MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Łódź miastem rozwoju?

Jacek Grudzień
Jacek Grudzień
Jacek Grudzień Krzysztof Szymczak
Często narzekałem na nas, łodzian, i nasze przedziwne cechy, które powodują, że nie umiemy cieszyć się dobrymi rzeczami, a porażki, chociaż wydaje mi się to absurdalne, sprawiają nam wiele radości. Ale gorzej pod tym względem niż Łódź ma piłkarska reprezentacja Polski.

Ciekaw jestem co by powiedzieli Włosi, Hiszpanie i na przykład Czesi, gdyby czytali komentarze polskich użytkowników internetu podczas i po spotkaniu piłkarskiej reprezentacji z Irlandią. Radość z porażki w wielu komentarzach z pewnością - i jestem pewien, że się nie mylę - nie była większa niż ta gdybyśmy wygrali. Przepraszam, nie my, tylko Polacy, jak po drugiej bramce dla Irlandii zaczął mówić komentator. Jak zwykle zresztą.

Czyli nie jest z nami, aż tak źle jak prorokowałem. Z nami łodzianami oczywiście, bo reprezentacja poza zwycięskimi remisami od lat nam niczego nie pokazała. I po co się nad nią pastwić?

Nie ma śniegu, więc zaczęły się wypadki

Ciekaw jestem ile pokoleń musi się zmienić za kierownicami polskich samochodów, żeby ocieplenie nie oznaczało kolejnych zabitych na drogach. Kiedyś mówiono o nas, że mamy syndrom pierwszych kierowców. Ale do aut wsiadają już drugie i trzecie pokolenie i nic się nie zmienia. Przypuszczam, że wielu fotoreporterów po odwilży zastanawiało się tylko nad tym w jakim miejscu będą robić zdjęcia zmasakrowanemu samochodowi.

Dzieliłem się z państwem niedawno moimi spostrzeżeniami na temat fotoradarów. Może przyda się kolejny na Jana Pawła, jeszcze przed zakrętem w stronę Pabianickiej i wtedy kilka osób nadal będzie żyć?

W przyszłym tygodniu obchodzimy najbardziej kiczowate święto w roku: Walentynki. Ciekaw jestem jak wiele osób nie ulegnie pokusie, żeby kupić ukochanej osobie tandetnego serduszka, lub podobnego prezentu. Nie lubię tego dnia, tak jak nie lubię demonstrowania uczuć na komendę. Ale dostrzegam dwa plusy walentynek.

Pierwszy jest taki, że to dla wielu osób jedyna okazja, żeby spróbować umówić się z wymarzonym człowiekiem i kandydatem lub kandydatką na wielką miłość. Bo przez cały rok nieśmiałość nie pozwala wystukać numeru w komórce i zaproponować randkę. Drugi jest taki, że miasto i "moja Piotrkowska" są pełne ludzi. W kawiarniach, restauracjach znalezienie miejsca graniczy z cudem. Dzięki kolorowym, uśmiechniętym ludziom w zimowy lutowy wieczór Łódź staje się prawdziwie europejska. I choćby z tego powodu nie warto potępiać Walentynek.

Nie ma planu, więc buduj się kto może

Przysłuchiwałem się środowej dyskusji łódzkich radnych. Decyzja o odrzuceniu planu zagospodarowania przestrzennego dla doliny Sokołówki i zachodniego Radogoszcza dowodzą, że nasi samorządowcy nie myślą perspektywicznie. Odrzucenie planu było związane z protestami mieszkańców nie chcących planowanego od lat przedłużenia alei Włókniarzy i połączenia tej ulicy z trasą S 14. Zabrakło dyskusji o rozwoju miasta i mamy kolejny dowód na to, że skoro aleja Włókniarzy nie powstała w całości w czasie w którym była budowana, to już wszystko można zmienić.

Nie jestem specjalistą, ale obawiam się, że decyzja, a raczej brak decyzji radnych oznacza, że wybudować w dolinie Sokołówki można teraz wszystko. Bo brak planu, to brak reguł dotyczących tej okolicy. Zdaje się, że nie tak dawno przez media przetoczyła się dyskusja o tym, że niedługo wokół Łodzi, owszem, będzie ring autostradowy, ale zmotoryzowani mieszkańcy miasta nie za bardzo będą mogli z niego korzystać, mimo że kilkadziesiąt lat temu plany dojazdów powstały.

Kiedyś przeprowadzono badania dotyczące skuteczności pracy polskich urzędów i tego czy są przyjazne obywatelom. Kryterium było proste. O złej pracy decydowała liczba decyzji niepodjętych i odmownych. Bo trudno nie zgodzić się z argumentami, że decyzja niepojęta, to sprawa niezałatwiona. Wtedy Łódź była na szarym końcu. Boję się, że od tego czasu sytuacja zmieniła się niewiele.

Mój kolega od lat próbuje załatwić sprawę działki, której jest właścicielem. Na planach widać drogę dojazdową. W rzeczywistości takiej drogi nie ma. Przez lata najprościej mówiąc została zagospodarowana. Efekt jest taki, że jakikolwiek dojazd do działki jest niemożliwy. Kolega puka do drzwi urzędników. Od dłuższego czasu głównym argumentem jaki słyszy jest: "niech pan odda sprawę do sądu". Życzliwi dodają, że na pewno wygra.

Niestety, chyba trochę to jest tak, że jeśli odłoży się decyzje w trudnej sprawie, lub "zwali" na kogoś innego, to przez jakiś czas problemu nie ma. Tak odbieram też decyzję w sprawie planu zagospodarowania Radogoszcza Zachód. Tylko czy miasto, które podejmuje w ten sposób decyzje nawet na tak wysokim szczeblu co Rada Miejska może się prawidłowo rozwijać?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki