MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Łódź nie jest przyjazna dla inwestora

Jolanta Sobczyńska
Wg prof. Krajewskiego na skutek braku planów zagospodarowania przestrzennego Łódź poniosła ogromne straty
Wg prof. Krajewskiego na skutek braku planów zagospodarowania przestrzennego Łódź poniosła ogromne straty Grzegorz Gałasiński
Wyniki kontroli Najwyższej Izby Kontroli są dla nas druzgocące. Łódź ma miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego tylko dla 4 procent obszaru. Co to oznacza? Odstraszamy potencjalnych inwestorów. Przedsiębiorcy chcą wiedzieć, czy na działce, którą kupują, będą mogli otworzyć planowaną działalność. Brak planu oznacza, że są zdani na łaskę lub niełaskę urzędnika.

Kontrola łódzkiego NIK dotyczyła prowadzenia polityki przestrzennej w Łodzi w latach 2008 -2010. - Ale informacje, które zebraliśmy, są aktualne również dla 2011 roku - mówi Zofia Kotynia z NIK w Łodzi, która prowadziła kontrolę. - To była doraźna kontrola, ale ze względu na jej niepokojące wyniki postanowiliśmy je upublicznić. Miejscowe plany zagospodarowania ma tylko 4 procent Łodzi. Wystąpienia pokontrolne wysłaliśmy do Miejskiej Pracowni Urbanistycznej, do prezydenta miasta i do Rady Miejskiej w Łodzi. Nie mamy jeszcze odpowiedzi od radnych.

Takie stanowisko zostanie sformułowane po środowej sesji rady. Na niej radni poznają wyniki kontroli NIK.

CZYTAJ TEŻ: Łódź: 300 hektarów pod inwestycje

- NIK ma zastrzeżenia do pracy służb miejskich poprzedniej kadencji samorządu - mówi Tomasz Kacprzak, przewodniczący rady. - W efekcie plany dla 40 procent obszaru miasta są dopiero w opracowaniu. Nie ma ich m.in. na tak strategiczne miejsca jak Nowe Centrum Łodzi, Księży Młyn czy śródmieście!

Przy braku planu urzędnicy decydują o tym, czy ktoś dostanie zgodę na lokalizację inwestycji, na podstawie tzw. zasad dobrego sąsiedztwa. - To zaleta, ale i wada - dodaje Kacprzak. - Już z postawieniem bardzo wysokiego budynku np. w centrum byłyby problemy. A byli inwestorzy zainteresowani takim budownictwem. I odeszli.

Wprowadzenie miejscowego planu w życie powinno trwać maksimum dwa lata.

- U nas przekracza to nawet trzy lata... - twierdzi Tomasz Kacprzak. - Prace ruszyły szybciej dopiero na przełomie 2010 i 2011 roku. Poprzednie władze zaś tłumaczą, że skupiały się na opracowywaniu studium zagospodarowania [wyraża politykę przestrzenną gminy - przyp. red.] i nie uchwalały planów, bo te powinny być w zgodzie ze studium.

Studium uchwalono w październiku 2010 roku.

- Łódź była w dramatycznej sytuacji - tłumaczy Jerzy Kropiwnicki, prezydent Łodzi od 2002 do stycznia 2010 roku. - Ustawa sejmowa unieważniła wszystkie nasze plany zagospodarowania! Musieliśmy zacząć pracę od podstaw, czyli najpierw stworzyć studium zagospodarowania. I pogodzić w nim interesy wielu stron. Tymczasem sama procedura tworzenia studium jest żmudna. Procedury ciągną się latami. A my jeszcze musieliśmy zmienić w międzyczasie firmę, która robiła studium.

CZYTAJ TEŻ: Daniel Libeskind zaprojektuje Nowe Centrum Łodzi (ZDJĘCIA)

Obecne władze Łodzi twierdzą, że próbują problem rozwiązać.

- Zmieniono architekta miasta - mówi Marcin Masłowski, zastępca rzecznika prezydenta miasta. - Nowym architektem jest Marek Janiak. Zaś dyrektor Miejskiej Pracowni Urbanistycznej dostał zadanie utworzenia nowych zespołów, które zajmą się opracowywaniem projektów miejscowych planów. Jeszcze w 2011 roku w budżecie będą pieniądze, by nadrobić zaległości.
***

Z prof. Stefanem Krajewskim, ekonomistą, rozmawia Jolanta Sobczyńska

Panie profesorze, z kontroli NIK w magistracie wynika, że miejscowymi planami zagospodarowania przestrzennego objęte jest 4 procent obszaru Łodzi. To mało czy bardzo mało?

To najniższy procent wśród dużych miast. O przyspieszeniu tempa opracowywania planów mówi się od lat. Postęp jest zerowy.

Z czego wynika ta opieszałość?

Oględnie rzecz ujmując - z pewnego braku silnej woli, żeby to zrobić. Trzeba skierować do tej pracy większą grupę ludzi oraz przeznaczyć większą sumę pieniędzy. Ale trzeba zaznaczyć, że te opóźnienia nie wynikają z wyjątkowo skomplikowanej sytuacji Łodzi! Ta sytuacja bardzo zniechęca inwestorów. Nie wiedzą, na co mogą liczyć. Są zdani na łaskę urzędnika. Nie wiedzą, czy w zamian za pozytywne rozstrzygnięcie urzędnik nie będzie liczył na "odpowiednią satysfakcję". Szczególnie te mniejsze inwestycje są niekontrolowalne. Załóżmy nawet, że inwestor dostanie lokalizację i się pobuduje. Jaką ma pewność - wobec braku planu - że za chwilę, w sąsiedztwie, nie ulokuje się zakład, który zniszczy mu inwestycję, bo np. będzie hałasował czy zanieczyszczał?

Ilu inwestorów w ten sposób straciliśmy? Jak duże pieniądze odeszły do innych miast?

Jakie inwestycje? Tego nikt nie odważy się powiedzieć. Jakie pieniądze? Ogromne. I nie chodzi tu o straty w milionach...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki