Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nie będzie zgody na zwiększenie pensum i dzielenie nauczycieli [WYWIAD]

Sławomir Sowa
Marek Ćwiek, prezes Okręgu Łódzkiego Związku Nauczycielstwa Polskiego
Marek Ćwiek, prezes Okręgu Łódzkiego Związku Nauczycielstwa Polskiego Krzysztof Szymczak
Z Markiem Ćwiekiem, prezesem Okręgu Łódzkiego Związku Nauczycielstwa Polskiego, rozmawia Sławomir Sowa

Wybrał Pan już cały przysługujący Panu urlop na poratowanie zdrowia?

Nie korzystałem do tej pory z urlopu dla poratowania zdrowia.

To jest Pan chyba jednym z nielicznych takich nauczycieli?

Wiem, że urlopy te są kontrowersyjne, bulwersują samorządowców i opinię społeczną. Ale znam szkoły, gdzie urlopy dla poratowania zdrowia praktycznie nie istnieją i raz na kilka lat jakiś nauczyciel korzysta z takiego urlopu. Choć z drugiej strony są i takie szkoły, w których urlopy są nadużywane. Ale to nie nasza wina. To lekarz wnioskuje i decyduje o urlopie. Jest oczywiście tryb odwoławczy od takiej decyzji i dyrektorzy niektórych szkół z chętnie niego korzystają. Ja osobiście uważam, że nauczyciele muszą mieć prawo do urlopu dla poratowania zdrowia, ale powinien udzielać go lekarz medycyny pracy, a finansować ZUS, żeby nie obciążać pracodawcy.

Tych propozycji zabrania przywilejów z Karty Nauczyciela jest więcej. Zwiększenie pensum z 18 do 20 godzin, ewidencjonowanie czasu pracy nauczycieli poza tablicą, wyłączenie z Karty Nauczyciela pracowników tak zwanych nietablicowych, czyli pedagogów, bibliotekarzy. Które z tych zmian są do zaakceptowania przez nauczycieli?

Karta Nauczyciela to swego rodzaju układ zbiorowy, który gwarantuje wszystkim nauczycielom stabilizację i takie same warunki pracy, bez względu na miejsce zatrudnienia i zasobność budżetu organu prowadzącego. To jest dla nas bardzo ważne. Zmiany w Karcie Nauczyciela proponowane przez samorządy, a wcześniej przez minister Hall, to sposób na ograniczenie wydatków państwa na edukację oraz prosta droga do decentralizacji oświaty i likwidacji szkół. Edukacja jest tak ważną sprawą, że państwo musi mieć nadzór nad funkcjonowaniem szkół i innych placówek. Pomysły, o których Pan mówi są dla nas nie do przyjęcia, bo spowodują zdecydowane pogorszenie warunków pracy, jak również jakości nauczania. Na pewno nie będzie naszej zgody na zwiększenie pensum, ograniczenie systemu awansu zawodowego, podział na nauczycieli tablicowych i nietablicowych.

A na co się godzicie?

Jest chęć strony związkowej do rozmów, zwłaszcza w zakresie korekty niektórych świadczeń socjalnych, takich jak urlopy na poratowanie zdrowia, czy dodatki wiejskie i mieszkaniowe. Proponujemy również pewne zmiany w zasadach finansowania oświaty oraz w systemie awansu zawodowego.

A co z czasem pracy? Samorządowcom chodzi nie tylko o zwiększenie pensum, ale i o ewidencjonowanie reszty czasu pracy nauczycieli.

Aktualnie jest prowadzone ogólnopolskie badanie warunków i czasu pracy nauczycieli. Sądzimy, że wyniki zburzą mity jakie narosły wokół czasu pracy nauczycieli.

Jakie mity?

Przypomnę tu np. stwierdzenia Gazety Prawnej, że nauczyciel pracuje średnio trzy godziny dziennie i najkrócej w Europie. Nie znam badań na podstawie których można by wysnuć taki wniosek.

Prawda jest taka, że trudno zmierzyć ile czasu zajmuje nauczycielowi sprawdzenie w domu klasówek, czy przygotowanie do lekcji. A to się wlicza do czasu pracy.

Instytut Badań Edukacyjnych zlecił zmierzenie czasu pracy specjalistycznej firmie. Nauczyciele są pytani z jakich czynności składa się ich zakres czasu pracy w ciągu dnia. Pytania są bardzo szczegółowe i dotyczą nie tylko pensum, ale także spotkań z rodzicami, prowadzenia zajęć pozalekcyjnych, "zielonych szkół", wycieczek i oczywiście tej najbardziej niedookreślonej materii, czyli czasu poświęconego na przygotowanie do lekcji i dokształcanie. Taka jest specyfika naszej pracy. Pewne czynności trudno jest przeliczyć na minuty. Nauczyciel oglądając film popularnonaukowy też pracuje, bo się doskonali i może to wykorzystać podczas lekcji.

Wie Pan, ja też oglądam filmy popularnonaukowe, przydaje mi się to w pracy, ale nikt mi za to nie płaci.

Rozumiem, ale trzeba wiedzieć, że praca nauczyciela ma swoją specyfikę. On pewne zadania musi wykonywać w domu i trudno go z tego czasu rozliczać. W szkole nie ma przecież własnego stanowiska pracy i laptopa, żeby mógł tam się przygotować do zajęć z dziećmi. Szkoła nie jest w stanie zapewnić warunków, aby nauczyciel wypracowywał w niej cały 40-godzinny tydzień pracy.

Nauczyciel ma też 78 urlopu. Była propozycja, żeby zmniejszyć go do 52 dni.

Nauczyciel ze względu na trudne warunki pracy musi mieć więcej urlopu, aby odpocząć psychicznie i zregenerować swoje zdrowie. Kto tego nie rozumie, chyba nigdy nie był w szkole. Uważam, że zapisy dotyczące czasu trwania urlopu w okresie wakacyjnym są jak najbardziej uzasadnione. Ale jesteśmy gotowi do rozmów o innej organizacji czasu pracy szkół.
Państwo prowadziliście sondaż wśród nauczycieli, czy są gotowi do walki przeciw zmianom w Karcie Nauczyciela. Różnice są tylko co do jednego: strajk ostrzegawczy, strajk ciągły czy ogólnopolski protest w Warszawie. To zapowiada bardzo gorącą jesień.

Sondaż przeprowadziliśmy, żeby zbadać nastroje wśród pracowników oświaty. Okazało się, że 96 procent ankietowanych popiera protest. W sprawie reakcji naszego środowiska na zmiany w Karcie Nauczyciela współpracujemy także z oświatową Solidarnością. Zarząd Główny ZNP w dniu 26 czerwca podejmie decyzję odnośnie dalszych działań. Wyników tego sondażu nie możemy tak sobie zostawić. One nas do czegoś zobowiązują. Jesień rzeczywiście może być gorąca.

I będziecie bronić Karty Nauczyciela do upadłego, nie patrząc na sytuację ekonomiczną i spadek liczby uczniów w szkołach? W Łodzi w 2000 roku w szkołach podstawowych, gimnazjach i szkołach ponadgimnazjalnych było około 112 tysięcy uczniów, symulacja na rok 2015 mówi o ponad 64 tysiącach.

To bardzo wymowne liczby i towarzyszy im likwidacja szkół oraz zwolnienia nauczycieli na skalę, której nie pamiętam. W całym województwie łódzkim od 1 września może stracić pracę ponad 500 nauczycieli, a prawie tysiąc będzie miało ograniczone etaty. Od września w Łodzi będzie zlikwidowanych 40 szkół, w tym licea profilowane i technika uzupełniające. W województwie taki sam los czeka ponad 100 szkół. Nie jesteśmy jako oświata zieloną wyspą szczęśliwości. Dotykają nas zwolnienia, ograniczenia etatu...

Dotykają was podwyżki wynagrodzeń, tak jak przed wyborami w zeszłym roku...

Nie powiem, że nie, ale ta podwyżka od września wyniesie średnio tylko 3,8 procent. To nie są oszałamiające kwoty. Premier Tusk zapowiadał na początku swojej pierwszej kadencji, że w ciągu całych jego rządów podwyżki dla nauczycieli sięgną 50 procent. Do tego poziomu jeszcze nie doszliśmy.

Zakładam, że nauczycielom zależy nie tylko na swoich przywilejach, ale i na jakości kształcenia. Dlaczego nie zaproponujecie, aby ograniczyć część przywilejów, a uzyskane oszczędności przeznaczyć na zachowanie nauczycieli, którzy są zwalniani? W obliczu zmniejszającej się liczby uczniów, pozwoliłoby to na przykład na zmniejszenie liczby uczniów w klasach, a to poprawiłoby jakość kształcenia.

Każdy samorząd sam kształtuje szczegółowe warunki pracy i wynagradzania nauczycieli. Wysokość dodatków motywacyjnych, za wychowawstwo, za uciążliwe warunki pracy ustalają samorządy. W ostatnim czasie nauczyciele zgadzają się na obniżenie tych dodatków, a nawet ich niewypłacanie, aby tylko szkoła mogła funkcjonować, a samorząd nie był zmuszony do podjęcia decyzji o jej likwidacji. To jest przykład zrozumienia problemów, kompromisu ze strony nauczycieli i realistycznego spojrzenia na finansowe problemy samorządu. Obraz nauczycieli opływających w przywileje wynikające z Karty Nauczyciela nie jest więc prawdziwy. Ponadto subwencja oświatowa jest tak skonstruowana, że samorządy muszą dokładać własne środki finansowe do utrzymania szkół. Znam takie gminy w Łódzkiem, które nie dość, że nie dokładają nic do subwencji, to jeszcze nie wydają jej w całości na cele oświatowe.

Łódź dołożyła w ubiegłym roku ponad 300 milionów złotych.

Łódź to wielkie miasto, posiadające liczne źródła dochodów własnych. 300 milionów robi wrażenie, ale nie jest to tak dużo, kiedy spojrzy się na cały budżet miasta. ZNP prowadząc rozmowy z rządem, zawsze podkreśla, że państwo powinno w większym stopniu wspierać samorządy w finansowaniu oświaty, bo zadań edukacyjnych nakładanych na samorządy jest coraz więcej, a subwencja proporcjonalnie nie wzrasta.

Zostawmy Kartę Nauczyciela. Od września w większości łódzkich gimnazjów będą bony organizacyjne. Ilość pieniędzy wpływających do szkoły będzie zależała od liczby uczniów i specjalnego współczynnika. Państwo już protestujecie, że to się skończy wojną gimnazjów o uczniów i likwidacją stołówek szkolnych. A to się już dzieje od kilku dobrych lat i to bez bonów organizacyjnych.

Ale teraz ten proces się nasili. Bon organizacyjny określa nowy sposób organizacji pracy szkół i finansowania oświaty. Uzależnia on pracę szkoły od ilości uczniów i wyznaczonego na jej podstawie limitu zatrudnienia. Limit ten zależeć będzie od iloczynu uczniów i tak zwanego parametru standaryzacji, czyli sztucznego wskaźnika, którego wysokość ustala samorząd. Im mniejsza wartość parametru, tym mniejsza liczba zatrudnionych pracowników. Poprzez takie rozwiązanie samorząd może dowolnie sterować ilością etatów w szkole, dostosowując zatrudnienie do swojego budżetu. Wprowadzenie takiego bonu ma na celu oszczędności w wydatkach na oświatę, spowoduje zwolnienia pracowników, pogorszenie warunków pracy i obniżenie poziomu nauczania. Według naszych wyliczeń może to doprowadzić do zwolnienia około stu nauczycieli i pracowników niepedagogicznych w łódzkich gimnazjach.

Zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki