Ministerstwo Finansów zawiesi podatek od sprzedaży detalicznej i zgłosi projekt nowej ustawy o podatku od handlu wielkopowierzchniowego, który ma obowiązywać od stycznia. Niezależnie od tego, co zaproponuje, mieszkańcy regionu za żywność prawdopodobnie zapłacą więcej.
Minister się nie zgadza
Minister finansów Paweł Szałamacha przedstawił we wtorek plan działania resortu w związku z zakwestionowaniem przez Komisję Europejską podatku od hipermarketów i wezwaniem Polski do zawieszenia tego podatku. Strona polska nie zgadza się ze stanowiskiem KE, uznając, iż Bruksela uległa lobbingowi wielkich koncernów.
Ministerstwo, nie zgadzając się z Komisją, zawiesi jednak obowiązujący od 1 września podatek. Firmy handlowe nie będą go płacić do końca roku. Ucierpi budżet państwa, któremu podatek miał dostarczyć 1,6 mld zł.
Ministerstwo przedstawi jednak nowy projekt, który po akceptacji Sejmu mógłby wejść w życie z początkiem 2017 r.
Co dokładnie miałoby być w projekcie, nie wiadomo. Obecnie sklepy od obrotów między 17 a 170 mln zł płacą podatek 0,8 proc., a przy obrotach powyżej 170 mln zł - 1,4 proc. od nadwyżki.
Zdaniem Piotra Kuczyńskiego, analityka Domu Inwestycyjnego Xelion, jest za wcześnie, by przewidzieć, jaki będzie kolejny projekt rządu.
- Logiczne byłoby wprowadzenie podatku liniowego, ale być może chcą znów wrócić do pojęcia sklepów wielkopo-wierzchniowych i uzależnienia podatku od powierzchni. Ale na to Komisja Europejska też się nie zgodzi - dodaje.
Niezależnie od tego, jaki sposób opodatkowania sklepów wybierze rząd, sieci handlowe będą próbowały to sobie jakoś zrekompensować.
Czytaj:Polska rodzina ma mieć dochody równe 80 proc. średniej unijnej już za cztery lata
- Nie ulega żadnej wątpliwości, że podatek zostanie przerzucony na klientów i dostawców - ocenia Kuczyński.
- Już teraz słyszy się, że duże sieci negocjują z dostawcami obniżenie cen - dodaje.
Po wprowadzeniu podatku ceny podstawowych produktów mogą wzrosnąć. Tymczasem już teraz są one w niektórych przypadkach wyższe niż przed rokiem. Na razie równoważą je jednak niskie, sezonowe ceny warzyw i owoców, a także niektórych produktów spożywczych.
Według danych GUS w ciągu ostatniego roku w regionie łódzkim najbardziej zdrożały cytryny (o 66 proc.) cukier (28 proc.) i ziemniaki ( 22 proc).
Czytaj:Kredytobiorcy frankowi czują się rozczarowani. Inwestorzy giełdowi wpadli w euforię
Droższe są też mięso i wędliny. Kiełbasa suszona zdrożała o 11 proc., mięso wieprzowe i wołowe o ok. 5 proc. Minimalnie zdrożały też kurczaki i chleb. Od kilku lat rosną też ceny morszczuka (o 4 proc. mrożony), a ostatnio też łososia.
- W ostatnich miesiącach wyraźnie wzrosły ceny mięsa i drobiu - ocenia Aneta Napieralska, szefowa restauracji Coś Dobrego w łódzkiej Manufakturze. - Dla klientów nie ma to znaczenia, bo na rynku jest duża konkurencja i nie mogę podnieść cen. Ale w ciągu kwartału dla restauracji to duże koszty - dodaje.
Warto jednak zauważyć, że część produktów staniała. Najwięcej - jabłka - aż o 33 proc. Mniej niż rok temu płacimy też za nabiał. W tej grupie najwięcej, bo o 11 proc. staniały długodojrzewające sery. Mleko, śmietana i jaja staniały o 6 proc. Staniały też bułki pszenne, choć sama pszenica minimalnie zdrożała.
Czytaj:Będzie blokada stron internetowych oferujących nielegalny hazard
Według Kuczyńskiego ceny wkrótce zaczną wzrastać.
- Kończy się sezon zbiorów. Z nadejściem zimy niemal na pewno żywność będzie drożeć - ocenia analityk Xeliona. AIP
Strefa Biznesu: Inflacja będzie rosnąć, nawet do 6 proc.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
