Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Muzeum Kinematografii w Łodzi kończy w tym roku 30 lat

Anna Gronczewska
Anna Gronczewska
Drugiego takiego muzeum nie znajdzie się nigdzie w Polsce. Ale nie mogło ono powstać w innym miejscu. Łódź to przecież kolebka polskiego filmu. I właśnie w naszym mieście, 30 lat temu, w pięknym pałacu Karola Scheiblera, otwarto Muzeum Kinematografii.

Marzena Bomanowska, która od 15 miesięcy jest dyrektorem Muzeum Kinematografii w Łodzi, przyznaje, że muzeum to pewnie by nigdy nie powstało, gdyby nie jeden człowiek. To konserwator z Poznania, który w połowie lat 70. minionego wieku przyjechał z Wielkopolski do Łodzi. Nazywa się Antoni Szram.

- Zupełnie inaczej spojrzał na poprzemysłową architekturę Łodzi - tłumaczy Marzena Bomanowska. - W tamtych czasach fabrykanckie pałace traktowano jako wstydliwą rzecz, pozostałość po kapitalistycznych krwiopijcach. Umniejszano ich wartość. Antoni Szram sprawił, że zaczęto na nie patrzeć inaczej. Stworzył w Łodzi biuro konserwatora zabytków i doprowadził do tego, że w dwóch najpiękniejszych pałacach powstały muzea. W pałacu Poznańskiego utworzono Muzeum Historii Miasta Łodzi, a w pałacu Scheiblera - Muzeum Kinematografii.

Decyzję o utworzeniu Muzeum Kinematografii władze Łodzi podjęły w grudniu 1985 roku, ale muzeum swoją działalność rozpoczęło w następnym, 1986 roku. Bazą nowego muzeum był działający w Muzeum Historii Miasta Łodzi dział kultury filmowej. To on jeszcze w 1979 roku, w podziemiach Pałacu Poznańskiego, zaprezentował wystawę poświęconą filmowej Łodzi.

Pierwszym dyrektorem Muzeum Kinematografii został dr Antoni Szram.

Nie można zapominać, że muzeum powstało w dawnym pałacu Karola Scheiblera, nazywanego też „królem bawełny”, jednego z twórców przemysłowej Łodzi. Jedna z pracownic muzeum z przekonaniem opowiadała, że nie raz widziała w pokojach ducha Anny Scheiblerowej, żony wielkiego łódzkiego fabrykanta...

Karol Scheibler urodził się w 1820 roku w Manschau, w Nadrenii, w rodzinie wyznania ewangelicko-augsburskiego. Jego ojciec był właścicielem fabryki sukna. Karol, po skończeniu szkoły w Anglii, praktykach m.in we Francji, Holandii czy Szkocji, w 1848 roku przyjechał do Królestwa Polskiego. Najpierw był dyrektorem przędzalni w Ozorkowie, którą prowadził jego wuj, Fryderyk Schloesser. W 1852 roku Scheibler jest już w Łodzi. Zakłada najpierw spółkę, która ma importować maszyny włókiennicze, ale szybko staje się właścicielem przędzalni. Jego zakład się rozwija, czemu sprzyja małżeństwo z zamożną Anną Werner, córką właściciela fabryk sukna w Zgierzu i Ozorkowie oraz cukrowni w Leśmierzu.

Nic więc dziwnego, że to on staje się właścicielem największego kompleksu fabrycznego w historii Łodzi, ale też jednego z największych w całym Imperium Rosyjskim. Budował nie tylko przędzalnie, tkalnie, ale też szpital, teatr, straż pożarną i osiedle dla robotników na Księżym Młynie. Pomagał budować świątynie różnych wyznań, przytułki dla sierot, bezdomnych.

Karol Scheibler po przyjeździe do Łodzi, po uzyskaniu zgody władz miasta, kupił parcele w okolicy dzisiejszego Parku Źródliska, który był kiedyś nazywany Ogrodem Angielskim. Tu zbudował przędzalnie, ale i swój dom. Znajdujące się na terenie parku źródła wykorzystał na potrzeby swojej fabryki. Interes Scheiblera kwitł, on sam stał się jednym z najbogatszych łodzian, ale mieszkał w skromnym domu. Wybudował go w 1856 roku. Dom był parterowy, miał kilka pokoi, niewiele większy od domów łódzkich tkaczy. Z czasem jednak zaczął rozbudowywać swoją posiadłość. Wzniesiono wozownię, w której dziś znajduje się muzealne kino „Kinematograf”, ale też stajnię - dziś budynek administracyjny - oraz mieszkania dla służby.

Ale dom, w którym mieszkał Scheibler i jego rodzina, zmienił swój wygląd dopiero między 1865 a 1867 rokiem. Plan jego przebudowy przygotował Karol Mertsching. Dobudowano piętro. Znajdowały się na nim prywatne apartamenty. Zbudowano oficynę i liczącą cztery piętra wieżę widokową. Została zwieńczoną attyką z ustawionymi w narożach wazonami. Miało to podkreślić willowo-rezydencjonalny charakter budynku. Zbudowano także parterową przybudówkę, która pełniła rolę zimowego ogrodu. Jak twierdzą historycy sztuki, pałac Scheiblerów stał się willą w neorenesansowym włoskim stylu. Do kolejnej przebudowy rezydencji doszło między 1884 a 1886 rokiem. Karol Scheibler już nie żył, zmarł w 1881 roku. Rearanżację ich domu zleciła wdowa po nim, Anna. Dokonano jej według projektu znanego warszawskiego architekta Edwarda Lilpopa. Po tej przebudowie willa Scheiblerów nabrała cech pałacu.

Dziś to jeden z najpiękniejszych łódzkich pałaców pofabrykanckich. Elementy jego wystroju sprowadzano z Wenecji, Berlina, Drezna, Wrocławia. W środku można podziwiać wspaniałe piece kaflowe, kominki. Na przykład w gabinecie zobaczymy kominek zbudowany w stylu renesansowym, z oryginalną wenecką mozaiką z 1886 roku. Natomiast w sali lustrzanej, zwanej też balową, zamontowano marmurowy, gazowy kominek, z licznymi złoceniami. Piece zbudowano z kafli wykonanych w znanej w całej Europie firmie Villeroy et Boch z Mettlach.

Pałac do końca 1944 roku należał do rodziny Scheiblerów, która mieszkała tu tylko do 1932 roku. Potem, do wybuchu wojny, kilka pomieszczeń zajmował prezes zarządu spółki, Feliks Maciszewski. A podczas okupacji został zajęty przez lokalne dowództwo Wehrmachtu.

W okresie powojennym przez pewien czas na poddaszu nad pałacem (skrzydło wschodnie) znajdowało się kilka mieszkań prywatnych. Następnie mieścił się tu rektorat Politechniki Łódzkiej, Państwowa Szkoła Muzyczna I stopnia, Pracownie Konserwacji Zabytków oddział w Łodzi, Ośrodek Badań i Dokumentacji Zabytków, biuro Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków. Aż wreszcie nadszedł rok 1986 roku i nowa era w życiu pałacu.
Barbara Kurowska z Muzeum Kinematografii jest związana od chwili jego powstania. Została w nim zatrudniona 1 kwietnia 1986 roku. Dobrze pamięta dni, gdy powstawało to muzeum. Tworzyła je niewielka grupa z Antonim Szramem.

- W sumie dwanaście osób, aż się nie chce wierzyć, że było nas tak mało! - śmieje się Barbara Kurowska.

Jeszcze dziś potrafi wymienić nazwiska całej „dwunastki”. Oprócz niej i Antoniego Szrama, muzeum tworzyli: Mieczysław Kuźmicki, Krystyna Zamysłowska, Bożenna Jędrzejczak, Anna Godlewska, Małgorzata Białkowska, Tomasz Komorowski, Lilliana Brzezińska, Bronisław Sadurski, Anna Lezińska i Marek Strąkowski. Barbara Kurowska dobrze też pamięta, jak wyglądał pałac, gdy zaczęto w nim urządzać Muzeum Kinematografii.

- Piękne parkiety były przykryte płytami pilśniowymi- wspomina Barbara Kurowska. - Z jednego metra kwadratowego podłogi wyciągnęliśmy około sto gwoździ. Z sufitów zwisały gołe lampy jarzeniowe. Nie było żadnego ogrzewania. Jacy byliśmy szczęśliwi, gdy po jakimś czasie udało się nam uruchomić jeden z pieców.

Barbara Kurowska opowiada, że pracownicy sami urządzali muzeum, pomagali w remoncie, wnosili meble.

- To był wspaniały czas! - zapewnia Barbara Kurowska.- I wiele osób nie wierzyło, że już 10 maja 1986 roku zaprosimy widzów na naszą pierwszą wystawę!

Ta pierwsza wystawa nosiła tytuł „Wajda - Ziemia obiecana - Wajda”. Zorganizowano ją z okazji 35-lecia pracy twórczej znakomitego polskiego reżysera. Andrzej Wajda przyjechał na otwarcie wystawy. Towarzyszyła mu Barbara Ptak, wybitna kostiumolog filmowa. Na dziedzińcu pojawił się charakterystyczny dla twórczości Wajdy biały koń.

- Na akcje i happeningi Antoniego Szrama przychodziły tłumy - wspomina Barbara Kurowska. - Zawsze działo się coś niezwykłego.

Wszyscy są zgodni, że Antoni Szram to dziś prawdziwa legenda Łodzi. Człowiek o wielkiej, często ułańskiej fantazji. Wiele osób nie wierzyło, że uda się zrealizować jego, wydawałoby się, szalone pomysły. On jednak nie rezygnował, najczęściej z sukcesem.

- To dzięki Antoniemu Szramowi pogłębiono piwnice w dawnej wozowni, dzięki czemu otwarto salę kinową, a w podziemiach organizuje się wystawy - mówi Barbara Kurowska. - Choć gdy pan Antoni przedstawił ten plan, to wiele osób pukało się w głowę i nie wierzyło w jego realizację!

Antoni Szram przez 14 lat był dyrektorem Muzeum Kinematografii. Potem zastąpił go Mieczysław Kuźmicki. Od lipca 2014 roku dyrektorem jest Marzena Bomanowska.

- Od samego początku nasze muzeum miało zajmować się zarówno historią sztuki filmowej, jak i techniki - wyjaśnia Marzena Bomanowska. - Dlatego mamy dużą kolekcję urządzeń z czasów początków X Muzy i jeszcze wcześniejszych.

W Muzeum Kinematografii znajduje dziś ponad 50.000 różnych eksponatów. Prawdziwym skarbem łódzkiego muzeum jest więc na przykład mutoskop. Urządzenie, dzięki któremu ogląda się ruchome obrazy poprzez szybkie przesuwanie zdjęć. W kolekcji znalazła się też kamera wynaleziona przez Kazimierza Prószyńskiego, jednego z pionierów światowego kina. Muzeum ma też przepiękny, duży fotoplastykon - Kaiser Panorama, który grał w kilku polskich filmach, między innymi w „Vabanku”. Fotoplastikon pochodzi z pracowni wynalazcy tego urządzenia, Augusta Fuhrmana. To prawdziwy unikat. Na świecie znajdują się tylko cztery takie urządzenia.

Muzeum może też się pochwalić imponującym zbiorem aparatów fotograficznych i kamer filmowych wyprodukowanych w znanych na całym świecie firmach, a także niezwykłą kolekcją projektorów filmowych.

- Ilustrują one etapy rozwoju techniki filmowej od początków kina po dzień dzisiejszy - zapewnia Marzena Bomanowska. - Są to profesjonalne i amatorskie projektory i rzutniki na wszystkie szerokości taśmy (8 mm; 9,5 mm z perforacją pośrodku; 16 mm; 35 mm) i różnorodne źródła światła - od lampy naftowej po łuk elektryczny. Wśród nich znajdują się modele produkowane w nieistniejących już dziś, jedynych tego rodzaju w Polsce, Łódzkich Zakładach Kinotechnicznych „Prexer”.

W zbiorach muzealnych są fotosy filmowe, scenariusze, projekty scenograficzne do filmów fabularnych i animowanych, wśród nich prace m.in. Anatola Radzinowicza, Lidii i Jerzego Skarżyńskich, Kazimierza Mikulskiego, Władysława Starewicza, Bogdana Sölle.
Muzeum to także kolekcje związane z ludźmi polskiego filmu. Do Łodzi trafił między innymi księgozbiór profesora Jerzego Toeplitza, twórcy łódzkiej Szkoły Filmowej czy obecnie opracowywane archiwum Jerzego Kawarelowicza.

- Szczęśliwie dla Muzeum pamiątki przekazują rodziny ludzi związanych z filmem - mówi Marzena Bomanowska. - Tak trafiła do nas fajka Aleksandra Forda, reżysera między innymi „Krzyżaków”.

W zbiorach są też archiwa Andrzeja Munka, Jana Rybkowskiego, Jerzego Ziarnika, a w nich korespondencja, fotografie, dokumenty. Muzeum posiada własną filmotekę, którą tworzy blisko 1.500 tytułów. Składają się na nią filmy fabularne, animowane, w przeważającej części tytuły składające się na historię filmu polskiego. Instytucja prowadzi także działalność wydawniczą, była koproducentem kilku polskich filmów.

Muzeum Kinematografii to też unikalne kolekcje plakatów filmowych.

- Jesteśmy w posiadaniu największej na świecie kolekcji plakatów wydanych do filmów Romana Polańskiego i Andrzeja Wajdy - zapewnia Marzena Bomanowska. - Te imponujące zbiory to osobista zasługa Krystyny Zamysłowskiej, której pasja przekłada się na zasoby muzealne. Na aukcjach internetowych pani Krystyna znajduje prawdziwe perły, często po okazyjnych cenach. Dzięki temu kupiliśmy niedawno japoński plakat do „Tragedii Makbeta” Polańskiego i francuski plakat do „Kosmosu” Andrzeja Żuławskiego według prozy Gombrowicza.

W łódzkim muzeum możemy też podziwiać pamiątki związane z polską animacją, głównie tą dla dorosłych, choć otwarta 6 grudnia ubiegłego roku stała wystawa „Pałac pełen bajek” odwraca proporcje i pokazuje bohaterów animacji dla dzieci. Można tu wejść do budy filmowego Reksia, na statek Bolka i Lolka czy też zasiąść za kierownicą samochodu Baltazara Gąbki i udać się do „Krainy deszczowców”.

Muzeum Kinematografii zagrało też w wielu polskich filmach i serialach - już ponad trzydziestu. W 1963 roku, gdy pewnie nikomu nie przyszło do głowy, że tu powstanie muzeum, w pałacu Scheiblera Konrad Nałęcki, ten sam który potem reżyserował „Czterech pancernych i psa”, kręcił film „Mansarda”. A w rolach głównych obsadził takie tuzy polskiego aktorstwa jak Tadeusz Łomnicki, Aleksandra Śląska, Andrzej Szczepkowski, Ignacy Gogolewski czy Leszek Herdegen. Muzykę do tego filmu skomponował Wojciech Kilar.

Kilka lat później w tej samej sali balowej, w której kręcono „Mansardę”, pojawił się Hans Kloss, którego zagrał łodzianin Stanisław Mikulski. Kręcono scenę, podczas której dzielny kapitan Abwery otrzymuje Krzyż Żelazny. Pałacowe wnętrza zmieniły się też w stambulską willę i zagrały w innym odcinku „Stawki większej niż życie” - „Cafe Rose”.

Pracownicy Muzeum zaznaczają, że pałac Scheiblera nie jednokrotnie wcielał się w zagraniczne wille czy budynki. Na przykład w serialu „Lalka” Ryszarda Bera był paryskim Hotel du Louvre, gdzie zatrzymał się Stanisław Wokulski. Grał go kolejny aktor urodzony w Łodzi, Jerzy Kamas. W filmie Zbigniewa Kuźmińskiego „Między ustami a brzegiem pucharu”, nakręconym na podstawie powieści Marii Rodziewczowej, tu kręcono sceny w berlińskim mieszkaniu głównego bohatera filmu, hrabiego Wentzla. W tej roli oglądaliśmy jeszcze innego łodzianina Jacka Chmielnika.

W Pałacu Scheiblera Andrzej Wajda kręcił sceny słynnej „Ziemi obiecanej”. Obiekt zagrał pałac Muellera. Mueller, w rolę którego wcielił się Franciszek Pieczka, oprowadza po nim Karola Borowieckiego, który przyszedł do łódzkiego milionera po pożyczkę.

W scenach tych widać piękno pałacowych wnętrz, między innymi egzotyczny pokój mauretański. W scenach widać wspomnianą już wcześniej, jedyną w Łodzi sygnowaną przez Salviatiego wenecką mozaikę, umieszczoną w nadstawie jednego z kominków. Kamera uwieczniła też neorenesansową komodę i bogate malowidła zdobiące sufit. W pewnym momencie Karol Borowiecki, którego gra Daniel Olbrychski, pyta Muellera, czy sam urządzał pałac.

- Ja sam płaciłem! - odpowiada łódzki fabrykant, jeden z bohaterów „Ziemi obiecanej”.

Daniel Olbrychski niedawno odwiedził Muzeum Kinematografii, by nakręcić sceny do dokumentalnego serialu o Polsce filmowej. Przypomniał sobie wtedy i wspomnianą scenę.

- Wtedy nie było tu jeszcze Muzeum Kinematografii - mówił „Dziennikowi”. - Była piękna sala, w której kręciliśmy różne sceny. Franek Pieczka pokazywał mi swój pałac kusząc, bym został jego zięciem.

Daniel Olbrychski opowiadał też, że w czasie zdjęć na planie pojawił się mały chłopiec. Ubrany w kontusz zagrał synka Borowieckiego. Ale chłopiec nie należał do najgrzeczniejszych. Bardzo wszystkim przeszkadzał, ekipa nie mogła sobie z nim dać rady.

- Zaproponowałem, by dali mu 100 złotych - śmiał się aktor. - I dali mu taki banknot. Od tej pory chłopiec był cicho, jak zaczarowany z tą 100-złotówką w ręku.

W Muzeum Kinematografii gościli wybitni polscy twórcy filmowi, reżyserzy, aktorzy, scenografowie i zdobywcy Oscarów. Wystarczy wspomnieć Zbigniewa Rybczyńskiego. Andrzeja Wajdę, Ewę Braun, Alana Starskiego... A od 2015 roku, na mocy rozporządzenia prezydenta RP, Muzeum Kinematografii jest Pomnikiem historii „Wielokulturowy krajobraz miasta przemysłowego”. Dziś nie wypada, by ktokolwiek z łodzian nie znał tego wyjątkowego w całym kraju miejsca.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki