Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Matka mieszka z dziećmi w ruinie. Urzędnicy nie widzieli problemu

Agnieszka Jasińska
Grzegorz Gałasiński
W tym mieszkaniu nie powinno się trzymać nawet worka z kartoflami. Tak urzędnik określił miejsce, w którym żyje Anna Zdrojewska z dwoma synami. Mieszkanie ma 15 mkw., jest zagrzybione, nie ma toalety ani łazienki. Urzędnicy pojawili się tam po naszej interwencji.

Wcześniej kobieta dostała od nich pismo, w którym pani Anna przeczytała: "Lokal zabezpiecza Pani potrzeby lokalowe". O sytuacji łodzianki zaalarmował nas kurator społeczny razem z asystentem rodziny. Kobieta ma bardzo dobrą opinię pracownika socjalnego. Dla dzieci jest gotowa na wszystko. Chce dla nich jak najlepszego, godnego życia. Od miesięcy walczy o zmianę mieszkania. Bez skutku.

Mieszkanie pani Anny to jedno pomieszczenie. Kobieta w kwietniu odzyskała dzieci, chłopcy byli w domu małego dziecka. Matka chce wymazać ten czas z pamięci. Wtedy umarł ojciec chłopców, jej brakowało pieniędzy na życie.

"Po odzyskaniu dzieci, pani Anna otrzymała właśnie ten lokal, w którym teraz mieszka. Warunki są tam fatalne. Dzieci zaczynają chorować, bo pojawił się grzyb, nie ma kratek wentylacyjnych. Bardzo proszę o pomoc, ponieważ pisma i telefony do urzędu nie przynoszą żadnych efektów" - napisała do naszej redakcji Iza Dobosz, kurator społeczny.

Pani Anna podkreśla, że stara się o mieszkanie nie dla siebie, ale dla dzieci. - Jeden syn ma 7 lat, drugi 5 lat - mówi samotna matka. - Musiałam zrezygnować z pracy, bo młodszego dziecka nikt nie chciał przyjąć do przedszkola. Pracowałam wcześniej na produkcji. I teraz jest mi dzięki temu dużo łatwiej funkcjonować na co dzień. Kuchenka stoi na podłodze, miska do mycia też. Ja się schylam, kiedy gotuję, zmywam, piorę, myję siebie i dzieci. Dzieci śpią na materacu na podłodze. Młodszy zachorował na szkarlatynę. Ubikacja jest na podwórku, łazienki nie ma. Synów myję w wanience dla dzieci, siedmiolatek już ledwo tam się mieści.

Pani Anna poprosiła o zamianę mieszkania na inne. W odpowiedzi urzędnicy napisali jej, że lokal zabezpiecza jej potrzeby lokalowe. Wtedy o pomoc dla pani Anny zwrócił się do nas kurator społeczny. Po naszej interwencji na oględziny mieszkania wybrali się przedstawiciele wydziału budynków i lokali łódzkiego magistratu. Tym razem wnioski były inne.

"W wyniku oględzin stwierdzono, że w lokalu występują miejscami ciemne wykwity pleśni" - czytamy w piśmie przygotowanym przez urzędników po wizycie w mieszaniu pani Anny. "W pomieszczeniu, w którym brak jest wentylacji, wyczuwało się dużą wilgotność powietrza. Sytuacja taka spowodowana jest niewątpliwie tym, że omawiany pokój służy trzyosobowej rodzinie jako sypialnia, jadalnia, kuchnia i łazienka. Rodzinę należy wyprowadzić w trybie pilnym do innego lokalu".

Pani Anna bardzo się cieszy. Czeka na wyprowadzkę. Wierzy, że synowie będą mieć wreszcie normalny dom. Ma nadzieję, że nastąpi to szybko.

Księgarnia Dziennika Łódzkiego: www.ksiegarnia.dzienniklodzki.plKsięgarnia Dziennika Łódzkiego: www.ksiegarnia.dzienniklodzki.plKsięgarnia Dziennika Łódzkiego: www.ksiegarnia.dzienniklodzki.pl

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki