- Pojechali pracownicy pomocy społecznej, służby zdrowia, szkół, wyższych uczelni. Najwięcej, bo przynajmniej stu, leśników - mówi Waldemar Krenc, szef łódzkiej Solidarności. I dodaje: - Mówi się, że jest kryzys. Ale jakoś tego nie widać, skoro wydatki na Kancelarię Sejmu mają wzrosnąć o 8,7 procent, Kancelarię Prezydenta - 7,1 proc., Krajową Radę Radiofonii i Telewizji - 12 proc. Protestujemy też przeciw planom zamrożenia progów przy ubieganiu się o świadczenia socjalne, co przyczyniłoby się do powiększenia sfery ubóstwa w Polsce.
Związkowcy poruszają kwestię podwyżki VAT, złego traktowania młodych pracowników i nazbyt elastycznego rynku pracy (powszechność umów na czas określony). Krytycznie wypowiadają się też o pomysłach, które de facto mają prowadzić do prywatyzacji lasów - stąd udział leśników.
Leśnicy są jedną z dwóch grup zawodowych, które w czasie manifestacji mają się szczególnie wybijać. Drugą - już spoza budżetówki - są kasjerki i inni pracownicy hipermarketów, niezadowoleni z niskich płac i sposobu zatrudniania. Zresztą, oprócz udziału w manifestacji, kasjerki zapowiadają też na środę strajk włoski w wielu hipermarketach w Polsce.
Czy zapłoną opony i kukły? Waldemar Krenc zapewnia, że będzie spokojnie.
- Sam będę protestował, jeśli ktoś będzie chciał palić opony. Bo później zamiast sprawy, o którą walczymy, w mediach mówi się tylko o oponach.
Udział w manifestacji bierze około siedmiu tysięcy osób z całej Polski.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?