Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Marek Janiak: rozwijajmy Łódź do środka

Marcin Darda
Marek Janiak
Marek Janiak Krzysztof Szymczak
Z Markiem Janiakiem, architektem miasta Łodzi, rozmawia Marcin Darda.

Otrząsnął się Pan już po porażce z przestawianiem pomnika Kościuszki na Placu Wolności?

Nie traktuję tej sprawy jako pierwszoplanowego problemu Łodzi. Natomiast bardzo się cieszę, że stała się ona pretekstem do dyskusji łodzian o ich własnym mieście. Jedyne czego żałuję to, że dyskusja o Placu Wolności i propozycja, którą wysunąłem była zrobiona błyskawicznie i źle przygotowana w warstwie informacyjnej. Miałem tydzień, by się ustosunkować do projektu remontu ulicy Piotrkowską i Placu Wolności wykonywanego przez firmę "pozałódzką", a ten projekt przesądzałby o przyszłej inwestycji. I przesądza. Określa to, co będzie się działo na Piotrkowskiej przez najbliższe 2-3 lata. A ja musiałem podjąć decyzję w tydzień. Postanowiłem zachować się zgodnie z regułami, które przyjąłem, czyli poinformować opinię publiczną o mojej propozycji i dać jej szansę zabrania głosu. Bo mogłem po prostu ustalić to z projektantami, a ludzie za trzy lata zobaczyliby przestawiony pomnik. Nie chcę tak postępować, dlatego bardzo szybko przygotowaną koncepcję oddałem pod dyskusję społeczną. Jednak nie zdążyliśmy przyjąć strategii informowania. Nawet konsultacje społeczne w swym formalnym, wymiarze były zbyt pobieżne i trwały za krótko. Natomiast mimo braku czasu sama koncepcja została przygotowana bardzo dobrze. Zostały przeanalizowane konkursy na temat placu, uwarunkowania, doświadczenia pracowników biura, a ja się odnosiłem do przykładów światowych. System wartości, który nam przyświecał w tej propozycji przebudowy placu uważam za prawidłowy. Uwolnienie go od tego koszmarnego ronda komunikacyjnego i uczynienie jego przestrzeni jak najbardziej elastycznej do przyjęcia różnych funkcji, których nawet nie jesteśmy w stanie przewidzieć. Ale przy okazji chciałem wygrać inne rzeczy.

Inne, czyli jakie?

"Wycisnąć wszystko z tego problemu", czyli zrobić "ekstremalnie optymalnie" i dodać elegancji placowi. Na przykład ja cierpię cały czas gdy patrzę na budynki z lat 70-tych projektu Millo stanowiące fragment architektury północnej pierzei placu. Dla mnie to jest architektura, której nie akceptuję, więc zaproponowałem "przysłonięcie" jej kolumnadą. Te wszystkie aspekty zostały wrzucone w nasz projekt. Mimo bardzo szerokiego zaistnienia w mediach, w konsultacjach społecznych wzięło udział zaledwie 300 osób. W dodatku głosy wśród tych osób rozłożyły się niemal po połowie, z niewielką przewagą przeciwników. Na decyzję pani prezydent, by pomnik zostawić tam gdzie stoi, najsilniej wpłynął głos profesjonalny, czyli Izb Architektów, Urbanistów, Instytutu Architektury i Urbanistyki, Towarzystwa Przyjaciół Łodzi czy Ochrony nad Zabytkami i niektórych organizacji pozarządowych. Ten głos był jednoznacznie przeciw przesunięciu pomnika o te 30 m. Dla mnie to jest w ogóle spór o pietruszkę. Nie padł żaden z argumentów poza takim, że plac ma kształt ośmiokątny i symetryczny i w związku z tym ma geometryczny środek, to musi tam stać Kościuszko. Wiele placów ma środki geometryczne, a pomniki tam nie stoją. Poza tym ten plac nie został zbudowany dla pomnika, tylko ktoś przed II wojną światową sprytnie umieścił pomnik Kościuszki w jego środku. A ja równie sprytnie chciałem go przesunąć z tego środka. Ale argumenty, że to jest rzecz niezmienialna, bo plac jest symetryczny, brzmiały tak, jakby rzeczywiście był on od początku zaprojektowany dla pomnika Kościuszki, a to nie jest prawda. Jednak nie mam poczucia klęski, bo moim urzędowym i moralnym obowiązkiem jest wypracowywać optymalne rozwiązania i je proponować, informować i przekonywać do nich.

Co po półroczu na stanowisku architekta Łodzi jest dla Pana sprawą absolutnie fundamentalną?

Na początku czerwca chcemy uruchomić konsultacje społeczne dotyczące formułowanej obecnie Strategii Przestrzennego Rozwoju Miasta. Najważniejszym składnikiem tej strategii jest idea "Rozwoju Miasta do Wewnątrz", czyli zagęszczanie miasta, zatrzymanie i jak najszybsze odwrócenie procesu, który od II wojny światowej niszczył Łódź. Ów proces niszczenia to dwa elementy: po pierwsze niedbanie o gęstą zabudowę historycznego centrum czy nawet cały obszar zawarty wewnątrz pierścienia kolei obwodowej, czyli tego co najważniejsze dla istoty Łodzi. To naturalny obszar, w którym chcemy inwestować w mieszkalnictwo zbiorowe, czyli budynki wielorodzinne. To oznacza również, że od dziś żaden taki budynek nie powinien powstać poza linią kolei obwodowej.

Zabawne, bo władze miasta chcą przesiedlić część mieszkańców z centrum do lokali socjalnych na obrzeżach miasta, czyli poza linię kolei obwodowej.

To jeszcze do końca ustalone nie jest. Jeden z wariantów jest taki, by te lokale socjalne budować w terenach trudnych do zasiedlenia komercyjnego, choćby blisko pasów dróg. Do zamieszkania tymczasowego, interwencyjnego, de facto fundowanego komuś przez społeczność, te obszary mogą się nadawać. Ale to nie znaczy, że trzeba je wyrzucać na obrzeża. Bo na przykład, jeśli założymy, że wybudowana zostanie ulica Wojska Polskiego na odcinku od Włókniarzy do Franciszkańskiej w nowym przebiegu, to na odcinku od Karskiego do Włókniarzy jest spory teren, który znajdzie się w dosyć silnym układzie komunikacyjnym. On słabo się nadaje na komercyjne budownictwo, a jest wewnątrz pierścienia kolei obwodowej, czyli można go doinwestować. Pamiętajmy, że budynki socjalne powinny być wpisywane w istniejące struktury osiedleńcze, by nie tworzyły odrębnych obszarów wykluczenia. Poza koleją obwodową powinna następować dezurbanizacja, ale można zaakceptować tam zabudowę rezydencjonalną, taką która zajmuje dużo terenu, ale wprowadza małą ilość budynków oraz mieszkańców. To jest ekskluzywny typ zabudowy, ale on nie obciąża miasta w sensie obsługi czy tworzenia infrastruktury w takim zakresie jak budownictwo wielorodzinne. Teraz, gdy procedujemy miejscowe plany zagospodarowania przestrzennego tam, gdzie są obszary na których ludzie chcą realizować zabudowę jednorodzinną, staramy się tworzyć takie zapisy, żeby drogi obsługujące teren osiedla, były inwestycją budujących, a nie miasta, czyli społeczności wszystkich łodzian.

Ta rozbudowa miasta do wewnątrz to kwestia odbudowy zniszczonych kamienic, czy zupełnie nowych projektów jak choćby budowa dworca tramwajowego?

Wszystkie te rzeczy. Ale bezdyskusyjnie najważniejszym z nowych projektów jest pomyślne przeprowadzenie inwestycji dworca Łódź Fabryczna, tunelu łączącego Kaliską z Fabrycznym oraz wszystkiego co zawiera się w pojęciu Nowe Centrum Łodzi. Pamiętajmy jednocześnie, że rozbudowa Łodzi do wewnątrz to problem wielopłaszczyznowy. Tu nie chodzi tylko o wzbudzenie inwestycji mieszkaniowych, ale i usługowych, infrastrukturalnych, jak parkingi. Zatrzymało się inwestowanie w sklepy i usługi w centrum Łodzi przez hipermarketyzację, a to największe nieszczęście miast. Handel wielkopowierzchniowy nie przeszkadza mi tak bardzo, jak to, co jest do niego przyklejone, czyli małe sklepy w tzw. "galeriach" hipermarketów. Mnie zależy na odbudowaniu tkanki handlowej w centrum. Bardzo ważnym kierunkiem jest zatrzymanie procesu destrukcji i odbudowanie tkanki historycznej, kamienic, budynków pofabrycznych.

No to znów mamy stary problem, czyli problem własności.

Dokładnie, ale nie tylko. Jest problem struktury społecznej. Spora część dynamicznego i kreatywnego społeczeństwa w centrum nie mieszka, bo w latach 60, 70. i 80 wybrała lepiej utechnicznione osiedla od słabo utechnicznionego centrum. A po 1990 roku najbogatsi uciekli do rezydencji podmiejskich. To zaś powoduje, że większość mieszkańców centrum tego centrum nie lubi. Mieszka tam z przymusu. Poza tym ta tkanka nie mająca właścicieli, niewystarczająco konserwowana przez państwo w okresie komunistycznym, a słabo konserwowana po 1990 r. ze względu na zbyt niski budżet gminy, ciągle była niszczona przez ludzi, którzy w nich mieszkali. Nie dbali o własne otoczenie. Królowała zasada, że to "mienie gminy, czyli niczyje, bo nie moje". Tę bliznę w systemie własności i wartości trzeba jakoś zacerować, a ja do końca nie wiem jak to zrobić, bo to jest też problem ekonomiczno-socjologiczny. Chciałbym, żeby miasto uruchomiło naturalne mechanizmy wzbudzające coś, co ja nazywam samoregeneracją miast. Mam na myśli choćby podatek od nieruchomości, który byłby uzależniony od stopnia zainwestowania. Jeśli stoi pusta działka, pusty dom czy pusty sklep, to jego właściciel płaci bardzo wysoki podatek.

I myśli Pan, że to by zobligowało np. PGE do postawienia czegoś w dziurze przy Piotrkowskiej 58?
Ten przykład jest dla mnie najbardziej bulwersujący, bo tak się nie może zachowywać instytucja tak wysokiego poziomu ekonomicznego. To jest skandal. Ale wracając do tematu podatków, to ktoś kto inwestuje w swą nieruchomość, dba o zabytek, płaciłby tego podatku dużo mniej. To być może zatrzymałoby tych koszmarnych właścicieli, którzy ciągle istnieją, a przecież rodzą się jeszcze następni, którzy kupują i tak bardzo tanią działkę z obiektem zabytkowym, po czym burzą go, by mieć czystą działkę i nic na niej nie budują. Jeden z argumentów jest przecież taki, że jeśli na działce stoi budynek, to płacą wyższy podatek. Gdyby nie było tego czynnika, to wiele fabryk w Łodzi stałoby do dziś.

Ale czy to byłaby szansa na zdobycie dużych pieniędzy, które pozwoliłyby odrestaurować to miasto? Ustalenie kto ile ma płacić byłoby jakąś niekończącą się robotą.

Ale nieodzowną, bo Łódź się rozsypie. Ludzi trzeba edukować i dawać im narzędzia. Chcemy wprowadzić np. program "Strych", a ma służyć temu, żeby za małe pieniądze ludzie robili sobie mieszkania na strychach. Jestem za tym, by przyspieszyć prywatyzację, ale także za tym, by prywatyzować te nieruchomości, gdzie właścicielami stawałaby się przynajmniej połowa mieszkańców, a najlepiej wszyscy. Trzeba też ludziom pomagać w remontowaniu, skłaniać do inwestowania adaptacyjnego, nakłaniać banki do atrakcyjnych programów kredytowych. Powinno pomóc także państwo przynajmniej tworząc ulgi podatkowe dla takich struktur jak Łódź. Potrzebna jest ustawa rewitalizacyjna, szczególnie Łodzi, bo mamy największe zabytkowe centrum w Polsce, mamy jednocześnie najwięcej obiektów i struktury przestrzennej do uratowania. To już nie tylko jest dziedzictwo polskie, ale europejskie. Tak jak cała Polska, a więc także Łódź, budowała Hutę Katowice, uczestniczyła w akcji "Kraków", budowała Gdynię czy odbudowywała Warszawę, tak powinna pomóc dziś Łodzi. Chociaż raz.

Skoro problemem są pieniądze, to musi Pan bardzo cierpieć z powodu 60 mln zł, które miasto mogło dostać od marszałka na rewitalizację składając tylko kompletny wniosek. A i to się nie udało.

Cierpię bardzo, bo to projekt potrzebny i godny realizacji. Wiem, że wiceprezydent Radosław Stępień walczy, by tę inwestycję uratować. Łódź też potrzebuje sprzyjania Urzędu Marszałkowskiego. Nie ma dobrego regionu, gdy jego stolica jest dziurawa. Chciałbym, by pan marszałek postrzegał region poprzez dobrą, fantastyczną wielką Łódź. Nie byłoby Toskanii bez Florencji. To stolica zaraża region dobrem.

To jest koncepcja na lata. Ale czy są w niej jakieś harmonogramy i kwestie finansowe?

Są. Ale głównie jest to ustawienie filozofii, hierarchii wartości. Powiedzenie raz na zawsze co jest w tej Łodzi najważniejsze, czyli jądro historycznego miasta, które jeśli będzie w dobrej kondycji, to będzie jak matka. Jak jest dobrze, to ta matka rozda wszystkim dookoła, a jak jest źle, to schowa wszystkie dzieci pod spódnicę. W każdym mieście taką rolę spełnia centrum. Jak matka umrze, to nie ma rodziny.
Rozmawiał Marcin Darda

***

Marek Janiak. Rocznik 1955. Absolwent wydziału architektury i budownictwa Politechniki Łódzkiej, dziś m.in. wykładowca na tej uczelni, doktor habilitowany. Były prezes Fundacji Ulicy Piotrkowskiej, fotografik, jeden z założycieli awangardowej formacji Łódź Kaliska. Od sierpnia 2011 r. architekt Łodzi.

Zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki