Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Między torami: Połowa, czyli... około 20 procent

Marcin Bereszczynski
Marcin Bereszczynski

Nie milkną echa sesji budżetowej w Radzie Miejskiej. Po raz pierwszy opozycji udało się przekonać władze Łodzi do wpisania do budżetu swoich propozycji. Nie biorę pod uwagę budżetu na 2014 rok, gdy opozycja miała większość i przewróciła budżet do góry nogami, aby następnego dnia go poprawiać. Tym razem PiS wprowadził swoje pomysły, chociaż jest w mniejszości.

Przewidywałem, że koalicja PO-SLD zdecyduje się zapisać w budżecie kilka propozycji PiS. Zagadką pozostawało, jak wiele pomysłów uda się przepchnąć. Władze Łodzi, czy chcą czy nie chcą, powinny zacząć żyć w zgodzie z PiS. Stawką są gigantyczne pieniądze na rewitalizację, które trafią do Łodzi za przyzwoleniem rządu. Dlatego samorządowej koalicji PO-SLD nie wypada traktować radnych PiS tak, jak wcześniej. Przyszedł czas na uwzględnienie ich propozycji, choć wiadomo, że nie wszystkich.

Prezydent Łodzi Hanna Zdanowska przed uchwaleniem budżetu stwierdziła, że przyjęła około połowy propozycji PiS, z kolei szef klubu radnych PiS Marek Michalik twierdził, że do budżetu weszło tylko 20 procent zadań zgłoszonych przez opozycję. Prawda leży gdzieś pośrodku. Dla prezydent Zdanowskiej i skarbnika Krzysztofa Mączkowskiego było trudne wpisanie do budżetu długiej listy próśb opozycji, dlatego są przekonani, że zgodzili się na wiele. Natomiast PiS liczył, że dostanie więcej i czuje niedosyt.

Bez względu na to, czy w budżecie znalazła się połowa, czy tylko 20 proc. propozycji PiS, opozycja odniosła sukces. Świadczą o tym zdjęcia wklejane przez radnych do Facebooka. Przykładowo, radny Marcin Zalewski wstawił zdjęcie trzeciej prezydenckiej autopoprawki do projektu budżetu, w której są wpisane zadania wskazane przez PiS do realizacji w 2016 roku. Radny zakreślił cztery pozycje, których wartość sięga 2 mln zł. Były to poprawki wywalczone w ostatniej chwili, niedługo przed głosowaniem całego budżetu na 2016 rok.

Wiele osób było przekonanych, że uwzględnienie propozycji PiS spowoduje szybkie i bezbolesne uchwalenie budżetu na przyszły rok. Nic z tego. Debata była burzliwa, pełna osobistych przytyków i odwołań do Trybunału Konstytucyjnego, a także nocnego procedowania sejmowych ustaw. Marek Michalik kilka razy powtarzał z mównicy, że skoro Platforma czegoś nie potrafi, to niech odejdzie, a PiS na pewno sobie poradzi. Można było odnieść wrażenie, że szef klubu wyrzucił z siebie wszystkie żale do PO, jakie w nim tkwią od kilku lat i „przejechał” się po wielu aspektach funkcjonowania miasta - od lotniska po bezrobocie, od rosnącej liczby wyrażonych zezwoleń na supermarkety po brak osób odpowiedzialnych za fatalny stan łódzkich klubów sportowych. Michalik poszedł jeszcze dalej, gdy został zaatakowany za rządowe pomysły 500+ i kwoty wolnej od podatku. Mateusz Walasek (PO) zarzucał Michalikowi, że rząd PiS zniszczy budżet Łodzi. „Jeśli chcecie rozmawiać o pieniądzach, to zacznijmy od 150 mld zł, które Platforma zabrała z OFE” - tymi słowy Michalik „zgasił” rozmowę o finansach niezwiązanych z budżetem Łodzi.

Ostre przemówienie Michalika w starciu z ustępstwami ze strony koalicji PO-SLD może świadczyć o dwóch możliwych scenariuszach. Pierwszy, że koalicja zacznie uginać się pod presją PiS, aby nie stracić pieniędzy na rewitalizację. Drugi, że usztywni swoje stanowisko i za rok opozycja nie dostanie szansy wpisania choćby jednej poprawki do budżetu. Obydwa scenariusze nie są korzystne dla Łodzi. Pierwszy może doprowadzić do rozstrojenia władzy wykonawczej miasta, a przez to do jej osłabienia. Drugi umocni władzę, ale doprowadzi do eskalacji konfliktu nie tylko w samorządzie, ale również na scenie krajowej. Nie tylko Łódź walczy o pieniądze. Inne miasta tylko czekają na to, żeby sięgnąć po kasę obiecywaną wcześniej Łodzi przez rząd Ewy Kopacz. Nie zawahają się, jeśli konflikt Łodzi z rządem będzie narastał.

Z przemówienia Marka Michalika warto przytoczyć jeszcze jeden wątek. Powiedział, że dostrzega zmiany zachodzące w Łodzi, chociaż jest przekonany, że wpływ na to mają wszystkie wcześniejsze ekipy, a nie tylko okres rządów Hanny Zdanowskiej. Przypomniał, że dawniej wszystkie kluby radnych ustalały wspólną wizję miasta na najbliższe lata, a spierały się później o szczegóły, a nie o pryncypia. Być może przyszedł czas, aby znów powrócić do takich ustaleń? Zdaję sobie sprawę z tego, że byłoby to trudne dla obydwu stron, które tak długo się zwalczają, że mogą mieć ogromny problem, żeby usiąść przy jednym stole i konstruktywnie rozmawiać. Tu widzę dużą rolę do odegrania dla wiceprezydenta Wojciecha Rosickiego, który nie jest politykiem, ale do idei rewitalizacji i zarządzania miastem jest w stanie przekonać opozycję.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki