MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Łódź: nigdy nie było aż tylu dziur w ulicach

Agnieszka Magnuszewska
Ruchliwą Piłsudskiego trzeba by było pokonywać slalomem
Ruchliwą Piłsudskiego trzeba by było pokonywać slalomem Krzysztof Szymczak
W Łodzi trudno znaleźć ulicę, której nie podziurawiła zima. Od końca listopada już 80 kierowców domagało się odszkodowania za zniszczone auto, a w całym roku było ich aż 2 tysiące

Zarząd Dróg i Transportu w poniedziałek wydał polecenie łatania kilkudziesięciu fragmentów ulic. W końcu. Bo już dobry tydzień temu, widać było, że mróz i śnieg nieźle podziurawił jezdnie. Olbrzymich wyrw jest tyle, że nie sposób ich nawet omijać. Skutek? Lawina uszkodzonych samochodów. W tym roku odszkodowania dla kierowców, którzy uszkodzili auta na dziurawych jedniach, kosztowały aż 1,5 mln zł. Zdaniem Agnieszki Graszki, po dyrektora wydziału gospodarowania majątkiem, rosnąca liczba szkód drogowych wynika właśnie z fatalnego stanu dróg w mieście oraz rosnącej świadomości kierowców.

W wielu miejscach to co pojawiło się na drogach trudno nawet nazwać dziurami. To potężne jamy z ostrymi niebezpiecznymi krawędziami. Równie groźne dla aut i kierowców są torowiska tramwajów. Są dziurawe, a wielu miejscach asfalt jest na nich popękany i wystaje ponad poziom szyn. Przykłady można mnożyć.

Przecięcie torowiska na skrzyżowaniu Franciszkańskiej z Północną lub Wojska Polskiego kierowcy określają prawdziwym Meksykiem. Wyzwaniem tylko dla odważnych jest również przejazd przez skrzyżowanie Piłsudskiego i Śmigłego-Rydza. Testem dla czołgów nasi czytelnicy określili natomiast pokonanie skrzyżowania Pryncypalnej i Frycza-Modrzewskiego. To wielka dziura poprzecinana w niektórych miejscach kawałkami asfaltu.

O zgrozo, dziury pojawiły się nawet na ulicach świeżo po remoncie, czyli Rzgowskiej i Małachowskiego. Wprawdzie drogowcy uspokajają, że mają one trzyletnią gwarancję, ale na ich naprawę też trzeba będzie poczekać. A dziur przybywa.

ZDiT załatał do tej pory zaledwie kilkanaście fragmentów ulic i to mało trwałą metodą, czyli masą bitumiczną kładzioną na zimno. Taki ''zaszczyt'' spotkał m.in. Śląską i Rzgowską pod wiaduktem.

- Nie mogliśmy kłaść twalszego asfaltu na gorąco, bo temperatury były zbyt niskie, a podczas odwilży, na przykład w wigilię, padał deszcz - tłumaczy Sylwester Bruzi, zastępca dyrektora Zarządu Dróg i Transportu ds. utrzymania dróg. - Dla asfaltu najgorsze są skoki temperatury od minusowej do plusowej.

Dopiero w poniedziałek drogowcy mieli zabrać się solidniej do roboty. Do końca grudnia wykorzystają to, co zostało z puli 8 mln zł przeznaczonej w tym roku na bieżące utrzymanie dróg. Część poszła na łatanie dziur poprzedniej zimy.

Równie dramatyczna sytuacja jest przy torowiskach. - Łatamy dziury masą bitumiczną na zimno. Dwie ekipy pracują na okrągło, głównie w nocy i po szczycie komunikacyjnym - mówi Bartosz Stępień z MPK.

W nocy MPK miało łatać torowiska na ''skrzyżowaniu marszałków'', Rzgowskiej i Padarewskiego, Franciszkańskiej i Północnej. To jednak kropla w morzy potrzeb, bo równie trudno przejechać przez tory na Milionowej, czy Rydza-Śmigłego.

Po Nowym Roku może być jednak jeszcze gorzej. Tylko do końca grudnia obowiązują umowy z czterema firmami naprawiającymi jezdnie. ZDiT podkreśla, że procedury przetargowe zostały wszczęte, ale ostatnie doświadczenia z umowami na odśnieżanie, muszą budzić obawy.

- W przypadku awaryjnej sytuacji możemy skorzystać z usług firmy Planeta, która nie tylko pomaga nam w ustawianiu oznakowania, ale również w zabezpieczaniu ubytków - próbuje uspokajać Sylwester Bruzi.

współpraca mp.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki