Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pożar na Piotrkowskiej w Łodzi. Ogień wybuchł na 9. piętrze wieżowca na łódzkim Manhattanie. Cudem nikt nie zginął [ZDJĘCIA, FILM]

Jaroslaw Kosmatka
Jaroslaw Kosmatka
Pożar na Piotrkowskiej w Łodzi. Ogień wybuchł na 9. piętrze wieżowca na łódzkim Manhattanie. Cudem nikt nie zginął
Pożar na Piotrkowskiej w Łodzi. Ogień wybuchł na 9. piętrze wieżowca na łódzkim Manhattanie. Cudem nikt nie zginął Jarosław Kosmatka
Ogień wybuchł w mieszkaniu przeszło 90-letniego, emerytowanego profesora nauk humanistycznych. Starszy mężczyzna cudem uniknął śmierci. Dzięki niezwykłej akcji inni mieszkańcy też nie doznali obrażeń.

Zgłoszenie o pożarze w wieżowcu na łódzkim Manhattanie wpłynęło do miejskiego stanowiska kierowania ratownictwem w czwartek (3 maja) o godzinie 3.59. Oficer operacyjny straży pożarnej natychmiast na miejsce zadysponował zastępy ratowniczo-gaśnicze oraz specjalistyczną grupę ratownictwa wysokościowego.

Pożar na Manhattanie w Łodzi

Po 3 minutach strażacy byli już na miejscu. Strażacy ze zgłoszenia wiedzieli w klatce o jakim numerze wybuchł pożar, ale nigdzie nie byli w stanie znaleźć prawidłowych oznaczeń. - Na szczęście jedna z lokatorek wskazała nam klatkę, w której wybuchł pożar - opowiada jeden z ratowników.

Pierwszy zastęp ratowników ruszył ze sprzętem gaśniczym po schodach na 9. piętro. Równolegle inni strażacy zaczęli ewakuować mieszkańców budynku.

Gdy pierwsi ratownicy wbiegli na 9. piętro, jednocześnie rozwijając odcinki węży gaśniczych, starszy mężczyzna był już na korytarzu. Schorowany staruszek, poruszający się przy pomocy tzw. balkonika resztką sił uciekł z płonącego mieszkania. Na dół sprowadzili go już strażacy. Prosił, by ratowali jego książki. Na to nie było najmniejszych szans.

Grupa wysokościowa w akcji

W tym samym czasie ratownicy sprawdzali kolejne mieszkania w klatce objętej pożarem oraz sąsiadującej z nią. Był ryzyko, że śmiertelnie niebezpieczne gazy mogły przedostać się do innych mieszkań ciągami wentylacyjnymi.

Do mieszkań, których drzwi nie otwierali lokatorzy, strażacy zaglądali przez okna. Ratownicy z grupy wysokościowej schodzili na linach z dachu, by dotrzeć do ewentualnych poszkodowanych w pożarze.

Do szpitala miał zostać odwieziony staruszek, w którego mieszkaniu wybuchł pożar, ale mężczyzna odmówił zgody na hospitalizację. Administrator budynku przygotował dla niego tymczasowe lokum. Nikt poza 90-letnim mężczyzną nie ucierpiał.

Prawdopodobną przyczyna pożaru było zaprószenie ognia przez emerytowanego naukowca.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki