Na razie dni mijają nam na odpoczynku i aklimatyzacji. Oczywiście trenujemy, ale już znacznie mniej, niż w ostatnich tygodniach. Teraz też odwiedzamy siłownię, ale już nie ćwiczymy w takim wymiarze, jak ostatnio. W czwartek jednak z powodu zajęć na siłowni nie udało nam się zdążyć na ceremonię wciągnięcia polskiej flagi na maszt w wiosce.
W czwartek po raz pierwszy mogliśmy zapoznać się z olimpijskim obiektem Earls Court Exhibition Centre, gdzie będziemy rozgrywali nasze mecze. Jest on położony daleko od wioski, ale spokojnie - organizatorzy na pewno zapanują nad transportem, tym bardziej, że już widać, że olimpijskie pasy na jezdniach działają. Rzeczywiście, w mieście jest sporo korków, ale pojazdów olimpijskich w zdecydowanej większości to nie dotyczy.
Z ceremonii otwarcia wrócimy pewnie po północy, ale pierwszy mecz mamy dopiero w niedzielę wieczorem. Podchodzimy do niego bardzo spokojnie, chociaż przecież słyszymy opinie, że to kluczowe spotkanie. Moim zdaniem to nieprawdziwe twierdzenie, bo oprócz meczu z Włochami zagramy jeszcze cztery inne spotkania w grupie, a poza tym, czy ktoś jest w stanie zapewnić, że w drugiej grupie nie będzie niespodzianek? Przez ten czas pracy z Andreą Anastasim, ale nie tylko, bo podobnie myśleliśmy już wcześniej, zdążyliśmy się nauczyć najważniejszej zasady - nie myśleć o celu, myśleć o meczu. I nawet w atmosferze wioski olimpijskiej można nad tym panować.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?