Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dzisiaj stolarz potrafi mniej niż kiedyś...

Redakcja
O blaskach i cieniach zawodu stolarza opowiada Michał Porzeżyński, stolarz w trzecim pokoleniu

W sobotę Dzień Stolarza, dla przedstawicieli tego fachu okazja do świętowania. Jak będzie Pan świętował? Czy jest w ogóle czas na świętowanie?

Czas na pewno się znajdzie. Nie organizujemy jakichś wielkich uroczystości. Wieczorem mamy mszę w intencji stolarzy w kościele w Radziechowicach Drugich, potem spotykamy się w naszym branżowym gronie...

Kiedy zdecydował Pan, że zostanie stolarzem?

Byłem wtedy jeszcze małym dzieckiem. Wychowywałem się praktycznie w warsztacie stolarskim, najpierw dziadka, potem taty. Spędzałem w nim popołudnia, obracałem się między okleinami, drewnem...

Co Pana pociągało w tym zawodzie?

Raz, że to była nasza rodzinna tradycja, a dwa, bardzo polubiłem zapach drewna, oklein, atmosferę panującą w warsztacie. Dlatego postanowiłem spróbować swoich sił w tym zawodzie.

Pana dziadek i ojciec, zanim zostali stolarzami, zdali egzaminy czeladnicze. A jaka była Pana droga do stolarstwa?

Nieco inna. Co prawda chciałem zostać stolarzem, uczyć się w Radomsku w technikum drzewnym, ale rodzice stwierdzili, że powinienem pójść do liceum. Jak mówili, może będzie z tego łatwiejszy chleb. Potem studiowałem w Warszawie, doszły kolejne szkoły, w ogóle nie związane ze stolarstwem. Chciałem spróbować czegoś innego. Stwierdziłem jednak, że to nie było jednak to, co chciałem robić. I w końcu tak wyszło, że zająłem się tym, co wyniosłem z dzieciństwa.

Decyzja przyszła łatwo?

Zawsze myślałem o tym, żeby stworzyć samodzielną firmę i samemu ją poprowadzić. Ale nie miałem konkretnych planów, co to ma być. W podjęciu decyzji pomogły mi tradycje rodzinne. Teraz chciałbym firmę rozwinąć, żeby przekazać ją swoim następcom. Mam podstawy, bo pozostały budynki po warsztacie, w którym dziadek i ojciec pracowali. Każdy wniósł tam coś swojego. Ja również. I jeszcze myślę o rozbudowie.

Te obiekty dawniej wystarczyły dla dwóch, trzech pracowników, a dzisiaj wszystko musi być w odpowiednio większej skali: więcej miejsca, więcej pracowników. Również park maszynowy zmienił się całkowicie, pracujemy na nowoczesnych maszynach.[/b]

No właśnie. Ludziom wciąż się wydaje, że stolarz to taki człowiek z heblem i dłutem w ręku...

Dawniej na pewno tak było, ale z biegiem lat wszystko się przecież zmienia. Dzisiaj są obrabiarki CNC, okleinarki... Nowoczesne rozwiązania techniczne i technologiczne wkroczyły również do naszej branży. Chociaż dzisiejszy stolarz niekoniecznie potrafi to, co ten sprzed wielu lat. Czasy się zmieniły, więc oczekiwania ludzi także.

Ojciec opowiadał mi, że kiedy dziadek zrobił meblościankę, rozbierali ja na części, wrzucali na syrenkę pickupa i jechali na Śląsk. Tam ją składali i na sprzedaży można było nieźle zarobić. Ojciec miał z kolei swój warsztat, ale sprzedażą zajmował się już ktoś inny. W przypadku mojej firmy, ktoś musi mebel zaprojektować, ktoś inny zrobić, jeszcze inny sprzedać i trzeba mieć gdzie to sprzedać... Trzeba znaleźć klienta i w moim przypadku jechać do niego, zaproponować pewne rozwiązania, udzielić gwarancji...

Wszystko kolosalnie się zmieniło, doszły nowe obowiązki, wyzwania. Nie nazwałbym więc siebie stolarzem, ale raczej przedsiębiorcą z branży stolarskiej.

CZYTAJ DALEJ NA NASTĘPNEJ STRONIE...

Mówiąc o stolarzu... Czy dzisiaj stolarz zrobi mebel „od podstaw”, czy ten zawód staje się coraz bardziej wyspecjalizowany?

Na pewno są stolarze, którzy potrafią wszystko, ale są to jednostki. Dzisiaj pojawiły się specjalizacje. Jest spora rzesza czeladników, stolarzy, którzy pracują w okleinie naturalnej, inni wolą laminaty... Niestety, w naszym fachu zaczyna brakować pracowników, mimo to, że w Radomsku jest technikum drzewne. To mnie trochę dziwi. Z drugiej strony wiem, że zawód stolarza nie jest łatwy i lekki. Trzeba popracować, być odpornym psychicznie i fizycznie. Nigdy nie wiadomo, kiedy wpadnie dodatkowe zamówienie, trzeba coś zrobić na ostatnią chwilę, zostać po godzinach.

Oczywiście, ktoś, kto przyjdzie do pracy do zakładu stolarskiego, wyuczy się rzeczy potrzebnych do pracy na danym stanowisku, ale swoją wiedzę też powinien mieć. Po pewnym czasie ogarnie panujące w zakładzie zasady, logistykę produkcji. Ale najważniejsze są chęci.

Miał Pan chwile zwątpienia? Przychodziły do głowy myśli typu ,,niepotrzebnie się za to wziąłem”?

Chyba w każdej działalności gospodarczej jest tak, że początki są niepewne. Potrzebne są duże inwestycje, nakłady... I człowiek myśli: czy ja dobrze zrobiłem, czy idę w dobrą stronę. Nie byłem wyjątkiem.

Ale młodzi do zawodu raczej się nie garną.

Rozmawialiśmy kiedyś o tym w gronie stolarzy na spotkaniu w Cechu Rzemiosł. Widać, że dzisiaj młodzież kieruje się bardziej do liceów, chce studiować, ewentualnie wyjeżdżać do pracy za granicę. Dla nas to ciężki temat, bo fachowców brakuje, a miejsca pracy, które mogliby wykorzystać nasi, miejscowi pracownicy są zajmowane przez osoby z zagranicy. Tak też się zdarza.

A czy jest różnica w jakości między meblami wytworzonymi dawniej, a tym produkowanymi dzisiaj?

Jeśli mówimy o meblach drewnianych, to dzisiaj zmieniło się to na niekorzyść. Naturalne drewno wykorzystywane jest rzadziej, inne są techniki konserwacji. Na znacznie wyższym poziomie stoi za to technologia obróbki. Zmieniły się również rozwiązania stosowane w samych meblach. Nie ma już na przykład prostych prowadnic w szufladach, są specjalne domykania, podświetlenia, ciekawe uchwyty.

Ma Pan w domu meble z takich sklepów jak IKEA albo JYSK?

Nie.

Jak Pan je ocenia?

CZYTAJ DALEJ NA NASTĘPNEJ STRONIE...

Cenowo są droższe od tych, które my proponujemy. Jakościowo? Są porównywalne, jeśli weźmiemy pod uwagę meble z górnej półki, premium. Pozostałe, mówię to jako stolarz, nie są najlepszej jakości. Nie wytrzymujemy jednak konkurencji cenowej.

Czy jest tak, że trzy pokolenia Porzeżyńskich robiły i robią ten sam asortyment, np. szafy, czy też trzeba patrzyć na to, czego chcą ludzie?

Dziadek skupiał się na wytwarzaniu kredensów i szaf. Tata robił meblościanki, bo takie były w tym czasie wymagania rynku. Ja zajmuję się kuchniami do zabudowy, szafkami rtv, pokojowymi... Dzisiaj produkcja jest podyktowana oczekiwaniami klientów. Wystarczy popatrzyć na to, jakie meble mieliśmy w naszych domach kiedyś, a jakie są dzisiaj. Dawniej w kuchni wystarczył kredens, stół. Teraz rzadko spotyka się kuchnię, która nie jest zabudowana.

Ten okazały kredens za Pana plecami...

Zrobił go mój ojciec.

Pan też potrafiłby dzisiaj zrobić taki?

Gdyby były odpowiednie materiały, to raczej tak. Mamy jeszcze maszyny starego typu, co prawda zdemontowane, na których takie meble robiono. To jest kredens drewniany, lekko rzeźbiony... Wygląda pięknie, tyle tylko, że takich mebli szuka wąska grupa odbiorców. To nie jest produkt taki, jakich wiele, z wystawowej witryny sklepowej. Chociaż nie ukrywam, że marzy mi się rozpoczęcie produkcji również takich mebli.

Słyszał Pan o unijnych dotacjach dla przedsiębiorców, firm... Skorzystał Pan na wejściu Polski do Unii Europejskiej?

Tak jak najbardziej słyszałem. Mam nadzieję że w najbliższym czasie, jeśli będzie to możliwe, będę mógł również z takiego dofinansowania skorzystać.

Wiele mówi się o tym, że Radomsko to „meblowe zagłębie”. Czy tak jest istotnie, czy to może już zwykła kurtuazja w świecie biznesu?
Zapewniam, że jesteśmy znani. Kiedy jestem gdzieś na wystawie, targach, a jest ich niemało i ktoś słyszy Radomsko, to zaraz dodaje: aha, meble, Fameg, inne firmy... Czyli jest o nas w kraju głośno, mimo dużej konkurencji. To przyjemne uczucie i mam nadzieję, że nasz region nadal będzie tak rozpoznawany.

Ma Pan następcę, który przejmie zakład?

Mam syna, ale ma dopiero pięć miesięcy. Gdy dorośnie, nie będę mu dyktował, co ma robić. Jeśli będzie chciał pracować w branży, chciałbym, żeby to była jego świadoma decyzja.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki