MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Leszek Jażdżewski: Kandydaci do europarlamentu nie potrafią nawet udawać [WYWIAD]

rozm. Marcin Darda
Leszek Jażdżewski
Leszek Jażdżewski Dziennik Łódzki/archiwum
Z Leszkiem Jażdżewskim, publicystą, redaktorem naczelnym "Liberte", rozmawia Marcin Darda.

Dlaczego tegoroczna kampania wyborcza do europarlamentu jest tak śmiertelnie nudna?

Ponieważ jej przedmiot, czyli tematyka europejska, jest nudna także dla kandydatów, i to aż tak nudna, że oni nawet nie potrafią udawać, że jest inaczej. Trudno zatem, by zarażali entuzjazmem wyborców, skoro oni sami - co pokazała naocznie choćby debata celebrytów, czyli Otylii Jędrzejczak i Macieja Żurawskiego - nie mają pojęcia o tym, czym ten Parlament Europejski jest. Jest też tak, że tematyka europejska nie jest przedmiotem dyskusji. PO eksploatuje temat Ukrainy, co jej się opłaca, ale opinia publiczna nie potrafi długo żyć jednym tematem. Poza tym, kampania powinna być merytoryczna, ale polscy politycy nie są do debaty merytorycznej przygotowani, potrafią co najwyżej jak Jarosław Gowin straszyć gejami, co w kontekście Unii Europejskiej jest nonsensem. W ogóle filmiki w tej kampanii to jakieś kuriozum. Dochodzi jeszcze niska świadomość wyborców odnośnie do tego, czym ten europarlament w ogóle jest.

Ale to są trzecie eurowybory w Polsce. Można było się spodziewać, że ta świadomość w naturalny sposób wzrośnie...

Polacy mają taką tendencję, że się biorą do czegoś zawsze za pięć dwunasta. Teraz się podnosi larum, że będzie niska frekwencja, że młodzi ludzie nie pójdą głosować, dlatego coś trzeba zrobić, np. kampanię profrekwencyjną. Ale żadna kampania, żadne spoty i namawianie nie spowodują, że ludzie uznają nagle, iż te wybory są ważne. Taka robota musi być wykonywana w ciągu całej kadencji. Polityką europejską nie wolno zajmować się tylko po cichu w Brukseli, ale trzeba nią się zajmować także w Warszawie. A tego nie ma przez 5 lat i nie da się tego nadrobić w ciągu miesiąca. Deklarowana frekwencja wynosi dziś około 25 proc., a i tak zaskakuje mnie in plus, bo pamiętam poprzednią kampanię, która kręciła się wokół tego, że Jerzy Buzek będzie szefem europarlamentu i to był jedyny europejski wątek tej kampanii. Moim zdaniem te 25 proc. to i tak dużo, bo jak ludzi przekonać do głosowania w wyborach, w których cała kampania jest na inny temat niż te wybory. Politycy wyborcami manipulują, bo nie potrafią nawet udawać, że się Europą interesują. Ale ci to wyczuwają i reagują zniechęceniem.

Może z tą frekwencją nie będzie aż tak źle. Ostatni sondaż Homo Homini wskazał na 38 proc., co oznaczałoby o 13 proc. więcej niż pięć lat temu. To realne?

Totalnie nierealne. Frekwencja wyniesie maksimum ponad 20 proc. Byłoby inaczej, gdyby wydarzyła się jakaś spektakularna rzecz, ale też nie jestem pewien, czy nawet wybuch otwartej wojny na Ukrainie byłby w stanie przekonać ludzi do tego, by poszli na wybory europarlamentarne, bo też nie one w takiej sytuacji będą najistotniejsze. Dlatego nie ma żadnych powodów, by wierzyć, że frekwencja będzie wyższa.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki