O zjawisku tym po raz pierwszy napisali naukowcy ze Stanów Zjednoczonych w 2003 roku. Okazuje się, że agresja, którą dzieci i młodzież przejawiają na szkolnych korytarzach, przenosi się także do drugiego świata, gdzie od wczesnych lat dorastają nieletni - do internetu.
Swój wkład w badaniach nad cyberbullyingiem mają też naukowcy z Wyższej Szkoły Pedagogicznej w Łodzi. Przez ostatnie 2 lata 5 naszych badaczy współpracowało z ekipami z Niemiec, Grecji, Wielkiej Brytanii, Hiszpanii i Włoch. W ramach polskiej części projektu zadawano w ankietach pytania grupie 573 gimnazjalistów.
Najbardziej rozpowszechnioną formą cyberbullyingu jest obrażanie podczas gier w internecie. Około 30 procent graczy przeczytało lub wysłuchało podczas rozgrywek agresywną i niemiłą wypowiedź na swój temat w ciągu ostatniego półrocza.
Co piąty gimnazjalista odebrał w ciągu ostatniego półrocza agresywne i nieprzyjemne informacje przez komunikator internetowy lub SMS - przemoc z użyciem telefonii komórkowej także była bowiem tematem badań. Jednak za szczególnie bolesną dla nastolatków formę cyberbullyingu uważa się wykluczenie z listy znajomych na społecznościowych portalach, takich jak Facebook czy Nasza Klasa.
- To jak w świecie realnym. Jeśli jakaś grupa w klasie izoluje wybranego ucznia i wymaga od reszty, aby nikt się z nim nie przyjaźnił, bywa to bardziej bolesne od serii kopniaków - przekonywał dr Pyżalski. Według badań, wykluczenia doświadcza co piąty gimnazjalista.
Szczególnie cierpią uczniowie, którym ktoś wykradł z profilów na portalach czy kont mejlowych prywatne informacje i upublicznia je dalej. Niestety, bywa, że w ten sposób kończą się pierwsze przyjaźnie i miłości gimnazjalistów, a taka "zemsta byłej" albo "byłego" boli najbardziej. Z tą formą cyberbullyingu spotkało się ok. 12 procent nastolatków. 7 procent zupełnie straciło kontrolę nad swoim profilem na rzecz agresora.
- Zdarza się, że napastnik przejmuje konto ofiary, aby atakować z niego nauczyciela. Niestety, taki wychowawca nie zawsze wierzy ofierze, że to wcale nie ona wysyła złośliwości i bluźnierstwa - opowiadał dr Pyżalski.
Dr Pyżalski przekonywał też, że cyberbullyingu nie można rozdzielać od "tradycyjnej" przemocy. Niemal nie zdarza się, że ktoś, kto staje się ofiarą agresji w internecie, nie był nią także w szkole czy na podwórku.
Cyberbullying to także sposób zemsty ofiar z reala w internecie. Według łódzkich badań, co trzeci regularnie wyzywany, izolowany, czy potrącany przez rówieśników na szkolnym korytarzu uczeń, sam zamienia się w oprawcę - z tym, że w sieci. Powód jest prosty: na oddanie ciosu w internecie potrzeba mniej odwagi i zastanowienia niż w realu. Ale zdaniem Pyżalskiego nieprawdą jest, że w sieci ofiary najczęściej nie znają napastników - dzieje się tak bowiem w połowie przypadków.
CZYTAJ TEŻ:
Dr Jacek Pyżalski o agresji elektronicznej wśród dzieci
Niechciane SMS-y
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?