MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Miedź Legnica - Widzew Łódź 6:1 [RELACJA Z MECZU]

Paulina Szczerkowska
Łukasz Kasprzak/archiwum Dziennika Łódzkiego
Brak słów na to co wydarzyło się w 24 kolejce I ligi. Widzew nie istniał na stadionie w Legnicy i przegrał z miejscową Miedzią 6:1.

Łodzianom 3 punkty były bardzo potrzebne, ale Miedź wcale nie należała do łatwych przeciwników. Drużyna z Legnicy wygrała trzy ostatnie mecze, a co więcej, nie straciła w nich ani jednej bramki. Widzewiacy zwyciężyli tylko w ostatnim spotkaniu ze Stomilem Olsztyn.

Wielu twierdzi, że zwycięskiego składu nie powinno się zmieniać. Wygląda na to, że zgadza się z tym Wojciech Stawowy. Trener, w porównaniu z ostatnim meczem, nie dokonał w podstawowej jedenastce ani jednej zmiany. Pojedynek z Miedzi, z pewnością miał dla niego charakter ambicjonalny. Stawowy jesienią pracował w legnickim klubie, ale pod koniec rundy został zwolniony z powodu zbyt słabych wyników.

Dobrą sytuację bramkową łodzianie stworzyli sobie już w 7 minucie. W pole karne podawał Konrad Wrzesiński i z pierwszej piłki strzelił Kwiek, ale piłka poleciała kilka centymetrów nad bramką. Widzew grał spokojnie. Piłkarze wymieniali między sobą dużo podań i sprawdzali na ile mogą sobie pozwolić. Miedź nie miała jednak zamiaru czekać.

Legniczanie pozornie niegroźną akcję zamienili na gola już 16 minucie. Żaden z widzewiaków nie potrafił odebrać im piłki, kiedy wymieniali główki na ich połowie. W końcu piłkę dostał Mateusz Szczepaniak i pokonał Krakowiaka strzałem w długi róg. Po golu to gospodarze przejęli inicjatywę. Dużo szczęścia łodzianie mieli w 27 minucie. Po błędzie Roka Strausa strzał oddał Szczepaniak, ale piłka rykoszetem odbiła się od jednego z widzewiaków. Legniczanie zyskali rzut rożny, ale także niecelnie strzelał Woźniak. Gorąco zrobiło się pod bramką łodzian i już chwilę później mogło być 2:0. Błąd popełnił Krakowiak, który puścił piłkę pod nogami, ale ta tylko otarła się o boczną siatkę.

W 33 minucie znów zaatakowała Miedź. Szczepaniak bez problemów pokonał Kasperkiewicza zwodem, ale niecelnie strzelał Tadas Labukas. Łodzianie byli bezradni wobec ataków Miedzi. Tylko szczęście broniło ich przed startą kolejnej bramki. W 39 minucie Szczepaniak pokonał całą linię obrony Widzewa i stanął oko w oko z Krakowiakiem. Dzięki bardzo dobrej ineterwencji swojego bramkarza łodzianie nie przegrywali wyżej. W ostatnich minutach szansę mieli widzewiacy. Do sytuacji sam na sam wyszedł Kwiek, ale udanie interweniował golkiper gospodarzy Dawid Smug. Pierwsza połowa zakończyła się wynikiem 1:0 dla Miedzi i trzeba przyznać, że dla Widzewa był to najniższy wymiar kary.

Drugą połowę łodzianie zaczęli z jedną zmianą. Liridona Osmanaja na boisku zastąpił Veljko Batrovic. Poza tym niewiele zmieniło się w grze łodzian. Widzew nadal nie potrafił sobie poradzić z zawodnikami Miedzi, a szczególnie z napastnikiem gospodarzy Mateuszem Szczepaniakiem.

W 49 minucie właśnie Szczepaniak bez żadnych problemów ograł całą linię obrony Widzewa i pokonał bezradnego Krakowiaka. W Legnicy 2:0 było tylko przez chwilę. Od 56 minuty Miedź prowadziła już trzema bramkami. Rok Straus stracił piłkę na połowie Miedzi, a gospodarzom wystarczyły tylko trzy podania, aby Garuch wyszedł na sam na sam z Krakowiakiem i strzelił nie do obrony.

Łodzianie także szukali swoich okazji, ale wszystkie ich strzały były nieskuteczne. W 61 minucie po podaniu Kimury swoich szans próbował Batrovic. Piłka nie sprawiła jednak problemów Dawidowi Smugowi. Okazja nie do stracenia pojawiła się w 73 minucie. Ręką w polu karnym zagrał zawodnik Miedzi, a skutecznym egzekutorem rzutu karnego okazał się Nowak. Niestety Łodzianie nie byli w stanie gonić wyniku. Inicjatywa cały czas należała do gospodarzy.

W 79 minucie Mroziński i Wrzesiński jak dzieci dali się ograć doświadczonemu Wojciechowi Łobodzińskiemu. Zawodnik bez problemów pokonał Krakowiaka i w Legnicy było już 4:1. To nie był koniec strzeleckiej passy Miedzi. Po chwili gospodarze prowadzili już pięcioma bramkami. Widzewiaków po raz drugi pokonał Marcin Garuch. Brak słów, by opisać jak bardzo bezsilni byli w Legnicy piłkarze z Łodzi. A Miedź nie przestawała strzelać. Od 88 minuty gospodarze prowadzili 6:1. Swoją trzecią bramkę w tym spotkaniu strzelił Szczepaniak. Pewnie goli padłoby więcej, ale w końcu zabrzmiał długo oczekiwany gwizdek sędziego i można było zakończyć mecz.

Księgarnia Dziennika Łódzkiego: www.ksiegarnia.dzienniklodzki.plKsięgarnia Dziennika Łódzkiego: www.ksiegarnia.dzienniklodzki.plKsięgarnia Dziennika Łódzkiego: www.ksiegarnia.dzienniklodzki.pl

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki