Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nie potępiajcie Koena, który nie umiał przegrać

Michał Bąkiewicz
Michał Bąkiewicz
Michał Bąkiewicz fot. Maciej Stanik
Zbigniew Bródka jest bez wątpienia największym polskim bohaterem igrzysk olimpijskich, nawet większym, niż Kamil Stoch, bo przecież jego złoto jest sensacją. Ale dzisiaj chciałem napisać nie o Zbyszku, a o jego największym rywalu, który nie umiał pogodzić się z porażką.

Nazwisko Koena Verweija stał się w Polsce synonimem wszystkiego, co najgorsze. Buc i cham - to tylko najbardziej delikatne opinie o blondwłosym łyżwiarzu z Holandii. A wszystko dlatego, że nie uśmiechał się, jak przegrał o trzy tysięczne sekundy z Bródką. Trzy tysięczne, czyli mniej, niż mrugnięcie okiem.

Rozumiem tego chłopaka doskonale, pamiętam kilka przegranych w życiu meczów, których przegrać nie powinniśmy. Pamiętam choćby ubiegłoroczny decydujący mecz ćwierćfinału ligi z Resovią, w którym prowadziliśmy w tie-breaku. Pamiętam kilka podobnych meczów w kadrze i... pamiętam doskonale swoją wściekłość.

Tak, nie zawsze człowiek wchodzi szczęśliwy na podium. I nie zawsze ma ochotę bić brawo tym, którzy zajmują pierwsze miejsce. Uwierzcie mi, to bardzo ludzkie uczucie. Stoisz i nie możesz uwierzyć, że byłeś tak blisko, wręcz o krok, a mimo to się nie udało. W takiej chwili nie jestem w stanie sobie wyobrazić, że jest ktoś, kto o wszystkim zapomina i cieszy się ze srebra. Jeśli tak jest, to nie ma on charakteru sportowca.

Dzisiejszy świat, nieprawdopodobnie kierowany za pośrednictwem mediów, pozwala na wykreowanie wizerunku - dobrego lub złego - w niezwykle krótkim czasie. Jednego dnia Verweij był zły, a drugiego, gdy na Twitterze ukazało się zdjęcie, na którym Holender pomarańczowym rowerem podwoził Bródkę - już dobry. Już nie był "holenderskim chamem", a "sympatycznym chłopakiem z Kraju Tulipanów".

Panczeny mają wielkie szczęście, bo na rywalizacji Bródki i Verweija - właśnie dzięki sile oddziaływania mediów - doskonale się wypromują. Jestem pewien, że Koen i Zbyszek doskonale to wykorzystają, a na najbliższe poważne zawody kibice będą czekać właśnie z powodu rywalizacji tych dwóch zawodników. Dwóch, dodajmy, którzy nie mają i nie mieli ze sobą żadnego problemu. Ale w odbiorze społecznym powinni się nienawidzić.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki