Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Łódzkie bajki o skradzionych samochodach

Wiesław Pierzchała
Oszuści zgłaszają kradzieże aut, by uniknąć odpowiedzialności
Oszuści zgłaszają kradzieże aut, by uniknąć odpowiedzialności Grzegorz Gałasiński
Oszustów, którzy opowiadają policjantom zmyślone historyjki o kradzieży swoich samochodów, jest coraz więcej. W Łodzi zaledwie w ciągu trzech dni zgłosili cztery kradzieże aut. Po kilku dniach wszyscy zostali rozpracowani.

Zaczęło się 22 sierpnia, gdy do VI komisariatu policji w Łodzi przybył Piotr O. i zgłosił kradzież poloneza z ul. Przędzalnianej. Z jego relacji wynikało, że zaparkował tam samochód i wyjechał na kilka dni z Łodzi, a gdy wrócił, po polonezie nie było śladu. Policjanci szybko ustalili, że Piotr O. owszem zaparkował poloneza na Przędzalnianej, ale po kolizji z dwoma autami, po której uciekł. Nie chcąc ponosić odpowiedzialności, wymyślił bajeczkę o kradzieży samochodu.

Wspomnianego kierowcę znacznie przebił w pomysłowości Marian J., który naoglądał się Jamesa Bonda, naczytał Toma Clancy'ego i uzbrojony w taką wiedzę tego samego dnia zameldował się w VII komisariacie, w którym - ku zaskoczeniu policjantów - zgłosił kradzież aż dwóch aut: volkswagena passata wartego 5 tys. zł i pontiaca za 25 tys. zł. Wyparowały one sprzed jego domu na Górnej, gdy on był za granicą.

Zdumienie mundurowych jeszcze wzrosło, gdy Marian J. opowiedział im, w jaki sposób wytropił pontiaca na parkingu przy ul. Cieszyńskiej. Otóż wrzucił w internetową przeglądarkę mapę satelitarną Łodzi i tak ją powiększał, aż w końcu... wypatrzył swój samochód.

Gdy policjanci ochłonęli po wysłuchaniu tej niesamowitej opowieści, zabrali się do roboty i ustalili, że obywatel plecie duby smalone. Oczywiście od razu odrzucili historyjkę o cudownym wypatrzeniu pontiaca, jako że mapa satelitarna Łodzi owszem jest w internecie, ale... sprzed kilku lat. Ustalili za to, że przemyślny pan Marian najpierw sprzedał passata, a teraz sprzedawał w lombardzie pontiaca za 2 tys. zł. Dostał już tysiąc złotych zadatku i zapewne chciał zachować i pieniądze, i samochód. Stąd banialuki o kradzieży.

Wystrychnąć policjantów na dudka chciała także Ewelina Ch., która zgłosiła kradzież fiata cinquecento zostawionego na ul. Kilińskiego. Prawda była zupełnie inna. Otóż policjanci stwierdzili, że Ewelina Ch. razem z dwoma wspólnikami specjalizowała się w kradzieżach paliwa na stacjach benzynowych. Także do ostatniego skoku starannie się przygotowali: założyli fałszywe tablice rejestracyjne, podjechali pod stację na Widzewie, zatankowali do pełna za 160 zł i odjechali nie płacąc rachunku. Mieli jednak pecha, bowiem na zakręcie wpadli na kamień, rozbili miskę olejową i auto odmówiło posłuszeństwa.

Aby nie ponosić odpowiedzialności za kradzież benzyny, Ewelina Ch. i jej dwaj wspólnicy wymyślili fabułę o kradzieży fiata. Cała trójka przyznała się do winy. Podobnie jak ich poprzednicy i Magda K., która zgłosiła kradzież opla vectry na ul. Nowomiejskiej. Auto należało do jej znajomego, który miał kraksę i aby za nią nie odpowiadać, wymyślił z przyjaciółką opowieść o kradzieży auta.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki