Przy okazji Roku Tuwima i rozdziału pieniędzy przyznanych na ten cel Łodzi przez ministra kultury, miejscy decydenci zapowiedzieli - może nawet za cicho - że przywrócona zostanie Literacka Nagroda Miasta Łodzi. W dodatku będzie o co walczyć, bo ma ona wynieść 100 tys. zł.
Dla większości piszących w naszym kraju to kwota olbrzymia, odmieniająca szaloną (ale ciągle braną na poważnie) tezę, że prawdziwy artysta w nędzy tworzy rzeczy prawdziwe i głębokie. A że pisanie ciągle wielu wydaje się najłatwiejszą formą twórczości, nagroda - odpowiednio wypromowana - powinna wzbudzić niemałe zainteresowanie w kraju całym i okolicach. Co za tym zaś idzie, może ustawić w innym świetle i samą Łódź, dołączająca do miast literackich.
Cieszę się zatem, że Łódź zdecydowała się na ten krok i powrót do wielkiej tradycji; żałuję jedynie, iż tak późno - tym bardziej, że posiadaliśmy literacką nagrodę już przed wojną i to wcale prestiżową (zdobyli ją m.in. Julian Tuwim, Zofia Nałkowska, Andrzej Strug). Tymczasem ze swoimi nagrodami wyprzedzili nas twórcy stołecznej Nike, w której moim zdaniem niekoniecznie wartości literackie są najważniejsze (a jest też Nagroda Literacka m.st. Warszawy), a także Gdynia, Wrocław, Białystok.
Zawsze trudniej jest z podobnym przedsięwzięciem dogonić tych, którzy wystartowali wcześniej. Mam też nadzieję, że łódzka nagroda nie wpadnie - jak wiele spraw w naszym mieście - w warszawski kompleks i system uzależnień, przyznawać ją będą ludzie, którzy książki czytają, a nie tkwią w urzędniczo-celebryckiej rzeczywistości, i nie odbiorą jej np. Krystyna Janda, Kuba Wojewódzki czy Krzysztof Ibisz. Taka nagroda to olbrzymia szansa na nowy, mądry impuls dla naszego miasta. Zanim całkiem nie zgłupieje.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?