Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Łowca pedofilów z Wrocławia: Nie mam litości dla nikogo

Jarosław Kosmatka
Jarosław Kosmatka
Krzysztof Dymkowski od 11 lat tropi pedofilów, którzy wyszukują swoich ofiar w internecie. Przez ostatnich siedem miesięcy wystawił policjantom 68 osób, które próbowały się umówić na seks z nieletnimi. Ostatni z mężczyzn wpadł w środę w Lesznie (wielkopolskie). Tydzień temu łódzka policja zatrzymała trzech mężczyzn podejrzanych o pedofilię - jednego w Tomaszowie Mazowieckim i dwóch w Łodzi.

Od kiedy podszywa się Pan pod nastolatki i odpowiada na erotyczne anonse pedofilów zamieszczane w internecie?

Robię to już na tyle długo, że mam wrażenie, jakbym robił to od zawsze. Z jednej strony trwa to już kilkanaście lat, z drugiej każdy nowy przypadek jest indywidualny, że czuję jakbym to robił pierwszy raz.

Łowca pedofilów z Wrocławia poluje w Łódzkiem. Wystawił policjantom trzech przestępców

Jak to się zaczęło?

Wolałbym o tym nie rozmawiać. Skoro jednak muszę cokolwiek o tym powiedzieć, to skończmy na tym, że kiedyś ktoś skrzywdził córkę mojej bliskiej przyjaciółki. To był moment, w którym coś we mnie pękło. Pomysł był prosty - wyeliminować jak najwięcej zboczeńców, a przynajmniej uniemożliwić im dalsze krzywdzenie niewinnych dzieciaków, które nie do końca wiedzą, na co się decydują.

Kim był pierwszy pedofil, którego udało się namierzyć?

Był 2005 rok. Choć minęło blisko 11 lat, to pamiętam prawie całą naszą rozmowę. Bandzior nie tylko chętnie opowiadał o swoich fantazjach, ale i zaproponował mi - a był przekonany, że mam trzynaście lat - wysłanie tajnych widoczków. Nie wytrzymałem, zaciekawiło mnie, co ma mi do pokazania. Szybko założyłem lewą skrzynkę e-mail i powiedziałem, że może przysłać mi te „tajne widoczki”. Wysłał mi zdjęcia, które przedstawiały pedofilię dziecięcą w najgorszym wydaniu.

Nie zraziłem się i jako dziewczynka, zgodziłem się z nim spotkać. Umówiliśmy się na randkę w Krasnymstawie, bowiem pan pochodził z okolic Lublina. Pedofilem okazał się doktorant z Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. Oczywiście doszło do spotkania. Zamiast dziewczynki czekali na niego policjanci. W samochodzie, którym przyjechał, miał wiele gadżetów erotycznych. W jego mieszkaniu policjanci znaleźli później prawie tysiąc płyt DVD ze zdjęciami i filmami o tematyce pedofilskiej i ostrej pornografii z udziałem zwierząt.

CZYTAJ DALEJ NA NASTĘPNEJ STRONIE...
Jak Pan typuje swoje „ofiary”? Wyszukuje Pan ogłoszenia i od razu wie, że to ten?

Niestety, oni czują się praktycznie bezkarni. Zamieszczają w internecie ogłoszenia, w których bez ogródek opowiadają o swoich chęciach i oczekiwaniach względem dziewcząt. Często też od razu wskazują kwotę, jaką są gotowi zapłacić za określoną czynność seksualną, bądź po prostu seks.

A Pan na takie ogłoszenie odpowiada i...

Czekam. Niemal zawsze zainteresowany usługami seksualnymi odpowiada natychmiast. Ci ludzie są tak zdesperowani, że zrobią często prawie wszystko, aby jak najszybciej doszło do spotkania. Najczęściej szukają zabawy z dzieckiem. Regularnie też pojawiają się ogłoszenia, w których zboczeńcy oferują stały związek i relację sponsoringu. Oczekują, że młoda dziewczyna będzie się z nimi regularnie spotykać, w zamian za finansowanie jej i drobne prezenty. Ale są też tacy, którzy chcą po prostu jednorazowego seksu.

Rozmowy, które prowadzi Pan, od początku ukierunkowane są na seks?

Zasadniczo tak. Ogłoszeniodawcy przecież jasno piszą, czego chcą. Ich nie interesuje rozmowa o sporcie czy pogodzie. Przekaz jest jednoznaczny, chcą seksu i do niego dążą. Nie przeszkadza im też to, że dziecko, z którym rozmawiają, ma 15, 14, czy nawet 12 lat. Ich to po prostu kręci.

Ta misja nie przeszkadza Panu w pracy?

Obecnie moja praca to przede wszystkim zajęcie przy komputerze. Dlatego jest mi dosyć łatwo jednocześnie zajmować się tropieniem podejrzanych ofert. Komputera praktycznie nie wyłączam. Gdy pracuję - w sensie zawodowym - to i tak staram się śledzić ogłoszenia i korespondować z podejrzanymi osobnikami. Co ciekawe, pracuję na komputerze, który dostałem od jednego z internautów, który w ten sposób chciał przekazać swoje uznanie za tropienie pedofilów. Teraz znów jest grupa ludzi, która chce sfinansować mi zakup lepszego sprzętu, tak abym mógł zająć się jeszcze sprawniej typowaniem i wystawianiem pedofilów policji.

CZYTAJ TEŻ: Pedofil w Łodzi. Policjanci zatrzymali 27-latka, który chciał uprawiać seks z 14-latką [FOTO, FILM]

Dokumentację też Pan przygotowuje?

Oczywiście. Cały czas na bieżąco gromadzę zapisy rozmów. Informuję też od razu policjantów z odpowiednich terytorialnie komend wojewódzkich o prowadzonych rozmowach. Są granice, których nigdy nie przekraczam. Zawsze oferta spotkania i konkretnych czynności, które miałyby na nim mieć miejsce, wychodzi od drugiej strony. Nigdy ode mnie. Zawsze też bezpośrednio przed umówionym spotkaniem pozostaję w kontakcie z policjantami, którzy zastawiają pułapkę i na bieżąco informuję ich o ewentualnych poczynaniach podejrzanego. Informuję ich, jakim samochodem przyjedzie mój rozmówca, jak będzie ubrany, jak go można poznać. Przekazuję dokładnie te same informacje, które otrzymuję jako wirtualna nastolatka. Większość danych pozwala zidentyfikować przestępcę jeszcze przed spotkaniem. Policjanci wiedzą dokładnie, kim jest i jak wygląda pedofil.

CZYTAJ DALEJ NA NASTĘPNEJ STRONIE...

Właśnie. Z doświadczenia potrafiłby Pan naszkicować taki portret statystycznego pedofila?

W zasadzie nie ma jednoznacznego wzorca. Jednak najczęściej są to mężczyźni, ale zdarzają się też kobiety. Spotkałem się już z pedofilami, którzy na co dzień byli naukowcami, lekarzami, mechanikami czy handlowcami. Zawód tutaj nie gra roli. Stan cywilny też nie. Miałem do czynienia tak z singlami, jak i żonatymi. Często też okazuje się, że taka osoba ma nie tylko żonę, ale i dzieci, czasem małe dzieci.

Zdarzyło się Panu ujawnić pedofila, którego znał Pan osobiście?

Tak. Kilka lat temu pracowałem w firmie transportowej. Koleżanka kupiła sobie komputer. Poprosiła mnie o postawienie systemu. W domu była jej 6-letnia wówczas córeczka. Lgnęła do ludzi, zaczepiała wszystkich, była radosna. Trzy lata później koleżanka znów poprosiła mnie o pomoc z komputerem. Zobaczyłem zdjęcie córeczki i wiedziałem, że dzieje się coś bardzo złego. Koleżanka zaprzeczała, przekonywała, że jako matka wiedziałaby jako pierwsza, gdyby działo się coś złego. Dwa miesiące ją męczyłem, by poszła z córką do psychologa. Kiedy się na to zdecydowała, dziewczynka została od razu odesłana do psychologa policyjnego. Okazało się, że molestował ją ojciec. Wykorzystywał córkę przez sześć lat. Został skazany na 12 lat więzienia.

Jest wieczór. Siedzimy i rozmawiamy, a pedofile szukają ofiar. Nie ma Pan poczucia, że marnuję pański czas?

(Śmiech). Niekoniecznie. Przecież teraz to wspólnie wymieniamy się ogłoszeniami, które właśnie się pojawiły. Powiem więcej, w trakcie naszej rozmowy już nawiązałem kolejne kontakty z tymi, którzy te ogłoszenia zamieścili. Nie powiem jednak, z jakich są miejscowości, żeby ich nie ostrzegać. Jednak mogę powiedzieć, że w jednym z przypadków znam już nawet prawdziwe imię i nazwisko podejrzewanego pedofila.

Kryją się pod pseudonimami?

Nie zawsze. Nieraz są tak bezczelni, że od razu w ogłoszeniu publikują pełne dane: imię, nazwisko i miejscowość. Nie byłoby może i nic gorszącego w tym, że szukają przygód seksualnych, gdyby nie fakt, że nie ma dla nich znaczenia, czy będą uprawiać seks z dorosłą kobietą, nastolatką czy wręcz małym dzieckiem.

Gdy ostatnio uczestniczyłem w zatrzymaniu pedofila w Łodzi, miał przy sobie piwo dla dziewczynki. Często dodatkowo chcą upić ofiarę?

Może nie upić, ale faktycznie często oferują małoletniej alkohol. Ma on być po pierwsze znakiem rozpoznawczym, a po drugie ułatwić zbliżenie. Poza alkoholem pedofile na spotkania z dzieciakami przynoszą też gadżety i drobne prezenty. Chociaż zdarzają się i droższe podarunki, np. telefony komórkowe czy karty doładowań telefonicznych.

CZYTAJ DALEJ NA NASTĘPNEJ STRONIE...

Któreś z województw może się w pańskich statystykach cieszyć z czystej karty?

Nie. Współpracowałem z policjantami z całego kraju. Dla mnie nie ma znaczenia, czy umawiam się z pedofilem z Łodzi, Wrocławia czy Szczecina. Wszyscy są dla mnie po prostu bandziorami zasługującymi tylko na spotkanie z prokuratorem. Dlatego każdy sygnał sprawdzam i informuję od razu odpowiednie jednostki policji. Jednocześnie muszę tu powiedzieć, że ta współpraca naprawdę dobrze się układa. Dotychczas policjanci nie zlekceważyli żadnego z moich doniesień.

Później musi Pan występować jako świadek w postępowaniu?

Niekoniecznie. Zdarza się, że występuję na sprawie jako świadek. Niemal zawsze jestem tym, który składa zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa. Dlatego też prokuratura informuje mnie zwrotnie o wynikach. Czasem jestem wzywany na rozprawę w charakterze świadka, ale najczęściej nie jest to konieczne - wystarczają dowody, które wcześniej gromadzę. Czasem jadę nawet na drugi koniec Polski, bo po prostu chcę spojrzeć takiej osobie w oczy, a nieraz przesłuchują mnie w miejscu zamieszkania. Dodatkowo każdy z pedofilów, gdy już jest w rękach policjantów, dostaje dodatkowy prezent.

Teraz to mnie Pan zaciekawił podwójnie.

Wysyłam mu zawsze na koniec naszego spotkania wirtualnego, a na początek jego spotkania z policjantami wiadomość SMS. Piszę zazwyczaj krótko: „Ponieważ byłeś świadomy, że piszesz do dziecka w wieku poniżej 15 lat i umawiałeś się na seks, zostałeś zgłoszony na policję, bo jest to przestępstwo”. Nawet jeśliby wypierał się po zatrzymaniu w miejscu schadzki, że on nie wie, o co chodzi, to policjanci mają jasny dowód, że w ich ręce wpadł właściwy człowiek.

Ostatnio policjanci zatrzymali sporo osób podejrzanych o pedofilię. Wie Pan coś o tym?

Co nieco (śmiech). Byłem blisko siedem miesięcy na zwolnieniu lekarskim. Więc miałem więcej czasu na „dodatkową pracę”. Efekt dość znaczący: 68 wytypowanych i złapanych przez policjantów osób, w regionie łódzkim w zaledwie kilka dni wpadło trzech pedofilów. Zresztą najczęściej przewijają się trzy województwa w tych postępowaniach: dolnośląskie, łódzkie i wielkopolskie.

Nie boi się Pan zemsty?

Dotychczas grożono mi tylko raz. W Opolu straszyli mnie koledzy złapanego pedofila. To zmobilizowało mnie jednak do jeszcze intensywniejszej pracy. Często za to spotykam się z bardzo pozytywnymi reakcjami ludzi po tym, jak dowiadują się o kolejnych zatrzymanych przy mojej współpracy. Tak długo, jak wystarczy mi sił, czasu i możliwości, będę robił to nadal.

Wydarzenia tygodnia w Łódzkiem. Przegląd wydarzeń 4-10 kwietnia 2016 roku

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki