Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Najpopularniejsze miejsca rekreacyjne w Łodzi i ich wyjątkowa historia

Anna Gronczewska
Trwa lato. W swoim mieście łodzianie mają kilka fantastycznych miejsc, w których mogą spędzić czas nad wodą, pospacerować lub odpocząć na łonie przyrody. Przypominamy historię ich powstania.

Jednym z takich miejsc jest park na Zdrowiu, dziś noszący tak jak przed wojną imię Józefa Piłsudskiego. Za czasów socjalizmu nazywano go Parkiem Ludowym. Uchodzi za jeden z największych parków miejskich w Europie. Liczy aż 172 hektary powierzchni. Koncepcja zagospodarowania lasu na Polesiu Konstantynowskim pojawiła się w 1904 r. Stworzył ją Teodor Chrząński, ten sam dzięki któremu powstały inne łódzkie parki - im. Poniatowskiego i Sienkiewicza. Jego koncepcja była wiele razy zmieniana. Pojawiały się nowe projekty. Każdy zakładał, że przy tworzeniu nowego parku zostaną zachowane fragmenty tamtejszego lasu, a jednocześnie będą tereny przeznaczone na sport i rekreację. W czasie I wojny światowej znaczna część lasu na Polesiu Konstantynowskim została zniszczona. W Łodzi brakowało opału, więc łodzianie, by ogrzać mieszkania wycinali drzewa w okolicznych lasach i parkach.

Park na Zdrowiu i Fala

Prace nad budową parku na Zdrowiu rozpoczęto dopiero w latach 20. XX w. Do 1928 roku posadzono na Polesiu Konstantynowskim blisko 300 tys. drzew. Pojawiły się stawy, wybudowano korty tenisowe i stadion. Już w latach 30. na terenie parku utworzono ogród zoologiczny. Dzieci mogły przychodzić do ogródka jordanowskiego. Urządzono strzelnicę i słynną wieżę spadochronową.

- Pamiętam tę wieżę - wspominał Jan Tomaszewski, słynny bramkarz, który wiele czasu spędził w parku na Zdrowiu, gdy był bramkarzem ŁKS. - Ale nigdy z niej nie skakałem.

Dziś nikt nie jest w stanie powiedzieć ile miała metrów. Jedni twierdzą, że sięgała do trzeciego piętra. Inni przekonują, że była znacznie wyższa. Na szczycie wieży był umieszczony spadochron przyczepiony do liny, na którym się zjeżdżało. Była to ulubiona rozrywka wielu chłopaków. Zwłaszcza tych, którzy marzyli, by zostać lotnikami. Po wieży spadochronowej nie ma już śladu, ale do parku nadal chętnie przychodzą łodzianie.

Łódzki Klub Sportowy miał swój basen. Przez wiele lat był najpopularniejszą pływalnią w Łodzi. Historia obiektu rozpoczyna się jeszcze w latach 20 XX w. W 1927 roku ŁKS otrzymał od Państwowego Urzędu Wychowania Fizycznego 40 tys. zł na budowę basenu. Miał powstać w parku sportowym przy al. Unii i mieć 50 m długości oraz 20 szerokości. Pojawił się jednak problem. Nie było w Polsce specjalistów zajmujących się budową pływalni. O pomoc poproszono Alfreda Hajosa z Budapesztu, byłego węgierskiego pływaka, złotego medalisty olimpijskiego z Aten. Po zakończeniu kariery sportowej Hajos został architektem. Był m.in. autorem projektu kompleksu basenów na Wyspie Świętej Małgorzaty w Budapeszcie. Hajos zgodził się zaprojektować pływalnię dla ŁKS. W 1929 roku była prawie gotowa. Później zainstalowano pompę wodną i ustawiono 32 kabiny, które służyły jako przebieralnie. Po dwóch latach, w 1931 r., ustawiono wieżę, a wokół niej rozsypano piasek. Dzięki temu pływalnia miała plażę. Obliczono, że koszt budowany basenu Łódzkiego Klubu Sportowego wyniósł blisko 180 tys. zł. Był to jeden z najnowocześniejszych obiektów sportowych w przedwojennej Polsce.

Przez wiele lat na tym basenie trenowali pływacy ŁKS. Ale od 1955 roku pływalnia ta służyła tylko do celów rekreacyjnych. Dziś pozostało po niej tylko wspomnienie. Basen zamknięto w 1978 r. Powód? Planowano rozbudowę ul. Karolewskiej. Obiekt przetrwał jeszcze pięć lat. Zakopano go w 1983 r. Basen znajdował się w miejscu, gdzie później wybudowano korty tenisowe.

CZYTAJ INNE ARTYKUŁY

Niemal w tym samym czasie, gdy basen ŁKS był likwidowany, łodzianie cieszyli się z nowej inwestycji. Powstała przy al. Unii Lubelskiej, na skraju parku na Zdrowiu. W 1976 roku wybudowano tam kąpielisko „Fala”. Był to najnowocześniejszy basen, a w zasadzie kompleks basenów w mieście. Jego największą atrakcją była sztuczna fala, czyli coś czego łodzianie jeszcze nie widzieli.

- Lubiliśmy po treningu iść do znajdującego się na Zdrowiu wesołego miasteczka i właśnie na „Falę” - opowiadał nam Jan Tomaszewski. - „Fala” stanowiła niesamowitą atrakcję. Chodziliśmy tam popływać i nie tylko... Można było odpocząć psychicznie i fizycznie.

Otwarcie „Fali” miało miejsce w czerwcu i było wielkim wydarzeniem. Otwarcie kompleksu basenów uświetniły gwiazdy polskiej estrady. Śpiewała Joanna Rawik, Jacek Lech, Stenia Kozłowska. Pojawił się też słynny Janosik, czyli Marek Perepeczko,

- Było tłoczno, wesoło i przyjemnie - tak relacjonował to wydarzenie dziennikarz łódzkiego tygodnika „Odgłosy”. - Nie było upalnie, nie było gorąco, ale nie było deszczu i nie było zimno. Łodzianie skorzystali też z pierwszej kąpieli na Fali. Był taki tłok, że trudno było pływać, ludzie wypełnili wszystkie baseny.

Kąpielisko „Fala” miało cztery baseny, w tym jeden ze słynną sztuczną falą. Zajmował siedem hektarów. I mógł pomieścić 4 tys. osób. Gościł m.in. nudystów. Basen służył łodzianom niewiele ponad 15 lat. Zamknięto go w 1992 r. Przez wiele lat mieszkańcy miasta z rozpaczą przyglądali się jak obiekt popada w ruinę. Ostatecznie, już w XXI wieku, został rozebrany. W tym miejscu zaczęto budować nowoczesny aquapark. Nową „Falę” otwarto w styczniu 2008 roku. Obiekt ma 10 hektarów powierzchni, z czego 2,5 tysiąca mkw. zajmuje woda. Są również sztuczne palmy, baseny w wewnątrz i na zewnątrz. Jest kilka zjeżdżalni i nie brakuje też saun.

Łas Łagiewnicki i Arturówek

Dla wielu łodzian ulubionym miejscem wypoczynku jest Las Łagiewnicki i będący jego częścią Arturówek. To tam jest najpopularniejsze naturalne, łódzkie kąpielisko. Jeśli w majowy weekend temperatura prze-krocza 20 stopni Celsjusza to zawsze znajdą się śmiałkowie, którzy spróbują pierwszej w roku kąpieli w naturalnym zbiorniku.

Przed wojną teren Arturówka był prywatny i ogrodzony. Należał do rodziny Heinzlów i mogli z niego korzystać tylko ich goście. Jak wspomina Danuta Stelter, która od lat mieszka w Łagiewnikach, tego terenu pilnowali strażnicy ze strzelbami. Po wojnie Arturówek upaństwowiono. Każdy dziś może tu wejść. Stawy w Arturówku mają 8,5 hektara i powstały u źródeł rzeki Bzury. Dziś są trzy. Przy jednym jest przystań, z wypożyczalnią kajaków, łódek i rowerów. Przy drugim kąpielisko z piaszczystą plażą. Trzeci najmniejszy staw, od strony ul. Wycieczkowej, wykopany został na przełomie lat 50 i 60. Łodzianka Danuta Stelter pamięta, że było tam kiedyś kąpielisko i wyspa. Później wyspę zlikwidowano, kąpielisko też. Przy akwenie wodnym znajdują się restauracja, bar, kiosk z goframi i rurkami ze śmietaną. Jest park wspinaczkowy i camping. W oddali widać ośrodek wypoczynkowo-hotelowy „Prząśniczka”. 71-letnia pani Krystyna emerytowana nauczycielka, jest stałym gościem w Arturówku, choć mieszka w śródmieściu. Wiosną niemal codziennie odwiedza z mężem Arturówek.

- Nie mamy działki, więc przyjeżdżamy tutaj - mówi pani Krysia. - Spacerujemy obok wody, wśród drzew. Cieszymy się świeżym powietrzem. W ciepłe dni, w soboty i niedziele jest tu zawsze tłum ludzi. Na plaży nie ma gdzie koca rozłożyć. Pewnie tak będzie też w długi weekend.

Stawy Stefańskiego i Jana

Największym naturalnym akwenem w mieście są Stawy Stefańskiego w Rudzie Pabianickiej. Woda zajmuje tu 11 hektarów. By obejść dwa, dziś połączone ze sobą stawy trzeba pokonać 2,5 km. Położone są w parku im. 1 Maja. To miejsce ma bogatą tradycję. Utworzono je na rzece Ner, która płynie tu od strony Gadki Starej. Przed laty Stawy Stefańskiego były prywatną własnością. Stanowiły część folwarku Ruda. Na jego brzegach mieszkały piżmowce, wydry, a nawet żółwie błotne. Ostatnio woda w stawach zrobiła się tak czysta, że w tamtym roku zauważono tam bobry.

Kiedy po I wojnie światowej rozparcelowano folwark Ruda, właścicielem części, na której były stawy został przedsiębiorca Aleksander Stefański. Szybko ten akwen zaczęto nazywać jego nazwiskiem. To Aleksander Stefański uporządkował brzegi stawu, otworzył przystań, wypożyczalnię łódek i kajaków. Otworzył w pobliżu restaurację. Po II wojnie przy Stawach Stefańskiego była najpopularniejsza w okolicy knajpa, „Barkares”. Organizowano tam potańcówki, na które chętnie przychodzili żołnierze ze znajdującej się przy ul. Dubois jednostki łączności. Nie raz dochodziło do walki na pięści z miejscowymi o dziewczyny. Co roku przy Stawach Stefańskiego rozbijały się cygańskie tabory...

W 1961 roku harcerze otworzyli na Stawach Stefańskiego swoją przystań kajakową. Urządzano festyny, na scenie występowały zespoły. Dziś jadąc na Stawy Stefańskiego można się wykąpać oraz popływać łódkami, rowerami wodnymi i kajakami. Nad bezpieczeństwem kąpiących czuwają ratownicy. Na środku stawy mają około 2 metrów głębokości, a obok mostu nawet 3. Kąpielisko w najgłębszym miejscu liczy 1,40 metra.

Kilka kilometrów od Stawów Stefańskiego mamy Stawy Jana. To kolejne miejsce, gdzie można się wykąpać i popływać łódkami. Tu łodzianie mogą wypoczywać na plaży. Staw Jana ma 4,3 hektara i położony jest w w dolinie rzeki Olechówki. Obok niego znajduje się park z mającymi ponad 100 lat drzewami oraz dworek, który został wzniesiony pod koniec XVIII wieku przez Benedykta Górskiego. Kiedyś dworek, staw i park były na terenie folwarku chojeńskiego. Jego ostatnim właścicielem był Franciszek Zimmerman. Po wojnie majątek upaństwowiono i utworzono tu ośrodek rekreacyjno-wypoczynkowy.

Dziś jest tu nie tylko kąpielisko. Są m.in. restauracja, camping i boisko do siatkówki.

Mieszkańcy Widzewa- Wschodu w upalne dni odwiedzą lasek, który wyrósł w okolicach ul. Gogola i Przybyszewskiego. Jego alejki są zwykle pełne spacerujących mieszkańców tego osiedla.

- Jeśli będzie pogoda to wybierzemy się z mężem w weekend do widzewskiego lasku, który od naszego bloku dzieli może z 300 metrów - mówi Jolanta Majdańska, 48-letnia pielęgniarka, mieszkanka ulicy Gorkiego. - Będziemy spacerować z kijkami do nord walking.

Wbrew pozorom Łódź jest dość „zielonym” miastem. Oblicza się, że na terenie Łodzi jest 1500 hektarów lasów miejskich, 1100 hektarów prywatnych i jeszcze 200 hektarów lasów państwowych. Jeśli dołożymy do tego parki, zieleńce to okaże się, że 20 proc. powierzchni Łodzi to tereny zielone.

- Łódź zawsze była zielona - zapewniał nas Mirosław Wojalski, emerytowany nauczyciel, badający od lat historię naszego miasta. - W miejscu, gdzie powstało miasto znajdowała się Puszcza Łódzka. Przechodził przez nią tylko Trakt Piotrkowski. A resztę terenu stanowiły lasy. Natomiast, gdy nadszedł rok 1820 i zaczęło się uprzemysłowienie miasta to rozpoczęła się wycinka lasów. Osadnicy potrzebowali drewna na budowę domów, na opał, na wznoszenie warsztatów. Potem, przez niemal ćwierć wieku, drzewo służyło jako opał do pieców parowych. Tak więc łódzki las się przerzedził. Z czasem wycinano go, żeby powstał nowy teren i miasto mogło się rozbudowywać. W 1840 roku przyłączono do Łodzi duże, tereny leśne, które następnie wycięto. Z jednym wyjątkiem. To miejsce to park Źródliska. To był pierwszy, publiczny łódzki park. Później powstało kilka kolejnych, urządzanych przez miasto. W 1901 roku złożono wniosek do gubernatora piotrkowskiego o zatwierdzenie statutu Towarzystwo Upiększania Miasta i Okolic. Został odrzucony. Gubernator stwierdził, że w Łodzi jest wystarczająca ilość drzew i dostatecznie dużo parków publicznych. Były zaś trzy i jeden w trakcie urządzania - mówił.

Park Żródliska

Park ten jest dziś jednym z piękniejszych w mieście. Łodzianie chętnie przychodzą tu na spacery oraz do Palmiarni. Mało kto wie, że kiedy powstał park wokół były bagna, rozlewiska. Wybudowano w nim mosty mające dwa metry wysokości. Koło „Źródlisk” utworzono Wodny Rynek. A wokół Karol Scheibler wybudował swoje imperium przemysłowe. Powstała tam pierwsza fabryka, tzw. centrala. Jej budowa zaczyna się w latach 1854-1856. Rok później Scheibler wznosi swój pierwszy pałac. Dziś znajduje się w nim Muzeum Kinematografii. Po latach przy ul. Targowej swój pałac wybuduje inny fabrykant Oskar Kon.

Park Źródliska to najstarszy, publiczny, łódzki park. Powstał w 1840 r. Rosły w nim m.in. graby, olsze, świerki. Opiekował się nim specjalnie zatrudniony ogrodnik. W latach 50. XIX wieku zachodnią część parku sprzedano Karolowi Scheiblerowi. To dzisiejszy Park Źródliska II. Tak więc publicznym parkiem została tylko jego wschodnia cześć, czyli Źródliska I. Miasto nie miało jednak pieniędzy na odpowiednią pielęgnację. Wydzierżawiła park prywatnemu przedsiębiorcy, ale on nie poprawił stanu parku. W latach 70-tych XIX wieku jego wschodnią część wydzierżawiło łódzkie Bractwo Kurkowe, które założyło tu strzelnicę. Była tam do 1905 r. Park Źródliska I w latach 80. XIX w. zaczęła dzierżawić rodzina Scheiblerów. Stał się ulubionym miejscem odpoczynku robotników. Do dziś rosną w nim stare dęby, jedne z najstarszych w Łodzi. Niektóre mogą mieć nawet 300 lat. Po 1945 roku Źródliska stały się parkiem miejskim.

Jak podaje Wacław Pawlak w książce „Minionych zabaw czar, czyli czas wolny i rozrywka w dawnej Łodzi” w parku Źródliska przygotowywano dla łodzian wiele atrakcji. Jedną z nich były budy z tresowanymi wilkami oraz muzeum historyczne. Prezentowano w nim m.in. skórę cielęcia z dwoma głowami. Inną atrakcją były posmarowane tłuszczem słupy. Wygrywał ten kto najszybciej wspiął się na czubek. Nie było to łatwe. Większość śmiałków kończyła swe próby na ziemi, ale zwycięzcę nazywano „maładcem”, który w nagrodę mógł otrzymać nawet zegarek. Wieczorem zabawę uświetniały tańce, a kończyły ją pokazy sztucznych ogni.

Z czasem zaczęły powstawać inne parki miejskie.

- Park Kolejowy założony w 1874 roku czy dzisiejszy Park im. Sienkiewicza, który nazywał się Mikołajewski - tłumaczy Mirosław Wojalski, który w swojej książce, „575 lat miasta Łodzi” jeden rozdział poświęcił właśnie łódzkiej zieleni. - Park Mikołajewski powstał w 1896 r., na miejscu tzw. świńskiego targu. Był też park przy ul. Dzielnej, czyli dzisiejszy Park im. Staszica. Park przy ul. Narutowicza, która wtedy nazywała się ul. Dzielną. Tam w 1912 roku odbywała się wielka wystawa przemysłowo -rzemieślnicza. Został po niej pomnik robotnika wspartego na młocie. Był to przed wojną symbol przemysłowej Łodzi. Zniszczyli go w czasie wojny hitlerowcy. Potem powstał Park im. Poniatowskiego. To fragment lasu zwanego „Złote wesele”, przeciętego linią kolei warszawsko-wiedeńskiej. Park im. J. Poniatowskiego władze Łodzi założyły w 1910 roku na terenie, gdzie znajdowały się lasy miejskie. Początkowo nazywano go ogrodem przy ul. Pańskiej, bo tak nazywała się ul. Żeromskiego. A jeszcze w 1917 roku jego patronem został książę Józef. Zaprojektowano go tak, by zawierał elementy ogrodu angielskiego i francuskiego. W czasie I wojny światowej na jego rabatach łodzianie uprawiali... ziemniaki. Po jej zakończeniu znów przychodzili tu odpocząć. Między innymi nad znajdujący się tam staw. Dziś nad nim znajduje się mostek. To jedno z ulubionych miejsc spotkań zakochanych. Na dowód swej miłości zawieszają na nim kłódki.

CZYTAJ INNE ARTYKUŁY

od 16 lat

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki