Wcześniej kobieta dostała od nich pismo, w którym pani Anna przeczytała: "Lokal zabezpiecza Pani potrzeby lokalowe". O sytuacji łodzianki zaalarmował nas kurator społeczny razem z asystentem rodziny. Kobieta ma bardzo dobrą opinię pracownika socjalnego. Dla dzieci jest gotowa na wszystko. Chce dla nich jak najlepszego, godnego życia. Od miesięcy walczy o zmianę mieszkania. Bez skutku.
Mieszkanie pani Anny to jedno pomieszczenie. Kobieta w kwietniu odzyskała dzieci, chłopcy byli w domu małego dziecka. Matka chce wymazać ten czas z pamięci. Wtedy umarł ojciec chłopców, jej brakowało pieniędzy na życie.
"Po odzyskaniu dzieci, pani Anna otrzymała właśnie ten lokal, w którym teraz mieszka. Warunki są tam fatalne. Dzieci zaczynają chorować, bo pojawił się grzyb, nie ma kratek wentylacyjnych. Bardzo proszę o pomoc, ponieważ pisma i telefony do urzędu nie przynoszą żadnych efektów" - napisała do naszej redakcji Iza Dobosz, kurator społeczny.
Pani Anna podkreśla, że stara się o mieszkanie nie dla siebie, ale dla dzieci. - Jeden syn ma 7 lat, drugi 5 lat - mówi samotna matka. - Musiałam zrezygnować z pracy, bo młodszego dziecka nikt nie chciał przyjąć do przedszkola. Pracowałam wcześniej na produkcji. I teraz jest mi dzięki temu dużo łatwiej funkcjonować na co dzień. Kuchenka stoi na podłodze, miska do mycia też. Ja się schylam, kiedy gotuję, zmywam, piorę, myję siebie i dzieci. Dzieci śpią na materacu na podłodze. Młodszy zachorował na szkarlatynę. Ubikacja jest na podwórku, łazienki nie ma. Synów myję w wanience dla dzieci, siedmiolatek już ledwo tam się mieści.
Pani Anna poprosiła o zamianę mieszkania na inne. W odpowiedzi urzędnicy napisali jej, że lokal zabezpiecza jej potrzeby lokalowe. Wtedy o pomoc dla pani Anny zwrócił się do nas kurator społeczny. Po naszej interwencji na oględziny mieszkania wybrali się przedstawiciele wydziału budynków i lokali łódzkiego magistratu. Tym razem wnioski były inne.
"W wyniku oględzin stwierdzono, że w lokalu występują miejscami ciemne wykwity pleśni" - czytamy w piśmie przygotowanym przez urzędników po wizycie w mieszaniu pani Anny. "W pomieszczeniu, w którym brak jest wentylacji, wyczuwało się dużą wilgotność powietrza. Sytuacja taka spowodowana jest niewątpliwie tym, że omawiany pokój służy trzyosobowej rodzinie jako sypialnia, jadalnia, kuchnia i łazienka. Rodzinę należy wyprowadzić w trybie pilnym do innego lokalu".
Pani Anna bardzo się cieszy. Czeka na wyprowadzkę. Wierzy, że synowie będą mieć wreszcie normalny dom. Ma nadzieję, że nastąpi to szybko.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?