MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Lublinek: sprywatyzować czy zamknąć?

Błażej Lenkowski
Błażej Lenkowski
Błażej Lenkowski fot. Krzysztof Szymczak/archiwum
Łódzkie lotnisko w dość spektakularny sposób straciło właśnie większość swoich połączeń lotniczych. Część swoich lotów wycofał Ryanair, do Łodzi nie będą również latały linie Scandinavian Airlines. Zaskoczeni? Ja ani trochę. Niestety, lotnisko zlokalizowane w tym miejscu ma po prostu wątpliwe racje bytu.

Moja praca zakłada sporadyczną potrzebę podróżowania liniami lotniczymi parę razy do roku. Tylko raz udało mi się skorzystać z lotniska w Łodzi, udając się do Bristolu. We wszystkich innych przypadkach byłem "skazany" na podróż do Warszawy (czasem do Pyrzowic), mimo że nie zdarzało mi się latać w egzotycznych kierunkach. W zasadzie cała Polska jest lotniczym zaściankiem, port lotniczy im. Chopina w Warszawie również. Znaleźć dogodny lot bez przesiadki w tzw. hubach, nawet do niedalekich stolic europejskich graniczy często z cudem.

Okęcie ma jednak ten plus, że jest dogodnie połączone właśnie z kluczowymi portami lotniczymi, ma też wiele ważnych połączeń z Brukselą i raczej nie ma dziś konkurencji w Polsce. Czy lotnisko im. Władysława Reymonta może rywalizować z Okęciem? Dziś jadąc samochodem spod mojego mieszkania na południu Łodzi na parking pod lotniskiem Chopina potrzebuję dwie godziny spokojnej jazdy. Wkrótce tyle samo będzie trwała podróż koleją na linii Dworzec Łódź Fabryczna - stacja kolejki na Okęciu.

Czy liniom lotniczym może opłacać się utrzymywanie lotów w podobnych destynacjach z tak bliskich lotnisk, w dodatku przy umiarkowanym zainteresowaniu klientów z Łodzi? Albo czy Lublinek ma jakieś przewagi konkurencyjne nad Okęciem? Moim zdaniem - nie. Port Lotniczy im. Władysława Reymonta to polityczne przedsięwzięcie osób, które rządziły Łodzią i odrzucały naturalny proces zrastania się Łodzi i Warszawy w jeden organizm. Ta sztucznie kreowana "niepodległość" kosztuje rocznie budżet Łodzi coraz większe kwoty (na łamach Dziennika Łódzkiego przytaczano kwotę 37.000.000 zł straty za rok 2012) przy nikłych korzyściach dla mieszkańców miasta. Jednocześnie lotnisko planuje kolejne inwestycje, których gwarantem, jako większościowy udziałowiec, jest miasto.

Stare przysłowie mówi, że nie ciągnie się dwóch srok za ogon. Po co Łódź ma dopłacać miliony do inwestycji w niepotrzebne lotnisko, skoro łodzianie mogą korzystać z warszawskiego? Co więcej, niezależnie od starań kolejnych zarządów Lublinka i wydawanych milionów, tak czy inaczej musimy podróżować do Warszawy, aby znaleźć potrzebne połączenie lotnicze. Nasze miasto ma naprawdę wiele innych wydatków (rewitalizacja), zamiast dublowanie kosztów, które, niestety, nie budują dla Łodzi przewagi konkurencyjnej.

Jeśli się mylę i lotnisko im. Władysława Reymonta ma jednak przyszłość, to jest bardzo prosty sposób, aby to zweryfikować. Zamiast żądać zmiany jednego dyrektora z politycznego nadania na innego dyrektora z politycznego nadania, warto podjąć wszelkie starania, aby łódzki port lotniczy sprywatyzować. Wówczas koszty ryzyka oraz ewentualnych nowych inwestycji nie będą ponoszone przez budżet miasta, czyli przez nas wszystkich, ale przez prywatną korporację. Jeśli znajdzie się firma chętna zaryzykować, dysponująca być może nowym know how i kontaktami, których nie mają kolejne ekipy zarządzające miastem i skutecznie zmieni obraz połączeń z lotniska - tym lepiej dla nas wszystkich.

Na dziś jednak w mojej opinii, nic nie wskazuje na optymistyczny scenariusz. Lotnisko pochłania coraz więcej kosztów i inwestycji, a połączeń było jak na lekarstwo i jest coraz mniej. Dlatego uważam, że należy dać sobie określony czas na prywatyzację lotniska, a jeśli w tym okresie operacja się nie uda, po prostu je zamknąć. Wątpię, aby zwykłe zmiany na stanowiskach dyrektorskich przyniosły oczekiwane zmiany.

Wielu ekspertów podkreśla bardzo dyskusyjne podstawy ekonomiczne budowy regionalnych portów lotniczych, szczególnie w sytuacji, gdy rozbudowywana infrastruktura kolejowa i drogowa jest tańsza dla użytkowników. Dziś ten ciężar odczuwa wiele państw szczególnie w Europie południowej, gdzie fundusze unijne umożliwiły budowę małych portów lotniczych, których teraz nie ma z czego utrzymać.

To czego Polsce naprawdę brakuje to prawdziwego tranzytowego portu lotniczego, który połączyłby Polskę z globalnym ruchem lotniczym, którego prognozy rozwoju są więcej niż obiecujące. Polska przestałaby być faktycznym komunikacyjnym zaściankiem, lecz stałaby się o wiele bardziej dostępna na ludzi z całego świata. Od lat za takim rozwiązaniem lobbuje Towarzystwo Integracji Transportu, wskazując oczywistą lokalizację takie przyszłego portu lotniczego, w połowie drogi między Łodzią a Warszawą, w pełni zintegrowanego z linią kolejową.

Wielu ekspertów z najlepszych światowych firm doradczych twierdzi, że taki port lotniczy jest potrzebny i miałby szansę się utrzymać. Takie lotnisko w sposób oczywisty poprawiłoby sytuację komunikacyjną oraz dostępność biznesową Łodzi i wygodę jej mieszkańców. Port stanowiłby też zwornik łączący aglomeracją łódzką i warszawską. Dlatego jeśli gdzieś Łódź ma w przyszłości kierować swoje zainteresowanie, lobbing czy środki finansowe to w ten obiecujący projekt, a nie w reanimację mało perspektywicznego lotniska im. Władysława Reymonta.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Inflacja będzie rosnąć, nawet do 6 proc.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki