Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Łódź: ponowny proces podpalacza

Wiesław Pierzchała
Podpalaczowi kamienicy grozi dożywocie.
Podpalaczowi kamienicy grozi dożywocie. Wojciech Markiewicz
W łódzkim Sądzie Okręgowym zaczął się ponowny proces 28-letniego Damiana K., zwanego w Łodzi podpalaczem z ul. Wschodniej. To jedna z najgłośniejszych spraw ostatnich lat.

Według prokuratury, w 2007 roku Damian K. podpalił kamienicę przy ul. Wschodniej. W płomieniach zginęły trzy osoby. Za ten pożar i inne podpalenia, w których na szczęście już nikt nie zginął (w sumie było ich 10), Sąd Okręgowy w Łodzi skazał go na 14 lat więzienia.

Od wyroku odwołały się obie strony. Oskarżyciel uważał, że 14 lat więzienia za śmierć trzech osób to zbyt łagodna kara. Żądał 25 lat lub dożywocia. Najsurowszej kary domagały się też rodziny ofiar, które przychodziły na rozprawy.

Obrońca dowodził, że nie ma mocnych dowodów na to, iż Damian K. był sprawcą podpalenia z trzema ofiarami śmiertelnymi. Dlatego domagał się uniewinnienia klienta od głównego zarzutu i złagodzenia kary za inne przestępstwa.

W czwartek oskarżony pojawił się w sądzie. Nie przyznał się do winy i odmówił składania wyjaśnień.
W marcu Sąd Apelacyjny w Łodzi uchylił wyrok, ale jedynie w części dotyczącej tragicznego podpalenia kamienicy przy ul. Wschodniej. Uważając, że kara jest za łagodna, skierował sprawę do ponownego rozpoznania przez Sąd Okręgowy. W przypadku pozostałych podpaleń, Sąd Apelacyjny uznał, że Damian K. jest winny i skazał go na cztery lata więzienia.

- Podpalałem z głupoty i nudów. Jak wypiję alkohol, to nie wiem, co robię. Przychodzą mi głupie pomysły do głowy - tak Damian K. tłumaczył się w śledztwie z serii podpaleń kamienic w centrum Łodzi.

Do najtragiczniejszego podpalenia doszło 22 grudnia 2007 roku. Według prokuratury Damian K. podpalił 3-piętrową kamienicę przy ul. Wschodniej 18. Od poparzeń zginęło troje lokatorów: mężczyzna i dwie kobiety. Straty oszacowano na 881 tys. zł. Tę samą kamienicę oskarżony podpalił też 12 marca 2008 roku. Wtedy nikt nie zginął, ale straty przekroczyły 1,2 mln zł.

Ponadto Damian K. razem z kumplem, którego nie wykryto, miał podłożyć ogień na strychach i w klatkach schodowych kilku kamienic przy ul. Wschodniej i Pomorskiej. Nikt wtedy nie zginął. Straty wyniosły 18 tys. zł.

W sądzie Damian K. opowiadał, że z wykształcenia jest ogrodnikiem i że utrzymywał się ze zbierania złomu oraz wsparcia matki. Przyznał się do wszystkich podpaleń, z wyjątkiem najbardziej tragicznego. Potem odmówił składania zeznań.

W tej sytuacji odczytano wyjaśnienia ze śledztwa. Wynikało z nich, że w nocy Damian K. sam lub z tajemniczym Pawłem, pseudonim ''Łysy'', wchodził do kamienic, których drzwi nie były zamykane, podpalał na wyższych piętrach śmieci lub szpargały, wychodził na ulicę, dzwonił z automatu po strażaków, po czym szedł na piwo lub zostawał i przyglądał się gaszeniu.

Oskarżony utrzymuje, że kamienicę przy Wschodniej 18 podpalił ''Łysy''. Wprawdzie w śledztwie przyznał się także do tego podpalenia, ale na sali sądowej odwołał zeznania.

Damian K. przyznał też, że gdy był chłopcem, chciał być... strażakiem. Potem uczył się w szkole specjalnej i leczył się psychiatrycznie. - Nie biorę leków, ani narkotyków, za to piję alkohol - zeznał w śledztwie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki