MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Największa tragedia drogowa od 16 lat

Tomasz Imiński, wsp. Dagmara Kubczak
Tuż po godzinie 11 na miejsce zdarzenia zaczęły podjeżdżać samochody z okolicznych zakładów pogrzebowych.
Tuż po godzinie 11 na miejsce zdarzenia zaczęły podjeżdżać samochody z okolicznych zakładów pogrzebowych. Tomasz Imiński
W straszliwej tragedii na drodze nr 707 koło Nowego Miasta nad Pilicą zginęło wczoraj 18 osób. Bus przewożący mieszkańców Drzewicy i okolic do dorywczej pracy w sadzie, roztrzaskał się wczoraj wcześnie rano w zderzeniu z tirem.

To był jeden z najtragiczniejszych wypadków drogowych ostatnich lat. We wtorek w pobliżu Nowego Miasta nad Pilicą volkswagen transporter zderzył się czołowo z ciężarówką chłodnią marki Volvo. Śmierć na miejscu poniosło szesnaście osób. Dwie kolejne zmarły po przewiezieniu do szpitali w Nowym Mieście i Radomiu. Wszyscy jechali w busie. Wypadek przeżył jedynie kierowca ciężarówki. Mężczyzna był trzeźwy. To on wezwał na pomoc karetki i straż pożarną. Kierowca jest w szoku. Opiekują się nim lekarze i psycholog.

Do wypadku doszło na prostym odcinku drogi wojewódzkiej nr 707 tuż po godzinie 6 rano. Dostawczy volkswagen jechał od strony Nowego Miasta nad Pilicą w kierunku Rawy Mazowieckiej. Ciężarówka podążała w przeciwnym kierunku. Do zderzenia mogło dojść w chwili, gdy volkswagen wyprzedzał inny pojazd. Tragedia rozegrała się w gęstej mgle, przy minusowej temperaturze. Na drodze było bardzo ślisko.

Ze wstępnych ustaleń wynika, że w busie było tylko sześć miejsc siedzących. Podróżowało w nim zaś osiemnaście osób. Pasażerowie, mieszkańcy powiatu opoczyńskiego, siedzieli na skrzynkach, deskach i na prowizorycznie przygotowanych siedziskach. Jechali prawdopodobnie do pracy sezonowej w pobliskim sadzie. Nie dojechali na miejsce. Zginęli wszyscy.

Stanisław Kuc z wsi Brzustowiec w gminie Drzewica stracił wczoraj dwóch kuzynów. Obaj najmowali się do robót sezonowych od dawna.

- W okolice Grójca to oni jeździli już od wiosny. To na wiśnie, to na truskawki lub ogórki - mówi płacząc pan Stanisław. - Jeździli, bo przecież z czegoś musieli żyć.

Wśród ofiar wczorajszej tragedii byli też trzej bracia pochodzący ze wsi Żardki. Jeden z nich, mieszkający w Drzewicy, mógł być kierowcą busu. Drugi zostawił żonę i trójkę dzieci.

Miejsce tragedii robiło potworne wrażenie. Volkswagen wbił się w ciężarówkę. Przód auta został zmiażdżony. Ciała ułożono na poboczu. Na miejscu modlili się księża i bracia zakonni. Ratownicy i strażacy, którzy pomagali przy wynoszeniu zwłok, długo nie mogli się uspokoić. Nimi też zajęli się psychologowie.

Tuż po godzinie 11 na miejsce zdarzenia zaczęły podjeżdżać samochody z okolicznych zakładów pogrzebowych. Wszystkie ofiary zostały przewiezione do Zakładu Medycyny Sądowej w Warszawie.

- Tam są najlepsze warunki do przeprowadzenia sekcji zwłok i procesu identyfikacji zmarłych - stwierdził Jacek Kozłowski, wojewoda mazowiecki.

Obecny na miejscu zdarzenia Andrzej Matejuk, komendant główny policji, poinformował, że wszystkie ofiary wypadku to obywatele polscy.

- Do każdej z rodzin ofiar przydzielony zostanie policyjny psycholog. Specjaliści będą rozmawiać z bliskimi zmarłych i towarzyszyć im przy identyfikacji zwłok - zapewnił komendant.

Wstępne ustalenia policji i prokuratury zakładają co najmniej dwie możliwe wersje wypadku. Pierwsza to: niezachowanie zasad bezpieczeństwa przez kierowcę volkswagena, który w trudnych warunkach wyprzedzał inne auto. Druga to zły stan techniczny pojazdów.

Kluczowe będą z pewnością zeznania świadków zdarzenia. Przebywającego w szpitalu kierowcę volvo policjanci przesłuchają dopiero wtedy, gdy zezwolą na to lekarze.

Jak się dowiedzieliśmy, policja dotarła już także do kierowcy pojazdu, który w tragicznej chwili wyprzedzał transporter. Samochód ten nie zatrzymał się, by pomóc ofiarom zdarzenia, tylko pojechał dalej.

Okoliczni mieszkańcy są tragedią wstrząśnięci.

- Znam tę drogę doskonale. Wychowałem się tu, mieszkam nieopodal. Ludzie jeżdżą na tym odcinku na złamanie karku. Sam już kilka razy musiałem uciekać z drogi na pobocze - mówi Marian Stańczyk. - Kierowca busu pewnie śpieszył się do pracy. A przecież rano była mgła i mróz. Koszmar.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki