MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Moje topole na Retkini

Anna Gronczewska
fot. Grzegorz Gałasiński
Z prof. Włodzimierzem Nykielem, rektorem UŁ, rozmawia Anna Gronczewska

Czy jest pan łodzianinem z dziada pradziada?

Tak. Moi rodzice urodzili się w Łodzi, tak jak dziadkowie od strony mamy. Od strony taty w zasadzie też. Tyle, że zamieszkiwali na terenie, który przed wojną nie był włączony do Łodzi, a więc we wsi Retkinia, która należała wtedy do gminy Brus, w powiecie łódzkim. U mnie w domu są tradycje bycia łodzianinem, poczucia, że należy się do tej społeczności.

I tam upływało Pana dzieciństwo?

Tak. Retkinia wyglądała zupełnie inaczej niż dziś. Z punktu widzenia urbanistycznego do ul. Retkińskiej, wyglądała jak małe miasteczko, a dalej była to praktycznie wieś. Ja wychowywałem się po stronie małego miasteczka. W tej części Łodzi było wiele sadów, ogrodów. Zdarzały się pola. Wiele czasu spędzałem na boiskach, gdzie grałem w piłkę. W miejscu gdzie dziś na Retkini mieści się jednostka straży pożarnej, była Szkoła Podstawowa nr 137, choć straż wtedy już też tam była.

Nie żal, że nie ma już Retkini Pana dzieciństwa?

Tę Retkinię przechowuję troskliwie we wspomnieniach. Co więcej, na osiedlu Retkinia rosną jeszcze topole, które przed laty sadziłem wraz z ojcem. Są to już potężne drzewa. Rosną w okolicach ul. Olimpijskiej, Króla. Czasami tam chodzę i z przyjemnością patrzę na te drzewa. Rosły kiedyś na końcu naszego sadu rodzinnego. Miałem 12-13 lat, gdy towarzyszyłem ojcu w czasie ich sadzenia.

Gdy Pan jeździ po Polsce i świecie, może Pan z dumą powiedzieć, że jest łodzianinem?

Na pewno tak. Łódź jest miastem, którym można się chwalić. Zarówno swoją historią, jak i dniem dzisiejszym, choć nie oznacza to, że w wszystko w Łodzi zasługuje na pozytywną ocenę. Ja często chwalę się tym miastem. Moi koledzy i przyjaciele z zagranicy bardzo lubią ul. Piotrkowską. Mam jednego z holenderskich kolegów, który bywa w Łodzi raz w roku. Nawet, gdy nie ma dużo czasu, stara się znaleźć chwilę, by pochodzić po ul. Piotrkowskiej. Myślę, że możemy też pochwalić się Teatrem Wielkim. Dziś wiele osób zachwyca Manufaktura i słusznie. Swoich znajomych z zagranicy prowadzę do Manufaktury. Są zachwyceni rozwiązaniami architektonicznymi, jakością renowacji, funkcjonalnością. Wiele osób z którymi współpracuję, bardzo dobrze wypowiada się o Łodzi. Stają się też ambasadorami naszego miasta. Nawet dbają o to, by mówić, że to Łódź, a nie Lodz. Na jednym z kongresów spotkał mnie Hindus. Gdy zobaczył plakietkę z moją wizytówką powiedział: "Wiem, że mieszka pan w mieście, które się nazywa Łódź, a nie Lodz, bo powiedział mi to jeden profesor, który tam często jeździ."

A chwali się Pan Łodzią akademicką?

Oczywiście! Mamy w Łodzi ponad 120 tysięcy studentów! Chwalimy się też Uniwersytetem Łódzkim, który jest pierwszą uczelnią w mieście. Liczba pracowników i studentów UŁ sięga prawie liczby osób zatrudnionych w Łodzi w przemyśle! Według Łódzkiego Rocznika Statycznego w przemyśle pracuje tu 52 tys. osób, a gdy policzymy studentów, doktorantów i pracowników uniwersytetu to otrzymamy 47 tys. ludzi.
Więc Łódź to już nie miasto włókniarzy, a studentów?

Przyszłość naszego miasta wiążę właśnie z jego akademickim charakterem. Łódź już jest centrum nauki, a powinna jeszcze się w tym umacniać. Ale ta akademicka Łódź ma też promieniować na sferę kultury, sportu, ma nadawać miastu charakter, by kojarzono je z młodymi ludźmi, by studenci kształtowali oblicze społeczne miasta.

Coraz piękniejsza jest siedziba UŁ. Czy niedługo wszystkie budynki uczelni będą znajdować się w tym samym miejscu?

Na pewno nasz uniwersytet pięknieje, czego dowodem jest choćby najnowszy budynek wydziału prawa i administracji. Już mówi się o nim powszechnie "Paragraf". Są też już inne nowe, funkcjonalne gmachy uniwersyteckie jak biblioteka czy wydział zarządzania przy ul. Matejki. Chcemy, by obiekty uniwersyteckie koncentrowały się w tym rejonie. Niedługo powstanie tam m.in nowy budynek biologii. Chcemy, by tam był rozbudowywany campus uniwersytecki.

Tak więc za kilka lat symbolem Łodzi stanie się nie tylko ul. Piotrkowska lub Manufaktura, ale i miasteczko uniwersyteckie?

Myślę, że tak. Proszę zauważyć, że obok tych obiektów naukowych i dydaktycznych znajduje się osiedle akademickie, czyli popularne "Lulumbowo". To są dziesiątki hektarów, które będziemy chcieli jak najlepiej zagospodarować, budując nie tylko określone obiekty, które mają służyć celom naukowym, ale także boiska. Już w tym roku kilka powinno nam przybyć.

Wracając do Łodzi Pana profesora. Gdzie najchętniej wybiera się pan na spacer?

Najczęściej na spacer chodzę z moim wnukiem na lotnisko na Lublinku. Mieszkam blisko, a mój wnuk Franek uwielbia oglądać samoloty. Tam jest też dobre powietrze, otwarta przestrzeń. Chodzimy też, ale rzadziej, do ogrodu botanicznego.

Czy tę obecną Łódź dzieli przepaść od tej z lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych?

Jest bardzo duża różnica na korzyść, choć chciałoby się, by zmiany przebiegały szybciej, by Łódź piękniała w szybszym tempie. Uniwersytet Łódzki ma też swój udział w odnawianiu łódzkich obiektów. Myślę tu o pałacu Biedermana. Staramy się go wykorzystywać nie tylko dla celów wewnątrzuniwersyteckich. Chcemy, by zobaczyli go łodzianie. W czasie Nocy Muzeów mogli zwiedzać znajdujące się w nim Muzeum Uniwersytetu Łódzkiego. Organizujemy też Salony Muzyczne u Biedermana. Można na nie przyjść odbierając uprzednio zaproszenie w rektoracie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki