Sęk w tym, że przewiduje ona sprzedaż z bonifikatą takich terenów tylko podmiotom nie nastawionym na zysk, a Widzew to przecież sportowa spółka akcyjna, działająca na podstawie prawa handlowego.
Marcin Animucki, prezes Widzewa przyznaje, że obecnie taka transakcja jest niemożliwa, jednak spółka zmierza ku temu, by zmienić swój stan prawny.
- Celem właściciela nie jest zarabianie na Widzewie, tylko rozwijanie klubu i sportu - mówi Animucki. - Widzew już teraz w wielu obszarach realizuje cele społeczne. A miasto też powinno się włączać finansowo, choćby w popularyzację sportu wśród dzieci i młodzieży. Niewykluczone, że wkrótce będziemy działać jako organizacja non profit.
Całość gruntów, na których działa Widzew, według nieoficjalnych szacunków warta jest 33 mln zł. Tyle że Widzew jest zainteresowany 5 ha terenu między ulicami Tunelową a Sępią, czyli ponaddwukrotnie tańszym. Sprawa dyskutowana była już na komisji sportu łódzkiej rady miejskiej.
- Chcemy Widzewowi pomóc, ale ustawa jeszcze nie weszła w życie, nie wiemy dokładnie co w niej będzie - mówi Agnieszka Nowak, radna PO. - Wiceprezydent Łukasz Magin stwierdził, że na razie tematu nie ma. Moim zdaniem jest to sprawa do załatwienia w następnej kadencji.
Widzew, gdyby tylko udało się mu kupić grunty z bonifikatą, chce własnym sumptem zbudować tam stadion na 30-35 tys. miejsc. Miasto w zamian sfinansowałoby infrastrukturę wokół, za ponad 80 mln zł.
Prezes Widzewa tłumaczy, że termin startu inwestycji jest niepewny, dlatego z miastem rozmawia już dziś. Tymczasem wczoraj do redakcji nadszedł list od Stowarzyszenia Fanatycy Widzewa. Politykę miasta uważają za bardziej sprzyjającą ŁKS, a radnym zarzucają odkładanie decyzji na po wyborach.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?