MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Łódź: baletmistrz domaga się 100 tys. zł odszkodowania

Wiesław Pierzchała
Baletmistrz z Uzbekistanu domaga się 100 tys. zł odszkodowania
Baletmistrz z Uzbekistanu domaga się 100 tys. zł odszkodowania Jakub Pokora
Przed Sądem Okręgowym w Łodzi toczy się proces, w którym baletmistrz z Uzbekistanu domaga się po 50 tysięcy złotych odszkodowania od Urzędu Miasta Łodzi i Urzędu Wojewódzkiego w Łodzi za to, że fatalnie zorganizowały jego repatriację.

Repatriant podkreśla, że po przyjeździe do Łodzi otrzymał od miasta mieszkanie w tak kiepskim stanie, że nie nadawało się do zamieszkania. Zaznacza też, że wprawdzie otrzymał pracę w Państwowej Szkole Baletowej w Łodzi, ale szybko ją stracił.

- Nie chcę umierać, ale też nie chce mi się żyć. Chcę tylko wiedzieć, kto popełnił błąd zapraszając mnie do Polski. Cały czas nie mam pracy - narzekał w poniedziałek w łódzkim sądzie mistrz tańca Aliszer Biego.

Zeznająca jako świadek Ewa Kochańska ze Stowarzyszenia Doradców Ekonomicznych Pro Akademia potwierdziła, że życie mistrza tańca po osiedleniu w Łodzi nie było usłane różami.

- Zwykle gmina zaprasza repatriantów i to ona zapewnia im pracę oraz mieszkanie po remoncie i wyposażone. W tym przypadku zapraszającym była szkoła baletowa, co sprawiło, że sytuacja pana Biego była gorsza niż innych repatriantów. Nie wydaje mi się, aby artysta o tym wiedział i nie wydaje mi się, aby był przez urzędników uczciwie informowany o swoich prawach - stwierdziła Ewa Kochańska.
Dodała, że szkoła baletowa podpisała z nim umowę o pracę na pół etatu i zapewniła hotel robotniczy przy szkole, za który płacił Aliszer Biego.

Kolejny świadek, Lucyna J. z Urzędu Wojewódzkiego w Łodzi, wyjaśniła, że baletmistrz po przyjeździe do Łodzi w listopadzie 2005 roku dostał ponad 5 tysięcy złotych na zagospodarowanie i utrzymanie się oraz przeszło 8 tysięcy złotych na pokrycie kosztów remontu. Zaznaczyła, że zawsze pomagała repatriantowi, gdy przychodził do niej z pytaniami i problemami. Przyznała jednak, że nie widziała jego mieszkania przed i w trakcie remontu i nie wiedziała, na jak długo otrzymał pracę w szkole baletowej.

Do sądu przybyła w poniedziałek także Raisa K., była żona mistrza tańca, która - przesłuchana w obecności tłumaczki - oznajmiła, że to szkoła baletowa zabiegała o jak najszybszy przyjazd ówczesnego męża do Łodzi i potwierdziła, że jak w czerwcu 2006 roku przyjechała do Łodzi, to mieszkanie było jeszcze w remoncie i musiała mieszkać w hotelu robotniczym.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki