Telefon o bombie odebrano w czwartek przed południem w biurze ogłoszeń lokalnej gazety. Bomba miała być podłożona w zakładach drobiarskich przy Warszawskiej w Tomaszowie Mazowieckim.
Z zakładu ewakuowano około 400 osób. Policja brała pod uwagę zagrożenie wynikające z tego, że w zakładzie znajdowały się duże ilości różnych substancji chemicznych. Bomby szukało i teren zabezpieczało około 30 policjantów z Tomaszowa, Piotrkowa i Opoczna, a także przewodnik z psem z Łodzi i pirotechnicy z Samodzielnego Pododdziału Antyterrorystycznego. O 14:40 okazało się, że bomby nie ma.
W piątek policja złapała 24-letniego pracownika zakładu. Okazało się, że mężczyzna chciał wziąć wolne na rocznicę ślubu. Dnia wolnego nie dostał, więc w przerwie śniadaniowej zadzwonił z informacją o bombie. Zaraz po telefonie został ewakuowany, podobnie jak inni pracownicy.
Policjanci znaleźli też porzucony telefon mężczyzny. W telefonie nie było karty SIM, zatrzymany tłumaczył, że ją zjadł. W sobotę mężczyźnie postawiono zarzut zawiadomienia o podłożeniu ładunku wybuchowego, mimo, iż wiedział że nie ma zagrożenie dla życia i zdrowia wielu osób, ani zagrożenia dla mienia. Grozi mu od 6 miesięcy do 8 lat więzienia.
(Informacja prasowa policji - Joanna Kącka)
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?