiesław Pierzchała
Grzegorz Gałasiński
Anestezjolog ze szpitala im. Marii Konopnickiej usłyszała w środę ( 9 grudnia) wyrok za niewłaściwe podanie leku cierpiącemu na białaczkę szpiku kostnego małemu Mateuszowi, co zakończyło się śmiercią dziecka.

Na dwa lata więzienia w zawieszeniu na trzy lata Sąd Rejonowy Łódź-Śródmieście skazał w środę 51-letnią lekarkę anestezjolog Iwonę D.-W.

Prokuratura oskarżyła ją o to, że w sposób niewłaściwy - dokanałowo zamiast dożylnie - podała lek cierpiącemu na białaczkę szpiku kostnego małemu Mateuszowi, co zakończyło się śmiercią dziecka. Gdy kobieta usłyszała wyrok, zaczęła płakać. Wyrok jest nieprawomocny i jej obrońca, adwokat Wojciech Woźniacki, zapowiedział apelację.

Czytaj też:Lekarka ze szpitala im. Konopnickiej oskarżona o spowodowanie śmierci dziecka

Prokuratura domagała się, aby doktor została skazana też na dwa lata, ale w zawieszeniu na pięć lat, za nieumyślne spowodowanie śmierci. Ponadto wnioskowała dla niej o pięcioletni zakaz wykonywania zawodu lekarza.

Sędzia Agnieszka Zakrzewska uznała jednak, że taka kara byłaby zbyt surowa. A to dlatego, że skazana lekarka uzyskała bardzo dobre opinie przełożonych. Stwierdzono także, że od wielu lat swój zawód wykonuje tak dobrze i rzetelnie, że do tej pory nie było do niej żadnych uwag i zastrzeżeń.

Czytaj też:Dziecko zmarło w szpitalu. Lekarz podał zły lek, ale dalej pracuje

- Lekarz onkolog przygotował tzw. kartę zleceń, w której opisał, jakie leki i w jaki sposób - w ramach terapii - należy podawać dziecku. I tam wyraźnie zaznaczono, że lek vincristina należy podawać drogą dożylną. Niestety, lekarka popełniła błąd i podała preparat drogą kanałową. Efekt był taki, że stan Mateusza pogorszył się i wkrótce dziecko zmarło - oznajmiła sędzia Zakrzewska, uzasadniając wyrok.

Sędzia Zakrzewska odniosła się też do wyjaśnień oskarżonej, z których wynikało, że przed podaniem tego leku miała wątpliwości. Dlatego telefonicznie skontaktowała się ze wspomnianym onkologiem, który miał wyrazić zgodę na podanie leku drogą kanałową.

- Dla sądu wyjaśnienia te nie są wiarygodne. Jeśli były wątpliwości co do podania leku, to na pewno nie w ten sposób powinny być wyjaśnione - stwierdziła sędzia Zakrzewska.

I podkreśliła, że podstawowym dokumentem w tej sprawie jest wspomniana karta zleceń, z której jasno wynika, w jaki sposób należało podać preparat Mateuszowi.

Czytaj też:Dyrekcja szpitala Konopnickiej przeprasza rodziców

Skazana lekarka nie chciała komentować wyroku, natomiast jej obrońca stwierdził: - Nadal uważam, że moja klientka jest niewinna. Wnioski, jakie sąd wyciągnął w tej sprawie, różnią się od wniosków, jakie ja wyciągnąłem. Dlatego najpewniej odwołamy się od wyroku.

Wojciech Woźniacki wyjaśnił też, że w sprawie tej wnioskował o uniewinnienie oskarżonej lub o zmianę kwalifikacji czynu - na narażenie dziecka na utratę zdrowia lub życia.

Do tragedii doszło w szpitalu im. Konopnickiej przy ulicy Spornej w Łodzi, w którym była zatrudniona oskarżona (dziś pracuje w Instytucie Centrum Zdrowia Matki Polki). Do „Konopnickiej” 23 lutego 2012 roku przyjęto bliźniaków noworodków: Mateusza i Patryka. Chłopcy cierpieli na białaczkę szpiku kostnego. Byli w ciężkim stanie i trafili na oddział intensywnej terapii.

Czytaj też:W szpitalu Konopnickiej mogło dojść do przestępstwa

Według prokuratury, do niewłaściwego podania leku Mateuszowi doszło 20 marca 2012 roku. Efekt był straszny. Najpierw u dziecka nastąpił niedowład rąk i nóg, a potem chłopiec został całkowicie sparaliżowany. Mateuszowi zrobiono rezonans, który wykazał, że jego mózg zaczął obumierać. Niestety, dziecka nie udało się uratować. Zmarło 18 czerwca 2012 roku.

Wcześniej dyrektor szpitala zawiadomił prokuraturę o możliwości popełnienia przestępstwa. Zaczęło się śledztwo, prowadzone przez Prokuraturę Rejonową Łódź-Bałuty. Lekarka nie przyznała się do winy.

Śledczy przesłuchali Tomasza M., ojca Mateusza. Ojciec wyjaśnił, że bliźniacy urodzili się 15 stycznia 2012 roku w szpitalu im. Rydygiera w Łodzi. Wkrótce wystąpiły u nich pierwsze objawy choroby: na ciele, mimo że nie gorączkowali i jedli normalnie. Potem ich stan zaczął się pogarszać, zaś lekarze stwierdzili, że cierpią na wrodzoną białaczkę szpiku. Brat Mateusza przeżył.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki