Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Słabi gracze biorą dopalacze...

Joanna Barczykowska
Gortat: "W Stanach Zjednoczonych narkotyki są bardzo popularne. Nie chcę żeby dopalacze omamiły Polaków, zwłaszcza tych młodych".
Gortat: "W Stanach Zjednoczonych narkotyki są bardzo popularne. Nie chcę żeby dopalacze omamiły Polaków, zwłaszcza tych młodych". Jakub Pokora
Nie ma tygodnia, żeby o dopalaczach nie było głośno. Łódź postanowiła z nimi walczyć tworząc pierwszą na świecie kampanię społeczną przeciw legalnym narkotykom.

Województwo łódzkie to zagłębie dopalaczy. Tyle sklepów z legalnymi substancjami odurzającymi nie ma w żadnym innym regionie Polski. Na przykład jeden z dystrybutorów dopalaczy otworzył w województwie łódzkim już 21 sklepów, a w woj. małopolskim i świętokrzyskim zaledwie po trzy. O tym, że trzeba uważać na te substancje, od dawna alarmuje Zbigniew Wawrzyniak, ordynator oddziału detoksykacji szpitala psychiatrycznego w Łodzi, do którego trafia na odtrucie młodzież z całego Łódzkiego. Wawrzyniak uważa, że tzw. dopalacze są groźniejsze od znanych narkotyków, bo trudniej je rozpoznać i odtruć.

Właśnie dlatego Łódź jako pierwsza w Polsce rozpoczęła kampanię społeczną przeciwko dopalaczom. Bronią w walce z substancjami odurzającymi ma być spot reklamowy, którego twarzą został Marcin Gortat, znany łodzianin, czołowy koszykarz NBA i ambasador zdrowego stylu życia. Ale czy to wystarczy? Czy hasło kampanii "Tylko słabi gracze biorą dopalacze" przejdzie do historii jako miecz, który zadał ostateczną ranę przemysłowi środków odurzających w Polsce. Czy okaże się, że szybko odejdzie do lamusa? Na odpowiedź będziemy musieli jeszcze poczekać, ale pierwsze reakcje są bardzo pozytywne.

Wydaje się, że wybór koszykarza na twarz kampanii jest strzałem w dziesiątkę. Marcin Gortat dobrze wie, co dopalacze mogą zrobić z organizmem człowieka, dlatego propozycję nagrania antydopalaczowego klipu przyjął od razu.

- To nie jest dla mnie nowy temat. Z problemem używek borykało się wielu moich znajomych. W Stanach Zjednoczonych jest to poważny problem, dlatego nie chcę żeby w Polsce dopalacze rozwijały się w takim tempie. Mam świadomość, że używki potrafią zniszczyć karierę i życie. Nie trzeba szukać długo w historii. Żeby odnieść sukces trzeba trochę talentu, ale dwa razy więcej pracy. A dopalacze na pewno w tym nie pomogą - mówi Marcin Gortat.

Pojawienie się w klipie Marcina Gortata było świetnym chwytem marketingowym i od razu zapewniło akcji rozgłos medialny. Ale pomysłodawcy przekonują, że nie tylko o to chodziło. - Koszykarz jest idolem młodych ludzi dlatego łatwiej mu będzie do nich dotrzeć niż na przykład pani psycholog w garsonce. Szukając bohatera myśleliśmy też o gwiazdach muzyki, ale oni nie zawsze budzą pozytywne skojarzenia. A Marcin Gortat jest ikoną zdrowego stylu życia i swoją postawą może przekonać wielu - mówi Magdalena Sosnowska z biura prasowego UMŁ.

Trudno szukać tu wzorców zachodnich, bo łódzka kampania jest pierwszą w historii, która uderza w dopalacze i podejmuje ten problem w taki sposób. Inne państwa wykorzystywały na razie tylko instrumenty prawne.

- Nie chcemy, żeby nasza Łódź była stolicą dopalaczy, ale przykładem miasta, które potrafi z nimi walczyć. Bardzo zdenerwowały nas opinie, że w Łodzi jest najgorzej. Faktów nie zmienimy, to tu powstał pierwszy sklep w Polsce i tu jest ich najwięcej, dlatego my musimy zrobić więcej niż inni, żeby sobie z tym problemem poradzić. Stąd pomysł na spot - tłumaczy Magdalena Sosnowska z biura rzecznika prezydenta Łodzi.
Koszykarz w spocie wystąpił charytatywnie, a całe przedsięwzięcie kosztowało 20 tys. zł.

- Fundusze pochodzą z Wydziału Zdrowia UMŁ, ale są to sumy niewielkie w stosunku do kosztów leczenia ofiar dopalaczy - mówi Sosnowska.

Spot będzie gotowy 1 sierpnia, a władze miasta mają nadzieję, że zobaczy go cała Polska.

- To forma kampanii społecznej i mam nadzieję, że stacje telewizyjne tak ją potraktują. Spot na pewno zostanie pokazany w mediach lokalnych i w internecie - mówi Sosnowska.

Spot nie ma ani przestraszyć, ani natarczywie edukować. Nie znajdziemy tu modnych ostatnio drastycznych scen, które mogą być skutkiem brania dopalaczy.

- Postawiliśmy na pozytywną historię, która pokaże młodym ludziom, że mają wybór. W ostatnim czasie pojawiło się bardzo wiele drastycznych kampanii społecznych, a statystyki nie spadają, więc my spróbowaliśmy inaczej - mówi Bartosz Warwas, reżyser klipu.

A scenariusz jest prosty. Piętnastoletni Kacper jedzie na rowerze przez miasto. Spotyka znajomych. Kiedy dojeżdża na Księży Młyn, zamiast promocji w sklepie z dopalaczami wybiera mecz w koszykówkę z Marcinem Gortatem. Spot ma stać się sztandarem Łodzi w walce z dopalaczami. Patrząc na jego konstrukcję ma szansę na sukces. Spot jest osadzony w rzeczywistości, którą chcą zmieniać twórcy. Skierowany jest do odpowiedniego grona odbiorców, a znaną twarz zapewnia Marcin Gortat.

Łódź wybrała kampanię społeczną, a rząd próbuje zmieniać prawo. Komu się uda? I czy w ogóle się uda?

Ministerstwo Zdrowia liczy, że zjawisko uda się ograniczyć przez delegalizację kolejnych substancji. W Sejmie jest projekt ustawy w tej sprawie.

- W ustawie do spraw zwalczania dopalaczy mamy już 18 zakazanych substancji, to jest najwięcej w Europie. Dopiszemy do niej jeszcze osiem, w tym bardzo szkodliwy mesedron - mówi Piotr Olechno, rzecznik resortu zdrowia. - Chcemy mieć też możliwość szybszego usuwania z rynku szkodliwych substancji. Dzięki nowelizacji ustawy moglibyśmy zawiesić używanie określonych substancji na 18 miesięcy. Przez ten czas moglibyśmy ją zbadać i ewentualnie usunąć, jeśli wywoływałaby skutki halucynogenne. To byłby pionierski projekt w Europie i dałby nam instrumenty do realnej walki - mówi Piotr Olechno.
Rząd przyznaje, że walka z dopalaczami wcale nie jest łatwa.

- "Dopalacze" to jest taka substancja, która jednego dnia ma nazwę "x", następnego dnia "y" i z tym problemem nie radzi sobie Europa i cały świat. Dlatego, że zawsze można przemycić tę substancję jako produkt kolekcjonerski tak, jak to ma miejsce w Polsce. Innym razem jako część nawozu, czy jakiejś innej substancji, która jest ogólnie dostępna - mówi Ewa Kopacz, minister zdrowia.

Z jednej strony rządy państw próbują zdelegalizować niebezpieczne substancje, a z drugiej są producenci, którzy już pracują nad nowymi dopalaczami. W zeszłym roku odkryto 24 nowe substancje, to więcej niż kiedykolwiek. Większość z nich to syntetyczne pochodnie konopii, jak spice, który został zdelegalizowany w Wielkiej Brytanii w 2009 roku lub aktynony, jak mefedron, który zdelegalizowano niedawno. Mefedron jest szczególnie niebezpieczną substancją. W Wielkiej Brytanii nazywano go meow-meow i przypisano mu odpowiedzialność za śmierć 25 osób.

Substancje odkryte w Europie wywołują te same efekty, co spice i mefedron, i mają bardzo małe modyfikacje składu. Problem dopalaczy to dla Unii Europejskiej wielkie wyzwanie. Potwierdza to raport Europejskiego Centrum Monitorowania Narkotyków i Narkomanii. Widać jak szybko rozwija się ten rynek i jak trudny będzie do złamania, po szybkiej reakcji producentów. Rządy państw europejskich pracują ciągle nad delegalizacją, a w tym czasie powstają już nowe substancje o zmienionym składzie. W 2008 roku w Europie powstało 13 nowych dopalaczy, a w 2009 już 24.

Statystyki są zatrważające.

Wielka Brytania jest jednym z największych rynków dopalaczy. To tam producenci wykorzystują luki prawne, by stworzyć nowe legalne narkotyki. Niedawno Jacqui Smith, minister spraw wewnętrznych, przedstawiła plan szybkiego zmniejszenia spożycia dopalaczy. A ma to związek ze zbliżającymi się Igrzyskami Olimpijskimi w 2012 roku w Londynie. Brytyjskie władze chcą oczyścić miasta z niebezpiecznych substancji. Jako pierwszy ze sklepów ma zniknąć GBL, BZP - popularny substytut ekstazy i spice, czyli substytut marihuany. Projekt wyłączenia z obrotu wymienionych substancji ma być gotowy jeszcze w wakacje.

Najbardziej radykalne kroki podjął rząd Irlandii, który w maju z dnia na dzień zakazał wielu substancji: konopii syntetycznych, substancji BZP i środków, których działanie przypomina skutki zażywania amfetaminy. Rząd Irlandii chce iść jeszcze dalej. Irlandzcy chcą wprowadzić całkowity zakaz sprzedaży jakichkolwiek substancji, które mogą mieć wpływ na psychikę. Za ich posiadanie ma grozić siedem lat więzienia, a za sprzedaż dożywocie. Zakaz ma objąć również import i eksport oraz produkcję dopalaczy.

Trudno ocenić czy skrajny radykalizm irlandzkich władz może przynieść zamierzone skutki. Zawsze istnieje ryzyko, że handlem dopalaczami zajmą się gangi, a zyski z obrotu będą wspierać przestępczość, zamiast budżet państwa. Jak dotąd w żadnym kraju nie udało się zdelegalizować dopalaczy. Niektóre rządy europejskie, jak na przykład Holandia, gdzie legalne są miękkie narkotyki, w ogóle nie zamierzają z nimi walczyć. Inne, tak jak Polska czy Irlandia, wciąż szukają pomysłu. Ale czy znajdą?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki